[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->MEREDITH WEBBERŚlubw Złotej DolinieROZDZIAŁ PIERWSZYHarriet Logan wepchnęła na półkę ostatnią sztukę ogromnej stertyczystych prześcieradeł, kiedy odezwał się telefon. Pospiesznie zamknęła szafę iodwróciła się, aby podnieść słuchawkę. Słysząc, jak sterta dopiero coposkładanej bielizny wysypuje się na podłogę, wymamrotała pod nosem cośniecenzuralnego.- Harry, czy to ty? Harry, co się stało?Odsunęła nieco słuchawkę od ucha, jakby się bała,żepopękają jejbębenki, i ze złością powiedziała:- Tak, to ja i nic się nie stało, jeśli nie liczyć tego,żeta cholerna szafa jużpo raz drugi w ciągu dziesięciu minut wysypała całą zawartość na podłogę. I nie- Jesteś zła - rzekł Doug takim tonem, jakbyświadomość, żetak jest,sprawiała mu satysfakcję. - Wiedziałem,żebędziesz za mną tęskniła, kiedywyjadę. Czy zmieniłaś zdanie, Harry?Harriet westchnęła, po czym z naciskiem powiedziała:- Nie jestem zła. Przecież wyjechałeś zaledwie w piątek, a w weekendy itak cię tu nigdy nie ma. A więc nie tęsknię za tobą i po raz setny ci powtarzam,żenie wyjdę za ciebie. Prawdę mówiąc, nie sądzę,żebymkiedykolwiek zakogokolwiek wyszła. Moim przeznaczeniem jest zostać zrzędliwą starą panną,jeszcze jednym zabytkiem pokazywanym turystom w Złotej Dolinie.- Ty zrzędliwą starą panną? Nigdy! - oburzył się Doug, chociaż tooburzenie nie wydało się Harriet przekonujące.- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała, chcąc zmienić temat, po czym, nie mogącznieść jego tubalnego głosu, odsunęła słuchawkę jeszcze dalej. - No cóż, skorowyjeżdżasz za pięć minut, to lepiej już idź. Powodzenia, Doug!Nie dała mu dojść do głosu, ponieważ doskonale się orientowała, cochciał jej powiedzieć, i nie miała ochoty po raz kolejny odmawiać.-1-RSrycz do słuchawki, ponieważ zupełnie dobrze cię słyszę.Jak mógł przypuszczać,żewyjdzie za niego, jeśli nie ma między niminawet cienia uczucia. Była jego prawą ręką, dobrą koleżanką, prawie kumplem -i już. Nawet nazywał ją Harry, a nie Harriet! Nigdy nie zwracał się do niej„moja droga" czy „kochana".Z powrotem wepchnęła prześcieradła do szafy i już miała zamiarzabezpieczyć drzwi za pomocą złożonego kawałka papieru, gdy znowuzadzwonił telefon. Kiedy wyciągnęła rękę po słuchawkę, usłyszała za sobącharakterystyczny szelest wysypujących się prześcieradeł. Z trudempowstrzymała cisnące się jej na usta dosadne słowa.- Ambulatorium w Złotej Dolinie.- To znowu ja, Harry. Teraz naprawdę muszę się spieszyć. Zapomniałemci powiedzieć,żeDon Craven w końcu odmówił, ale załatwiłem kogoś innego,nazywa się Hepworth. To mój kumpel, z którym chodziłem do szkoły: JamesWilliam Aleksander Hepworth.Twarz Jamesa Williama Aleksandra Hepwortha wykrzywiła się, gdy jegoluksusowy mercedes kabriolet pokonał kolejny zwał ziemi. Mężczyzna poczuł wnodze ból od wstrząsu, któremu nie mógł zapobiec nawet tak doskonalewyresorowany samochód, i z trudem powstrzymał cisnące się na usta takie wy-razy jak szaleństwo czy kretynizm.Kiedy doszedł do wniosku,żeprzymusowa bezczynność spowodowanarekonwalescencją doprowadzi go do szaleństwa, zaczął się zastanawiać nadpodjęciem pracy. Jednak pomysł ten umarłśmierciąnaturalną, gdy Hepworthuświadomił sobie, iż nie może to być praca na pełnym etacie, a ofertyzatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin zdarzają się niezmiernie rzadko.Pewnego dnia w kolumnie sportowej jednej z gazet zobaczył nazwisko DougaWatsona i natychmiast do niego zadzwonił, mając nadzieję,żebyć może on,skoro praktykuje na prowincji, będzie miał mu coś do zaoferowania.Myślał o reakcji Douga na ten telefon, kiedy tuż przed sobą ujrzałwreszcie pas utwardzonej nawierzchni i odetchnął z ulgą. Podobała mu się-2-RSnawet ta aleja, ocieniona rosnącymi z obydwu stron drzewami, których koronytworzyły nad wąską drogą prawdziwą zieloną kopułę.Doug wtedy wybuchnąłśmiechem,po czym zaczął go przekonywać,żeżyciena prowincji z pewnością nie przypadnie mu do gustu.