[ Pobierz całość w formacie PDF ]
HISTORYCZNE
BITWY
KRZYSZTOF KĘCIEK
KYNOSKEFALAJ197p.n.e.
Dom Wydawniczy Bellona
Warszawa 2002
WSTĘP
Filip V z dynastii Antygonidów w młodym wieku wstąpił na
tron Macedonii. Marzył o sławie wojennej i wielkich pod-
bojach. Bał się też Rzymian, którzy zagnieździli się w Ilirii,
u granic jego królestwa.
Szybko zakończy! więc „mysie konflikty" w Helladzie, by
wkroczyć na scenę światowej polityki. Zawarł przymierze
z Hannibalem, toczącym właśnie tytaniczne zmagania z Repub-
liką Rzymską o panowanie nad zachodnią częścią basenu
Morza Śródziemnego. Filip nie zdawał sobie sprawy z epoko-
wego znaczenia swej decyzji — oto w starożytnej „wojnie
światowej" stanął po stronie Kartaginy, która miała zostać
pokonana. W konsekwencji ściągnął na siebie odwet mocarstwa
znad Tybru, mimowolnie przyspieszając wschodnią ekspansję
Miasta Wilczycy. Decydująca bitwa odbyła się w maju 197
roku p.n.e. w Tessalii. Na wzgórzach Kynoskefalaj zderzyły
się dwa różne wojska, stosujące odmienne sposoby walki
— najeżony długimi włóczniami walec macedońskiej falangi,
zwarty jak kamienny mur, i elastyczna szachownica rzymskich
manipułów, oddziałów ruchliwych, zdolnych w boju do
manewru i do samodzielnego działania. Bitwa była zaciekła,
a jej losy ważyły się długo. W końcu armia królewska została
rozbita w puch, wycięta przez legionistów, rozdeptana przez
słonie bojowe. Połowa żołnierzy Filipa zginęła lub poszła
w pęta. W wyniku tej klęski Macedonia musiała oddać
wszystkie swe zdobycze, od llirii aż po Karię w Azji Mniejszej.
Straciła status mocarstwa i hegemonię nad Grecją, którą
sprawowała od czasu bitwy pod Cheroneją w 338 roku p.n.e.
Wódz rzymski Tytus Kwinkcjusz Flamininus ogłosił z patosem
wolność Hellenów, lecz ta wolność nie miała trwać długo.
Królestwo Antygonidów, jedna z trzech hellenistycznych potęg,
stało się państwem klienckim Republiki znad Tybru. Jak do
tego doszło, jakie były motywy wschodniej ekspansji Rzymu,
dlaczego Antygonida nie miał szans na zwycięstwo w wojnie,
czy mógł jej uniknąć, opowiemy na łamach tej książki.
ŹRÓDŁA, CZYLI ŻÓŁĆ POLYBIOSA
Praca historyka starożytności przypomina często żmudne
wysiłki archeologa, usiłującego odtworzyć przepyszną, wielo-
barwną mozaikę z garści kamyków. Ogromna większość
dorobku dziejopisów antycznych przepadła bowiem bezpo-
wrotnie. Z ponad tysiąca znanych z imienia autorów greckich
zachowały się, i to nie zawsze w całości, pisma zaledwie
dwunastu. Co najmniej 97,5% wszystkich tekstów zaginęło
w mroku dziejów. W tej sytuacji badacze zazwyczaj usiłują
zrekonstruować przebieg wydarzeń, biorąc pod uwagę tzw.
całościowy obraz epoki. Niestety, zbyt często są uwzględniane
przy tym współczesne realia. Niejeden starożytny wódz czy
monarcha, który chciał po prostu złupić kraj ościenny czy też
wycisnąć jeszcze większe podatki z nieszczęsnych obywateli,
zaniósłby się homeryckim śmiechem, czytając w XIX- lub
XX-wiecznych podręcznikach, jakie to złożone motywy spo-
łecznej, religijnej czy też gospodarczej natury rzekomo nim
kierowały.
Historyk, zajmujący się dwiema wojnami, które Filip
V z rodu Antygonidów, król Macedończyków, stoczył z Repub-
liką Rzymską, na szczęście jest w nieco lepszej sytuacji.
Interesujące nas wydarzenia opisał bowiem w swoich
Dziejach
Polybios, uznawany za jednego z najbardziej wiarygodnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]