[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miona jako corka voldzia, jej matka odszukana przez voldzia i....cale perypetie;p
/- HURRA! - słychać było w całym domu przy ulicy Oracle Street, który był zamieszkany przez małżeństwo z dorastającą córką.
- Coś się stało? - kobieta wbiegła do pokoju dziewczyny, skąd dochodziły wrzaski.
- Nareszcie! - krzyczała brązowo-włosa dziewczyna.
- Nareszcie co? - dopytywała się kobieta.
- Mamo, dostałam zaproszenie do Nory - mówiąc to, była uśmiechnięta od ucha do ucha. - Ron pisze, że zapraszają mnie na resztę wakacji do siebie - pomachała listem, trzymanym w ręku.
- A kiedy masz zamiar jechać? - spytała pani Granger.
- Poczekaj... - powiedziała, śledząc wzrokiem kartkę od przyjaciela. - Tu jest napisane, że... dzisiaj o 11!
- Kochanie, a czy zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz jest godzina 10.40, a ty stoisz przede mną w samym szlafroku? - zaśmiała się.
- Rany! Masz rację! Byłam tak podekscytowana, że zupełnie o tym zapomniałam!
- Więc jeśli chcesz się wyrobić, radziłabym ci się od razu zabrać do roboty, bo nie zdążysz.
- Dobra, mamo. Tylko się ubiorę.
- A kto się za ciebie spakuje moja droga?
- Oto nie musisz się martwić - uśmiechnęła się Hermiona. - Zrobiłam to już dawno.
- Wiedziałaś, że cię zaproszą? - spytała zaskoczona pani Granger.
- Nie. Miałam nadzieję, że to zrobią. Dobra mamo, muszę cię niestety wyprosić, bo jak sama zauważyłaś , muszę się ubrać - powiedziała dziewczyna, zamykając drzwi za matką.
"Jeszcze jakieś piętnaście minut" - pomyślała, siadając na kanapie. - "W co by się tu ubrać...?"
Wstała z łóżka i podeszła szybko do szafki, po czym wyjęła z niej jeansowe rybaczki i biały top. Wbiegła szybko do łazienki, by umyć zęby i nałożyć delikatny makijaż.
- Dzień dobry - usłyszała na dole męski głos.
- Dzień dobry, chłopcy - usłyszała odpowiedź swojej mamy. - Wejdźcie, Hermiona jeszcze się przygotowuje. Może czekając na nią, poczęstujecie się ciasteczkami i kawą?
- Dziękujemy, pani Granger, ale niestety nie mamy za bardzo czasu - powiedział Harry, a Ron zamknął usta z niezbyt zadowoloną miną. - Przybyliśmy tylko po Hermionę. To i tak jest bardzo niebezpieczne, ze zapuszczamy się tu sami.
- No trudno - westchnęła kobieta. - Mam nadzieję, że następnym razem będę mogla was lepiej ugości.
- Dziękujemy bardzo - powiedział Harry, uśmiechając się do kobiety.
- No już jesteś - powiedziała nagle pani Granger, zerkając na schody, którymi właśnie schodziła jej córka.
- Cześć - brązowo-włosa zwróciła się do przyjaciół.
- Cześć Hermiona - Harry uśmiechnął się do przyjaciółki.
-Wyglądasz bos... - zaczął rudy, ale po chwili się powstrzymał przed wypowiedzeniem zdania do końca. - Fajnie cię widzieć.
- Dzięki Ron, was też.
- Nie chcę przerywać,ale niestety musimy już wracać do Nory - odezwał się Harry.
- No tak. - zaczęła Hermiona. - Do zobaczenia, mamo. Pożegnaj tatę ode mnie. Szkoda, że dzisiaj akurat musi pracować - westchnęła. - No nic, do zobaczenia - przytuliła matkę i pocałowała ją w policzek. - W następne wakacje będę z powrotem.
- No ja mam nadzieję - uśmiechnęła się kobieta. - Lećcie już, bo inaczej cię nie puszczę.
-Jasne.A gdzie są moje bagaże?
- Czekają już na ciebie w moim domu - uśmiechnął się rudzielec i zwrócił się do matki dziewczyny - dziękujemy za tak miłe przyjęcie. Do widzenia. Proszę pozdrowić męża.
