[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LUCY MAUD MONTGOMERYANIA NA UNIWERSYTECIEPRZE�O�Y�A JANINA ZAWISZA�KRASUCKATYTU� ORYGINA�U ANGIELSKIEGO ANNE OF THE ISLANDCHMURKI NA HORYZONCIE� �niwa ju� sko�czone i lato min�o � szepn�a Ania Shirley spogl�daj�c rozmarzonymwzrokiem na opustosza�e pola. Obydwie z Dian� Barry zaj�te by�y zrywaniem jab�ek wsadzie na Zielonym Wzg�rzu, a w tej chwili postanowi�y odpocz�� troch� w os�onecznionymzak�tku ogrodu, gdzie panowa�a cisza przerywana tylko brz�czeniem drobnych muszek idelikatnym powiewem wietrzyka, przynosz�cego s�odk� wo� z pobliskiego Lasu Duch�w.Ca�y krajobraz doko�a m�wi� o zbli�aj�cej si� jesieni. Fale morskie szumia�y w oddali,pola by�y nagie, poszarza�e i poprzecinane miedzami, zas�anymi z�otem opadaj�cych li�ci.Dolina Fio�k�w w pobli�u Zielonego Wzg�rza rozkwit�a tysi�cem purpurowych astr�w, aJezioro L�ni�cych W�d stawa�o si� coraz bardziej b��kitne. Nie by� to jednak zmienny b��kitwiosenny ani te� blady lazur lata, by� to czysty, zdecydowany, powa�ny b��kit, jakby wodyjeziora jeszcze niedawno rozko�ysane pe�ni� �ycia przygotowywa�y si� do zimowej drzemki.� Pi�kne mieli�my lato � rzek�a Diana obracaj�c z u�miechem nowy pier�cionek napalcu lewej r�ki. � �lub panny Lawendy by� niejako ukoronowaniem letnich miesi�cy.S�dz�, �e pa�stwo Irving s� ju� obecnie nad brzegami Pacyfiku.� Gdy my�l� o tym, mam wra�enie, �e w t� swoj� podr� naoko�o �wiata wybrali si�przed wiekami � westchn�a Ania. � Nie chce mi si� wierzy�, �e �lub ich odby� si� przedtygodniem. Zbyt du�o mamy zmian naraz. Panna Lawenda wysz�a za m��, pa�stwo Allanwyjechali. � Chatka Ech wygl�da smutno z zamkni�tymi okiennicami. Przechodzi�amwczoraj wieczorem ko�o niej. Zrobi�a na mnie wra�enie, jakby wszyscy jej mieszka�cywymarli.� Nie znajdziemy drugiego takiego pastora jak pan Allan � rzek�a Diana ze smutkiem.� Jestem pewna, �e tej zimy nabo�e�stwa b�d� si� odbywa�y rzadziej. Ty i Gilbert tak�ewyje�d�acie, naprawd� mo�na b�dzie oszale�.� Ale za to zostaje Alfred � wtr�ci�a Ania przebiegle.� Kiedy pani Linde przenosi si� do was? � zapyta�a Diana, jak gdyby nie s�ysz�c uwagiAni.� Podobno jutro. Bardzo si� ciesz�, �e zamieszka na Zielonym Wzg�rzu, ale ta jejprzeprowadzka sprowadzi znowu ogromn� zmian�. Obydwie z Maryl� wysprz�ta�y�mywczoraj go�cinny pok�j, przeznaczony dla pani Linde. Wiesz, �e mi to sprawi�o przykro��?Mo�e jestem g�upia, ale odnios�am takie wra�enie, jakbym si� dopu�ci�a �wi�tokradztwa. Tenstary pokoik by� dla mnie zawsze jakby �wi�tyni�. Za czas�w dzieci�stwa uwa�a�am go zanajpi�kniejszy apartament na �wiecie. Przypominasz sobie, jak pragn�am przespa� cho�jedn� noc w szerokim ��ku w go�cinnym pokoju? Ale nie na Zielonym Wzg�rzu! Och,nigdy! To by�oby okropne, umar�abym chyba z wra�enia. Nigdy przez ten pok�j nieprzechodzi�am swobodnie; je�li Maryla pos�a�a mnie tam po co�, zawsze skrada�am si� napalcach, z zatamowanym oddechem, jakbym si� znajdowa�a w ko�ciele, a uczuwa�am dziwn�ulg�, gdy wychodzi�am stamt�d. Wisia�y tam na �cianie, po obu stronach lustra, portretyGeorge�a Whitefielda i ksi�cia Wellingtona. Ilekro� si� tam znalaz�am, patrzy�y na mnie zsurowo�ci�, zw�aszcza kiedy zerkn�am w lustro, jedyne w naszym domu, kt�re niezniekszta�ca�o mojej twarzy. Cz�sto dziwi�am si�, jak Maryla o�miela si� sprz�ta� w tympokoju. A teraz jest on nie tylko wysprz�tany, ale zupe�nie pusty. Obydwa portretypow�drowa�y na strych. Tak si� ko�czy s�awa na tym �wiecie! � doda�a Ania ze �miechem,w kt�rym dr�a�a jednak cichutka nuta �alu. � Przykro jest profanowa� dawne �wi�to�ci,chocia� si� ju� nawet wyros�o z dzieci�cych wierze�.