[ Pobierz całość w formacie PDF ]
James RedfieldDziesi�te wtajemniczeniezatrzymuj�c wizj�Od autoraTak jak Niebia�skie Proroctwo jest to pe�na przyg�d przypo-wie��, pr�ba zilustrowania nieustaj�cej duchowej przemiany, kt�-ra wydarza si� w naszych czasach. Pisz�c obie ksi��ki, mia�emnadziej�, �e uda mi sie, przekaza� co�, co sam nazywam �wsp�l-nym obrazem", �ywym portretem nowych dozna�, uczu�, per-cepcji i zjawisk, kt�re zaczynaj� definiowa� nasze �ycie u progutrzeciego tysi�clecia.W moim przekonaniu naszym najwi�kszym b��dem jest my-�lenie, i� ludzka duchowo�� jest czym� ju� zrozumianym i ufor-mowanym. Je�eli historia uczy nas czegokolwiek, to w�a�nie tego,�e ludzka kultura i wiedza wci�� si� rozwijaj�. Jedynie indywidual-ne opinie s� ustalone i dogmatyczne. Prawda jest o wiele bardziejdynamiczna, a wielka rado�� �ycia polega na byciu otwartym, naznajdowaniu swojej w�asnej prawdy, kt�r� mo�emy wyrazi�, a po-tem obserwowa�, jak w synchroniczny spos�b ta prawda si�rozwija i przybiera wyra�niejsz� posta�, w�a�nie wtedy, gdy za-chodzi potrzeba, by wp�yn�a na czyje� �ycie.Wszyscy gdzie� razem pod��amy, ka�da generacja buduje nazdobyczach poprzedniej, wszyscy zmierzamy ku ko�cowi, kt�ryzaledwie bardzo mgli�cie pami�tamy. Wszyscy si� znajdujemyw procesie budzenia si� i otwierania na to, kim naprawd� jeste�myi co przybyli�my dokona�, a cz�sto jest to bardzo trudne. Ja jednakmocno wierz� w to, �e je�li b�dziemy korzysta� z najlepszychtradycji, kt�re zastali�my, i pami�ta� o ci�g�ym procesie przemia-ny, to ka�d� przeszkod�, ka�d� osobist� pora�k� uda nam si�pokona� wiar� w przeznaczenie i cud.Nie mam zamiaru umniejsza� ogromu problem�w, kt�re wci��stoj� przed ludzko�ci�, chc� tylko zasugerowa�, �e ka�dy z nasjest zaanga�owany w znalezienie ich rozwi�zania. Je�li b�dziemy�wiadomi wielkiej tajemnicy, jak� jest �ycie, zrozumiemy, �ezostali�my umieszczeni w idealnej sytuacji... by dokona� wszel-kich zmian na �wiecie.wiosna, 1996 JRPotem ujrza�em:Oto drzwi otwarte w niebie,a g�os, �w pierwszy, jaki us�ysza�em,jak gdyby tr�by m�wi�cej ze mn�, powiedzia�:�Wst�p tutaj, a to ci uka��, co potem musi si� sta�".Dozna�em natychmiast zachwycenia:a oto w niebie sta� tron [... ]~ t�cza doko�a tronu - podobna z wygl�du do szmaragdu.Doko�a tronu - dwadzie�cia cztery trony;a na tronach dwudziestu czterech siedz�cych Starc�w,odzianych w bia�e szaty[...]I ujrza�em niebo nowe i ziemi� now�,bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przemin�y..Apokalipsa �w. Jana 4, 1-4; 21, 1My�l�c o drodzePodszed�em do samej kraw�dzi skalnego wyst�pu i spojrza�emna p�noc, na le��cy w dole krajobraz Appalach�w. Przed mymioczyma rozci�ga�a si� wielka dolina uderzaj�cej pi�kno�ci, d�ugamo�e na dziesi�� czy jedena�cie kilometr�w, szeroka na ponadsiedem. Wzd�u� niej bieg� kr�ty strumie�, kt�ry kluczy� mi�dzyotwartymi polanami i g�stym, wielobarwnym lasem - starymlasem, o wysokich, majestatycznych drzewach.Zerkn��em na swoj� odr�czn� mapk�. Wszystkie szczeg�ytego krajobrazu idealnie zgadza�y si� z rysunkiem: strome zbocze,na kt�rym sta�em, droga wiod�ca w d�, opis okolicy i strumienia,oraz �agodnych wzg�rz poni�ej. Tak, to z pewno�ci� by�o miejscenaszkicowane przez Charlene na kartce znalezionej w jej biurze.Tylko dlaczego to zrobi�a? I dlaczego znikn�a?Ju� od miesi�ca Charlene nie skontaktowa�a si� z �adnym zeswych wsp�pracownik�w z instytutu naukowego, w kt�rym pra-cowa�a. Kiedy Frank Sims, jeden z jej biurowych koleg�w, zde-cydowa� si� w ko�cu, by zadzwoni� do mnie, by� ju� wyra�niezaniepokojony.