- Dziękuję bardzo. Na pewni to zrobię. Uważajcie na siebie dzieciaki.
- Jakie dzieciaki? - zawołała Hermiona.
- No dobra - mrugnęła do córki, po czym zamknęła za nimi drzwi.
- Teleportacja? - spytała przyjaciół,a oni kiwnęli tylko głowami.
- Tam nie powinno być mugoli - Harry wskazał na opuszczoną uliczkę, w którą weszli bez słowa.
Po paru minutach byli już na miejscu. Hermiona nie mogła powstrzymać się przed podziwianiem tego miejsca. Dom Weasley'ów nic się nie zmienił przez te lata, ale miał w sobie to coś. I nie chodziło tu tylko i wyłącznie o o magię, z którą można było się spotkać na każdym kroku. Tu mieszkali ludzie najbliżsi jej sercu. Każdy był dla niej wyjątkowy. Pani Weasley, wspaniała, opiekuńcza osoba, która podzieliłaby się z nimi wszystkim co ma. Pan Weasley, ostatnio rzadko bywał w domu ze względu na pracę, ale wnosił do towarzystwa taką jakąś energię, wesołość. Bliźniaki... Z nimi jest zawsze najwięcej zabawy. Szkoda, że już nie chodzą do Hogwartu. Z Charliem i Bill'em mało się widywała, ale zapewne są fantastyczni. W końcu to Weasley'owie! No i jeszcze Ginny i Ron. Ginny, jej najlepsza przyjaciółka, z którą się już dawno nie widziała, ale którą kocha jak własną siostrę. Ron, również przyjaciel. Dla niego zrobiłaby wszystko. Znają sie od pierwszej klasy.
- Chodźmy - wyrwał ją z zamyślenia głos Rona.
- OK - odpowiedziała wesoło.
- Hermiona!!! - usłyszała, jak tylko drzwi wejściowe się uchyliły.
- Cześć Ginny - przywitała przyjaciółkę, która rzuciła jej się w ramiona.
Po ciepłym powitaniu ze strony państwa Weasleyów, każdy rozszedł się do swojego pokoju.
Ginny zabrała przyjaciółkę do siebie.
- Opowiadaj! - zawołała ruda, zamykając za sobą drzwi sypialni. Hermiona siedziała na łózku i przyglądała się bacznie dziewczynie.
- Co mam ci opowiadać? - zaśmiała się.
- Wszystko! Jak wakacje? Poderwałaś kogoś?
- Ha ha ha! Daj spokój! Ja?!
- Co w tym dziwnego - spytała Ginny siadając obok niej.
- To, że to ja! - brązowo-włosa śmiała się w najlepsze. - Ginny, ja i chłopcy? Przestań...
- To jest śmieszne! - zawołałą rudowłosa.
- Co? - spytała Hermiona przypatrując się bacznie przyjaciółce.
- Nie mów mi, że zupełnie cię nie interesują.
- W sumie nie, nie mam na to czasu, bo... - nie skończyl bo Ginny wpadła jej w słowo.
- Bo interesuje cię tylko nauka, tak?
- I co z tego?
- Masz siedemnaście lat.
- Jeszcze nie - przerwała jej. - W październiku kończę.
- Masz prawie siedemnaście lat - kontynuowała. - Nigdy nie miałaś chłopaka. A nie, sorry - dodała , widząc jak Hermiona otwiera już usta, by coś powiedzieć. - Wiktor. Co z nim?
- Jesteśmy przyjaciółmi - odpowiedziała szybko.
- Ale byliście ze sobą, co nie?
- Nie... Byliśmy tylko razem na balu i... - Hermiona spłonęła rumieńcem.
- I całowaliście się?
- No tak.
- I co? Nie podobało ci się? - wypytywała podekscytowana Ginny.
- No... - Hermiona jeszcze bardziej się zarumieniła.
- No widzisz! To jest fajne! - zawołała ruda i nagle spytała - Podoba ci się ktoś?
- Nie - odpowiedziała od razu.
- A Ron?
- Co Ron?
- Nie jestem ślepa. Widzę co się święci - zaśmiała się rudowlosa. - Dobrze wiem, że was do siebie ciągnie.
- Nie prawda! - zawołała Hermiona, trochę ze złością, trochę zawstydzona.