� B�d� ogromnie samotna po twoim wyje�dzie � westchn�a Diana ju� chyba po razsetny. � I pomy�le� tylko, �e wyje�d�asz w przysz�ym tygodniu.� Ale przecie� jeste�my jeszcze razem! � zawo�a�a Ania weso�o. � Musimy ten ostatnitydzie� tak sp�dzi�, aby pozosta� nam na zawsze w pami�ci. Mnie samej my�l o wyje�dziesprawia ogromn� przykro��, bo przecie� zostawiam dom i tylu serdecznych przyjaci�.M�wisz o swej samotno�ci. To ja powinnam si� jej l�ka�. Ty zostajesz tu w�r�d starychprzyjaci�, a przy tym Alfred jest z tob�, gdy ja tymczasem b�d� mi�dzy obcymi, bo nie znamtam ani jednej �ywej duszy!� Ale za to b�dzie Gilbert i Karol Sloane � rzek�a Diana wpadaj�c w ton Ani.� Karol Sloane b�dzie dla mnie doprawdy wielk� pociech� � przyzna�a Ania ironicznie inagle obydwie wybuchn�y g�o�nym �miechem. Diana wiedzia�a doskonale, co Ania my�li oKarolu Sloane, martwi�o j� jedynie, �e nie mo�e zg��bi� uczucia Ani do Gilberta Blythe. Amo�e Ania sama dok�adnie nie zdawa�a sobie z tego sprawy?� Ch�opcy zamieszkaj� na pewno na przeciwleg�ym kra�cu miasta � ci�gn�a dalej Ania.� Bardzo si� ciesz�, �e jad� do Redmondu, i jestem pewna, �e go polubi�. Najgorsze b�d�pocz�tkowe tygodnie, bo nie s�dz�, �ebym mog�a przyje�d�a� na niedziel� do domu jak zaczas�w seminarium, a do Bo�ego Narodzenia jeszcze bardzo daleko.� Wszystko si� zmieni�o albo si� zmieni � rzek�a Diana ze smutkiem. � Mam wra�enie,Aniu, �e dawne dobre czasy ju� nigdy nie wr�c�.� Stan�y�my na rozstajnych drogach � szepn�a Ania w zamy�leniu. � I do tego doj��musia�o. Czy s�dzisz, Diano, �e by� doros�ym to istotnie taka przyjemno��, jak si� namzdawa�o, gdy by�y�my dzie�mi?� Sama nie wiem, chocia� pewne przyjemno�ci s� z tym zwi�zane � odpar�a Dianabawi�c si� znowu swoim pier�cionkiem i u�miechaj�c si� tajemniczo, jakby pragn�azaznaczy�, �e Ania jest jeszcze pod tym wzgl�dem osob� niedo�wiadczon�. � Ale tyle jestrzeczy niezbadanych. Czasem mam wra�enie, �e czuj� l�k przed t� �doros�o�ci��, i w takichchwilach da�abym du�o za to, �eby by� znowu ma�� dziewczynk�.� Przypuszczam, �e z czasem przyzwyczaimy si� do tego, �e jeste�my doros�e �powiedzia�a Ania weso�o. � Dla cz�owieka doros�ego nie ma ju� tak wielu rzeczynieprzewidzianych � chocia� wydaje mi si�, �e w�a�nie niespodzianki s� okras� ludzkiego�ycia. Mamy teraz lat osiemna�cie. Za dwa lata b�dziemy mia�y dwadzie�cia. Jakodziesi�cioletnia dziewczynka uwa�a�am, �e ludzie dwudziestoletni s� ju� zupe�nie starzy. Zakilka lat ty b�dziesz stateczn� matron� w �rednim wiekuj� za� cioci� Ani�, kt�ra ci� b�dzieodwiedza� podczas wakacji. Chyba zawsze si� u was k�t dla mnie znajdzie, kochanie?Oczywi�cie nie go�cinny pok�j, stare panny nie lubi� windowa� si� tak wysoko po schodach,poza tym ja b�d� skromna i wystarczy mi jaka� ma�a kom�rka przy kuchni.