- Przede wszystkim dlatego - tłumaczył -żeambulatorium to waląca sięchałupa, a Złota Dolina to zabita dechami dziura. Poza tym w promieniu stukilometrów jest tylko jedna niezamężna kobieta poniżej pięćdziesiątki. I takobieta jest... moją pielęgniarką.Na nieszczęście zignorował informację o „dziurze zabitej dechami", amyśl o miesiącu bez kobiet naprzykrzających się ze swą sympatią i troskąwydawała się pociągająca do tego stopnia,żenie zwracał już uwagi na innenegatywne okoliczności, o których wspominał Doug. Czyżby złe drogi to jednez nich?- Dobrze mi tak - wymamrotał, koncentrując uwagę na prowadzeniusamochodu. Zastanawiał się, czy nie przegapił skrętu w lewo, o którym mówiłDoug. Tymczasem droga wciąż prowadziła przez zielony gąszcz i cisza tegonaturalnego tunelu sprawiała,żeczuł się tak, jakby się znalazł w jakimśnierealnymświecie.Nie zauważył skrętu. Prześwitująca między drzewami wąska polna drogabiegła prawie równolegle do szosy. Cofając się, odnalazł jej początek i już pochwili jechał wśród drzew zalanychświatłemporanka.Droga skręcała teraz w lewo i wznosiła się coraz wyżej, po chwili skręciław prawo i wiodła obok grupy pojedynczych starych domów, wokół którychrosły zdziczałe owocowe drzewa.Miasto duchów, przemknęło mu przez głowę. W wyobraźni zapełniałpustą przestrzeń obszernymi domami, a ulice tłumem ludzi, których w tootoczone surowymi górami miejsceściągnęłagorączka złota. Miasto zostałozbudowane na zboczu góry, nad doliną, od której przyjęło nazwę. OdległośćRS-3-pomiędzy pozostałościami po ceglanych i drewnianych domachświadczyła, żezajmowało niegdyś dość znaczny teren.W końcu przed jego oczami pojawił się „pierwszy dom po prawejstronie", gdzie według słów Douga miało się mieścić ambulatorium. Jamesjednak pojechał dalej, chcąc znaleźć dogodne miejsce do zawrócenia. Po chwilizatrzymał się przed dosyć zniszczonym budynkiem. Kiedy rozejrzał się wokół,nie miał więcej złudzeń. Złota Dolina to niewielka grupa domów położonych wdość znacznej od siebie odległości, co jeszcze bardziej potęgowało uczucieosamotnienia.I chociaż tereny znane z hodowli owiec ciągnęły się setki kilometrów zaotaczającymi miasteczko wzgórzami, a słynne na cały kraj winnice znajdowałysię zaledwie godzinę jazdy samochodem na wschód, to jednak James nie mógłsię oprzeć wrażeniu,żetu, w Złotej Dolinie, czas zatrzymał się w miejscudawno temu.Słowa „szaleństwo" i „kretynizm" nie wydawały się już dostateczniemocne. Przyjęcie tej pracy zasługiwało na znacznie mocniejsze określenie, leczna zmianę decyzji było za późno. Westchnął więc tylko i z rezygnacją otworzyłdrzwi samochodu. Po chwili wysunął zdrową nogę spod kierownicy, następniewyprostował się i podniósłszy bolącą nogę do góry, dostawił ją do zdrowej.- Kompletny kretyn - wymamrotał.Słysząc zatrzymujący się samochód, Harriet pomyślała,żeto przyjechałnowy lekarz, ponieważ pacjenci rzadko zjawiali się punktualnie.Odwróciła się od szafy, gdzie wciąż walczyła z bielizną pościelową, aleniewiele mogła zobaczyć przez wiszące w oknach zasłony.Upchnęła ostatnie prześcieradło na górze złożonej bielizny i szybkozamknęła drzwi szafy, zanim jej zawartość ponownie ogłosi bunt. Zabytkowedomy są ogromną atrakcją dla turystów, ale ich krzywe podłogi potrafiąsprawić,żenawet najprostsza czynność staje się niewykonalna.RS-4-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]