- Ona cz�sto wyje�d�a zbiera� materia�y - powiedzia�. -Nigdy jednak nie znika�a na tak d�ugo, a ju� z pewno�ci� nigdytego nie robi�a, je�li mia�a wcze�niej um�wione spotkania z klien-tami. Co� tu nie gra.- Jak pan wpad� na to, �eby do mnie zadzwoni�? - spyta-�em.W odpowiedzi przytoczy� cz�� mojego listu znalezionegow biurze Charlene, listu wys�anego wiele mi�si�cy temu, w kt�-rym opisa�em swoje do�wiadczenia w Peru. Frank powiedzia�, �edo tego listu do��czona by�a odr�cznie napisana kartka z moimnazwiskiem i numerem telefonu.- Obdzwaniam wszystkich jej znajomych, o kt�rych istnie-niu wiem - doda�. - Jak dot�d, nikt nic nie s�ysza�. S�dz�cz listu, jest pan przyjacielem Charlene. Mia�em nadziej�, �e mo�ez panem si� skontaktowa�a.- Przykro mi, nie rozmawia�em z ni� od miesi�cy.Kiedy wymawia�em te s�owa, trudno mi by�o uwierzy�, �e toby�o tak dawno. Zaraz po otrzymaniu mojego listu Charlenezadzwoni�a do mnie i zostawi�a obszern� wiadomo�� na automa-tycznej sekretarce. M�wi�a o swoim zafascynowaniu Wtajemni-czeniami i o tym, jak szybko wiedza o nich zdaje si� rozprzest-rzenia�. Pami�tam, �e s�ucha�em tego nagrania kilka razy, aleod�o�y�em telefon do niej na p�niej -m�wi�em sobie, �e jeszczeb�dzie na to czas, mo�e jutro albo pojutrze, kiedy poczuj� si�gotowy. Wiedzia�em, �e do takiej rozmowy musz� si� przygoto-wa�, �e b�dzie to wymaga�o przypomnienia i dok�adnego wy-ja�nienia wszystkich szczeg��w zwi�zanych z Manuskryptem,zdecydowa�em wi�c, �e potrzebuj� wi�cej czasu, by wszystkolepiej przemy�le� i spokojnie zanalizowa� to, co si� wydarzy�o.Prawda, oczywi�cie, by�a taka, �e cz�� przepowiedni wci��zdawa�a mi si� niejasna, umyka�a mi, zwodzi�a. Z pewno�ci�wci�� mia�em umiej�tno�� ��czenia si� ze swoj� wewn�trzn�duchow� energi� i podnoszenia jej poziomu. By�o mi to zreszt�ogromnie pomocne, zwa�ywszy na wszystko, co sta�o si� z Mar-jorie. Sp�dza�em teraz wiele czasu samotnie i by�em bardziej ni�kiedykolwiek dot�d �wiadomy swoich intuicji i sn�w, a tak�ewyrazisto�ci wn�trz czy krajobraz�w. Problem tkwi� gdzie in-dziej. Nie mog�em zrozumie�, dlaczego owe zbiegi okoliczno�cii specjalne przypadki, maj�ce wed�ug Manuskryptu nast�powa�po pojawieniu si� intuicji, zdarza�y si� tak sporadycznie.Powiedzmy na przyk�ad, �e skupia�em ca�� swoj� energi�i rozwa�a�em jakie� niezwykle istotne dla mnie pytaniezazwyczaj otrzymywa�em bardzo jasn� wskaz�wk�, co zrobi� albogdzie szuka� odpowiedzi. A jednak, mimo �e szed�em za t�wskaz�wk�, nic wa�nego si� nie dzia�o. Nie znajdowa�em �adnegoprzes�ania, �adnych zbieg�w okoliczno�ci ani dalszych drogowskaz�w.Najcz�ciej bywa�o tak w�wczas, gdy intuicyjnie pragn��emzbli�y� si� do jakiej� osoby, kt�r� ju� do pewnego stopnia zna�em,na przyk�ad do dawnego kolegi czy kogo�, z kim na co dzie�spotyka�em si� w pracy. Czasem zdarza�o si�, �e ta osoba i jaodkrywali�my nowe wsp�lne zainteresowania, ale r�wnie cz�stomoja inicjatywa