� C� za g�upstwa gadasz, Aniu! � za�mia�a si� Diana. � Na pewno zostaniesz �on�jakiego� bogatego i przystojnego ch�opca, zapomnisz wtedy o wszystkich go�cinnychpokojach i b�dziesz zadziera�a nosa wobec dawnych przyjaci� z Avonlea.� Szkoda by by�o, m�j nos jest do�� �adny i zdaje mi si�, �e zadzieranie zniekszta�ci�obygo � Ania m�wi�a teraz z komiczn� powag�. � Nie ma znowu tak wielu pi�knych rys�w,abym taki jeden mo�liwy nos skazywa� na zeszpecenie. Tote� je�eli nawet zostan� �on�Kr�la Zaczarowanej Wyspy, obiecuj� ci, �e na tw�j widok nosa zadziera� nie b�d�.Dziewcz�ta rozsta�y si� w weso�ym nastroju. Diana pobieg�a w stroi Sosnowego Wzg�rza,Ania za� skierowa�a si� na poczt�. Tam oczekiwa� ju� na ni� list. Gdy w kwadrans potemGilbert Blythe spotka� j� na mo�cie nad Jeziorem L�ni�cych W�d, zauwa�y� na jej twarzywyraz radosnego podniecenia.� Priscilla Grant tak�e jedzie do Redmondu! � zawo�a�a. � Czy� nie nadzwyczajnie si�sk�ada? L�ka�am si�, �e jej ojciec si� na to nie zgodzi. Na szcz�cie, nie stawia� przeszk�d ib�dziemy razem mieszka�. Mog� teraz ca�kiem spokojnie stan�� w obliczu ca�ej plejadyprofesor�w z uniwersytetu, skoro b�d� mia�a przy boku Priscill�.� S�dz�, �e polubimy Kingsport � rzek� Gilbert. � Jest to bardzo �adne, stare miasto iposiada podobno najpi�kniejszy park na �wiecie. Opowiadano mi, �e urz�dzenie parku jest poprostu nadzwyczajne.� W�tpi�, czy gdziekolwiek mo�e by� �adniej ni� tutaj � rzek�a Ania rozgl�daj�c si�woko�o z rozmarzeniem, jak gdyby miejsce, kt�re nazwa�a �domem�, musia�o by�najpi�kniejszym zak�tkiem na �wiecie, cho�by ni wiadomo ile pi�knych krain znajdowa�o si�pod obcym niebem.Stali obydwoje, oparci o balustrad� mostu, wch�aniaj�c z rozkosz� upojn� atmosfer�zmierzchu. Tarcza zachodz�cego s�o�ca nie znikn�a jeszcze za szczytami pag�rk�w, a ju�wzeszed� ksi�yc i odbija� si� po�wiat� swych promieni w spokojnej tafli jeziora. Czarwieczoru zdawa� si� spowija� sw� pieszczot� dwoje m�odych, zas�uchanych w tajemniczeszepty przyrody.� Czemu� taka milcz�ca, Aniu? � zapyta� wreszcie Gilbert.� L�kam si� m�wi�, bo gotowam sp�oszy� to wszystko, co tonie w ciszy � szepn�acichutko Ania.Gilbert po�o�y� nagle d�o� na ma�ej jej r�czce, spoczywaj�cej na balustradzie mostu. Du�ejego oczy pociemnia�y jeszcze bardziej, ch�opi�ce wargi rozchyli�y si� w nag�ej ch�ciwypowiedzenia czego�, co od dawna ju� musia�o przepe�nia� jego dusz�. Lecz Ania cofn�aniespokojnie r�k� i czar prysn��.� Musz� wraca� do domu! � zawo�a�a ze sztuczn� nieco oboj�tno�ci�. � Maryla mia�adzisiaj straszn� migren�, wi�c s�dz�, �e nie b�dzie mog�a zaj�� si� bli�ni�tami. Nie powinnamby�a tak d�ugo zostawa� poza domem.Przez ca�� drog�, a� do Zielonego Wzg�rza, Ania m�wi�a bez przerwy i bez�adnie, abiedny Gilbert nie odwa�y� si� ju� zmieni� tematu rozmowy.Gdy si� po�egnali, Ania odetchn�a z ulg�. Od ostatniego zdarzenia w Chatce Ech zrodzi�osi� w jej duszy dziwne uczucie dla Gilberta, do czego sama przed sob� wola�a si� nieprzyznawa�. Co� nieznanego wtargn�o do ustronia ich starej przyja�ni � co�, co jejwyra�nie zagra�a�o.�Dawniej nie cieszy�am si� tak, gdy Gilbert odchodzi� � pomy�la�a na po�y z uraz�, a napo�y ze smutkiem, id�c spiesznie do domu w�sk� �cie�k�. � Jeszcze te g�upstwa gotowezniweczy� nasz� przyja��. Ale tak si� sta� nie mo�e, nie dopuszcz� do te...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]