[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->SPIEKŁORTytuł oryginału:Raintree: Inferno1PROLOGPośród nas zawszeżyliludzie o nadprzyrodzonychmocach. Najpierw było ich niewielu iżyliw pojedynkę, aleswój zawsze szuka swego i tak było od początku, odzarania dziejów, gdy pierwsi ludzie chronili się przy ogniuw jaskiniach. Czasem, kierowani strachem, przepędzaliodmieńców, grożąc im pięściami i maczugami. Czasamiobcy odchodzili sami, poszukując istot podobnych dosiebie. A chociaż było ich tak niewielu, to mimożeziemiajest ogromna, potrafili się odnaleźć, jakby przyciągały ichku sobie te same niewidzialne moce, instynkt oraz wiedza,które u samego początku istnienia rozrzuciły ich poświecie.Kierowała nimi wola przetrwania, gdyż tylkożyciew grupie zapewniało bezpieczeństwo.Z czasem ich liczba wzrosła i zaczął się otwartykonflikt między tymi, którzy chcieli używać swoich mocy,swojej odmienności, by manipulować i wykorzystywać dowłasnych celów słabych ludzi, a tymi, którzy chcieliżyćwzgodzie z Nieutalentowanymi.Wreszcie, ponad siedem tysięcy lat temu, podzielili sięna dwa klany, dwa królestwa: Raintree i Ansara.Królestwa te zwarły się w odwiecznej wojnie, a całaziemia, jak długa i szeroka, stała się jednym wielkimpolem bitwy.Tak było i tak jest.SR2ROZDZIAŁ PIERWSZYNiedzielaDante Raintree stał z ramionami skrzyżowanymi napiersiach i nie odrywał wzroku od kobiety na monitorze.Czarno-biały obraz ułatwiał dostrzeżenie szczegółów -kolorytylkorozpraszająiutrudniająpercepcję.Skoncentrował się na jej dłoniach, chcąc zarejestrowaćnajdrobniejszy gest, ale tym, co naprawdę przykuło jegouwagę, był jej nienaturalny bezruch. Nie kręciła się, niebawiłażetonamii nie rzucała ukradkowych spojrzeń nainnych graczy. Spojrzała jeden jedyny raz na pierwszątrzymaną w ręku kartę, potem już jej nie dotykała,sygnalizowała tylko chęć dobrania kolejnej karty, stukającpalcem w stół. Pozornie nie zwracała uwagi na innychgraczy, jednak błędne byłoby przeświadczenie,żekobietarzeczywiście nie wie, co się wokół niej dzieje.- Jak się nazywa? - zapytał.-Lorna Clay - odrzekł szef ochrony, Al Rayburn.-To prawdziwe nazwisko?-Owszem.Dante byłby rozczarowany, gdyby się okazało,żeAljeszcze nie przeprowadził dochodzenia na jej temat. Płaciłmu wysoką pensję, a w zamian oczekiwał profesjonalizmui dociekliwości.SR3-Na początku myślałem,żeliczy karty - dodał Al -ale ona chyba nie zwraca uwagi na otoczenie.-Jest skoncentrowana i czujna - mruknął Dante. -Po prostu nie daje tego po sobie poznać.Ludzie, którzy liczą karty, muszą zapamiętywać każdąjuż wyłożoną. Uważano,żew dużych kasynach jest zadużo stołów, by dało się grać taką metodą, ależadnekasyno nie patrzy przychylnym okiem na zawodowegogracza. Od czasu do czasu zdarzają się ludzie o takunikalnych zdolnościach,żeniczym komputery potrafiąbłyskawicznie przeprowadzać w głowie skomplikowaneobliczenia-iszacowaćprawdopodobieństwokolejnejsekwencji kart, nawet przy grze na wielu stolach.Byłem tego samego zdania - odparł Al - ale spójrzna to nagranie. Podchodzi do niej jakiś znajomy, onarozgląda się i podejmuje rozmowę. Niemożliwe,żebyzauważyła, co dostali ludzie siedzący po jej lewej stronie.Kiedy przychodzi pora na nią, nie zastanawia się ani przezmoment - po prostu stuka palcem. I, do diabła, znowuwygrywa!Dante obejrzał taśmę do końca, cofnął i obejrzał jąponownie. Musiał coś przegapić, bo nie udało mu sięodkryć ani jednego dowodu na to,żekobieta szachruje.-Jeśli jest oszustką - stwierdził Al z odcieniemszacunku w głosie - to najlepszą, jaką wżyciuwidziałem.-Co ci podpowiada twój nos? - Dante miał zaufaniedo swojego szefa ochrony. Al od trzydziestu lat pracował wkasynach i niektórzy uważali,żepotrafi wywęszyć szulera,SR4gdy ten staje w drzwiach. Skoro Al uważa,żekobietaoszukuje, należałoby wyciągnąć z tego konsekwencje.Al w zamyśleniu podrapał się po brodzie. Był wielki izwalisty, ale nikt, kto mu się lepiej przyjrzał, nie opisałbygo jako powolnego - zarówno fizycznie, jak i umysłowo.-Jeśli nie oszukuje, jest największą szczęściarą podsłońcem. Wygrywa. Tydzień po tygodniu. Nigdy nie są towysokie kwoty, ale kasuje nas na pięć tysięcy tygodniowo.Niech to diabli, szefie, ale widziałem jak, wychodząc zkasyna, zatrzymała się przy jednorękim bandycie, wrzuciładolara, a odeszła z pięćdziesiątką. Za każdym razem jest toinnyautomat.Kazałemjąobserwować,śledzić,sprawdzałem nawet, czy nie ma wspólników wśród gości,czy na nagraniach nie powtarzają się jakieś twarze, ale nieudało mi się znaleźć ani jednej wskazówki.-Jest w tej chwili w sali?--Pojawiła się pół godziny temu. Gra w blackjacka.Przyprowadź mi tu tę kobietę - polecił Dante,podejmując decyzję. - Tylko zadbaj o dyskrecję.-W porządku. - Al odwrócił się na pięcie i opuściłcentrum ochrony, gdzie na dziesiątkach monitorów możnabyło obserwować każdy zakamarek kasyna.Dante także wyszedł i skierował się do swojego biura.Na jego twarzy nie malowały siężadneemocje. Zazwyczajto Al rozprawiał się z oszustami, ale tym razem Dante byłzaintrygowany. W jaki sposób ona to robi? Było wielukiepskich szulerów, kilku naprawdę dobrych, ale rzadkozdarzał się ktoś, o kim później opowiadano legendy:oszust, który był w stanie przechytrzyć wszystkie systemy5SR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]