spotyka�a si� z ca�kowit� oboj�tno�ci� lub wr�czodrzuceniem, mimo mych szczerych wysi�k�w, by przesy�a� tejosobie energi�. Najgorzej za� bywa�o, kiedy wszystko zaczyna�osi� bardzo dobrze i ekscytuj�co, a potem wymyka�o si� jako� spodkontroli i w ko�cu wygasa�o i umiera�o, zostawiaj�c po sobiejedynie nieoczekiwan� irytacj� i gorycz.Takie pora�ki nie zrazi�y mnie do samej metody, zda�em sobiejednak spraw�, �e czego� mi jeszcze brakuje, bym na d�u�sz� met�m�g� �y�, praktykuj�c Wtajemniczenia. W Peru kierowa�em si�duchem chwili, cz�sto dzia�a�em spontanicznie, z wiar�, kt�rarodzi si� z desperacji. Jednak�e po powrocie do domu, kiedy zn�wznalaz�em si� w swoim normalnym �wiecie, cz�sto otoczonyprzez zdecydowanych sceptyk�w, wyda�o mi si�, �e trac� pew-no��, czy te� mocn� wiar� w to, �e moje intuicje i przeczuciarzeczywi�cie mnie dok�d� zaprowadz�. Najwidoczniej istnia�ajaka� istotna cz�� tamtej wiedzy, o kt�rej zapomnia�em... a mo�ew og�le jej jeszcze nie odkry�em...?- Nie jestem pewien, co mam teraz robi� - naciska� kolegaCharlene. - Zdaje si�, �e ona ma siostr�, gdzie� w Nowym Jorku.Nie wie pan, jak si� z ni� skontaktowa�? Albo z kimkolwiek, ktom�g�by wiedzie�, gdzie ona jest?- Przykro mi, ale nie wiem. Charlene i ja dopiero co odno-wili�my bardzo star� przyja��. Nie pami�tam ju� nikogo z jejkrewnych; nie znam te� jej obecnych znajomych.- C�, w takim razie pewnie dam zna� na policj�, chyba �ema pan lepszy pomys�.- Nie, my�l�, �e tak b�dzie rozs�dnie. Czy s� jeszcze jakie�tropy?- Tylko taki dziwny rysunek, to chyba mo�e by� opis miej-sca. Trudno powiedzie�.P�niej przefaksowa� mi ca�� kartk�, kt�r� znalaz� w pokojuCharlene, w��cznie ze szkicem, na kt�rym by�a masa przecinaj�-cych si� linii i liczb, z niejasnymi notatkami na marginesach.Kiedy siedzia�em w swoim pokoju, por�wnuj�c rysunek do mapyw Atlasie Potudnia, znalaz�em co�, co, jak podejrzewa�em, mog�oby� w�a�nie tym miejscem. Potem zobaczy�em w wyobra�ni �ywyobraz Charlene, ten sam, kt�rego do�wiadczy�em w Peru, kiedypowiedziano mi o istnieniu Dziesi�tego Wtajemniczenia. Czyzatem jej znikni�cie mia�o jaki� zwi�zek z Manuskryptem?Powiew wiatru dmuchn�� mi w twarz i zn�w spojrza�em nakrajobraz w dole. Daleko po lewej stronie, na zachodnim brzegudoliny mog�em dostrzec rz�d dach�w. To zapewne by�o miasteczko,kt�re Charlene zaznaczy�a na mapie. Wsadzi�em kartk� dokieszeni kurtki, wr�ci�em na drog� i wsiad�em do samochodu.Miasteczko by�o niewielkie - dwa tysi�ce mieszka�c�w, jakg�osi� znak przy pierwszych i jedynych �wiat�ach. Wi�kszo�� biuri sklep�w znajdowa�a si� przy jedynej ulicy, biegn�cej wzd�u�brzegu strumienia. Przejecha�em przez skrzy�owanie, zauwa�y-�em motel w pobli�u wjazdu do Parku Narodowego i wjecha�emna parking, kt�ry przylega� r�wnie� do restauracji i baru. W�r�dos�b wchodz�cych do restauracji by� wysoki m�czyzna o �niadejcerze i kruczoczarnych w�osach, kt�ry ni�s� du�y pakunek. Od-wr�ci� g�ow� i na chwil� nasze spojrzenia si� spotka�y.Wysiad�em, zamkn��em samoch�d i pod wp�ywem nag�egoimpulsu zdecydowa�em, �e zanim zamelduj� si� w motelu, zajrz�do restauracji. W �rodku by�o prawie pusto - tylko kilku autosto-powicz�w przy barze i...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]