[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Shirley Jump
Zaczarowany świat
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jessica Patterson skończyła ze świętowaniem Bożego Narodzenia. Koniec z
kupowaniem choinki, która gubi igły na dywanie, i wieszaniem czerwonego
wianuszka na drzwiach. I żadnych lukrowanych ciasteczek na paterze ozdobionej
wesołymi tańczącymi bałwankami!
Urządziła już wystarczająco dużo świąt. Miała tego dosyć.
- Gdzie twój czerwony kostium? - zapytała Mindy Newcomb, jej najlepsza
przyjaciółka od dziesięciu lat, opierając się o ladę w sklepie z zabawkami należącym
do Jessiki. - Już dziewiętnasty grudnia, a ty go nawet nie wyciągnęłaś ze strychu. -
Skrzyżowała ramiona na piersi. - Za trzy dni mamy świąteczną zabawę, a na
wystawie tylko płatki śniegu. Co się z tobą dzieje?
Jessica poprawiła rząd białych misiów ustawionych w centralnym miejscu
swojego sklepu „U Mikołaja". Zgodnie z ostatnim trendem pluszowe zabawki
musiały być w jasnym kolorze. Jessica oczywiście podążyła za modą.
- Mówiłam ci, że w tym roku wyjeżdżam na święta. Mam już bilet do Miami
Beach, wielką butelkę balsamu z filtrem i nowiutki kostium kąpielowy. Nie
przebiorę się za panią Mikołajową z tej prostej przyczyny, że mnie tu nie będzie.
- Naprawdę myślałam, że to już minęło.
- Co masz na myśli?
- Och, ten nastrój, w którym się pogrążyłaś. - Mindy machnęła z
roztargnieniem ręką. - Daj spokój, Jessico, przecież uwielbiasz Boże Narodzenie.
- Kiedyś uwielbiałam, ale już nie.
Zegar wybił dziesiątą. Jessica podeszła do drzwi, wywiesiła tabliczkę z
napisem „Otwarte", a następnie wróciła do kasy i sprawdziła, czy ma odpowiednią
ilość drobnych. Należy zacząć dzień z dużym zapasem monet, szczególnie teraz,
gdy rozpoczęły się zimowe ferie w szkołach. Wkrótce pojawią się dzieci z
Riverbend, żeby wydać swoje kieszonkowe na rozmaite drobiazgi wyłożone na stole
2
z tanimi rzeczami. Powodzeniem cieszyły się zwłaszcza błyszczące piłeczki na
gumkach.
Mindy przysiadła na stołku za ladą i z wyrazem współczucia w oczach
położyła rękę na dłoni przyjaciółki.
- Wiem, że od śmierci Dennisa Boże Narodzenie to dla ciebie trudny okres.
Jessica skinęła głową i przełknęła ślinę. Minęły już dwa lata, a ona nadal
czasami czuła się tak, jakby to stało się wczoraj.
- Święta bez niego nie są już takie same. - Zerknęła na kolekcję zdjęć na
ścianie przedstawiającą szczęśliwsze dni z Mikołajem i panią Mikołajową: Jessicą i
Dennisem Pattersonami.
Zaczęli się przebierać wkrótce po ślubie, piętnaście lat temu, początkowo
wypychając kostiumy poduszkami. Potem, gdy Dennis przybrał na wadze, jemu nie
były one już potrzebne. Dennis, gdy się zaokrąglił, wyglądał jak miś, do którego
mogła się przytulić.
Dodatkowe kilogramy stanowiły jednak obciążenie dla jego chorego serca,
które pewnego dnia nie wytrzymało. Dennis nie przekazywał jej ostrzeżeń od
lekarzy i ignorował tykanie bomby zegarowej w swojej piersi, ponieważ uwielbiał
przebierać się za Mikołaja. Kochał życie i nienawidził wszystkiego, co mogłoby mu
w tym przeszkodzić. Chciał zawsze być radosny. I nigdy do niczego nie podchodził
z powagą.
To właśnie w nim kochała, aż do chwili, gdy okazało się, że ta niefrasobliwość
go zgubiła.
Każdego roku odgrywali role Mikołajów, ciesząc się uśmiechami dzieci,
którym rozdawali zabawki i cukierki. Ale prawdziwy pokaz odbywał się podczas
Winterfestu, corocznego zimowego festynu. Pozowali do zdjęć, a nawet zbudowali
sanie i w parku postawili mały, specjalnie udekorowany domek - właściwie szopę -
do którego przychodziły dzieci, by powiedzieć Świętemu Mikołajowi, co chciałyby
dostać pod choinkę.
3
Gdy Dennis zmarł przedwcześnie w wieku czterdziestu ośmiu lat, Jessica
została młodą trzydziestosiedmioletnią wdową. Po jego śmierci, w następnym roku,
sama odegrała przedstawienie ze względu na pamięć męża oraz z uwagi na dzieci,
które obydwoje kochali. Ale tamte dzieci dorosły. A te, które widywała przez
ostatnie dwa lata, nie przypominały słodkich aniołków z obrazków Normana
Rockwella.
Jessica odwróciła wzrok od zdjęć.
- To wszystko przestało być zabawne już dawno temu. Poza tym straciłam
zapał po tym, jak Andrew Weston oszpecił mojego Frosty'ego.
- To był tylko dziecięcy psikus.
- Mindy, on pomalował go na zielono i powiesił na orzechu, który rośnie
pośrodku miejskiego trawnika. Mówił, że wypuszcza Frosty'ego na wolność, czy coś
podobnego. A potem Sara Hamilton... - Jessica pokręciła głową. - Staram się nie
myśleć źle o dzieciach, ale ta dziewczynka potrafi mnie zdenerwować.
- Ona zachowuje się jak...
- Łobuziak - dokończyła Jessica, po czym natychmiast poczuła się źle,
ponieważ Sara w gruncie rzeczy była tylko produktem niekonwencjonalnego
wychowania. - Nie jest to określenie, którego chętnie używam.
- Ona przechodzi ciężki okres, Jess. Straciła matkę... Ile to czasu minęło,
zaledwie dwa miesiące?
Jessica westchnęła i przysiadła na drugim stołku.
- Wiem. I nie sądzę, aby miała jeszcze jakąś rodzinę. Mieszka z opiekunką, co
musi być dla niej naprawdę trudne.
Ostatnio po szkole Sara często kręciła się po sklepie, zadając mnóstwo pytań i
wymuszając na Jessice, by poświęcała jej całą uwagę podczas największego tłoku.
Doprowadzała ją tym do szału, a jednocześnie sama wściekała się, gdy Jessica nie
zajmowała się nią należycie.
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]