- Przestań. Mi możesz powiedzieć przecież prawdę.
- Taka jest prawda.
- Daj w końcu spokój. Nie jesteśmy juz dziećmi. Wiem co widzę i znam was obu znakomicie.
- Więc co chcesz przez to powiedzieć? - spytała Hermiona.
- To, że ty mu się podobasz , a on tobie. Poczekaj - powiedziała, podnosząc rękę i widząc, że jej przyjaciółka chce coś jeszcze powiedzieć. - Daj mi skończyć. Widzę co się święci już od ładnych paru lat. Kłócicie się bez przerwy, ale w końcu, kto się czubi, ten się lubi. Na balu bożonarodzeniowym, kiedy przyszłaś z Wiktorem, Ron był strasznie naburmuszony, aż wściekły, zazdrosny. Przed tym zajściem, Krum był jego idolem, a potem co? On takiej nienawiści nawet nie przejawiał w stosunku do Malfoya - obie dziewczyny się zaśmiały.
- Co tu tak wesoło? - usłyszały, gdy w otwartych drzwiach stanęli Ron i Harry.
- A nic takiego - powiedziała Ginny, śmiejąc się cały czas.
- No, na pewno. Nie chciałbym byc tym, który był obiektem waszej radości - uśmiechnął się rudzielec. Dziewczyny spojrzały na siebie bez slowa i zaczęły jeszcze głośniej się śmiać.
- Niestety musimy przerwać waszą dobrą zabawę, bo pani Weasley chce, abyśmy wybrali sie na Pokątną. Tyle, że tym razem wybieramy się sami - poinformował ich Harry.
- Sami idziemy? W czwórkę? - spytała Ginny, nie mogąc uwierzyć, że jej mama puściła ich bez opieki w tak niebezpiecznych czasach.
- No, mówię przecież - zaśmiał się Potter.
- Kiedy wyruszamy? - spytała Hermiona.
- Teraz - odpowiedział.
- I dopiero teraz nam o tym mówicie, tak?! Zejdźcie na dół i poczekajcie na nas na dole. Musimy się przygotować - Ginny wygoniła chłopców z pokoju. Zdążyły tylko usłyszeć słowa Rona: "Ach te dziewczyny..." - W co się ubierasz? - spytała przyjaciółkę.
- Hmmm - usłyszała tylko ruda, gdy Hermiona podeszła do swojej torby i zaczęła w niej grzebać.
- To było fajne - powiedziała, widząc jak Hermiona odrzuciła na bok krótką białą spódniczkę.
- Nie dla mnie - zaśmiała się brązowo-włosa.
- Jak to nie dla ciebie? Masz ładne, długie zgrabne nogi!
- Tu nie chodzi o to. Ja... głupio mi w takiej chodzić po domu, a co dopiero pójść gdzieś, gdzie jest mnóstwo ludzi.
- Nie przesadzaj. Nie mów, że aż taka wstydliwa jesteś.
- Jestem.
- Ja ci udowodnię, że warto w niej pójść. Załóż ją.
- Nie ma mowy!
- Jeśli jej nie założysz, będę zła.
- No dobra... - westchnęła niezbyt zadowolona Gryfinka. - Ale ten jeden, jedyny raz.
- Jak chcesz, ale jestem pewna, że będziesz w niej chciała jeszcze chodzić - mrugnęła do przyjaciółki.
Ostatecznie Hermiona ubrała białą spódniczkę i czarny gorset, który bardziej uwydatniał jej kształty. Ginny miała na sobie krótką, jeansową spódniczkę, do której dopasowała biały top wiązany na szyi.
- Nareszcie! - zawołał Harry, gdy dziewczyny zjawiły się w kuchni po godzinie. - Ile można się przygotowywać?
- Jesteśmy kobieta... - zaczęła Ginny, ale Harry jej przerwał:
- Nieważne - uśmiechnął się. - Chyba nie chcę wiedzieć, jakie macie usprawiedliwienie.
- Najważniejsze, że warto było czekać - wpadł mu w słowo Ron.
- Dzieciaki, później sobie pogadacie, teraz wskakujcie do kominka - powiedziała pani weasley, podając każdemu po trochu proszku Fiuu w obie strony.
- Nienawidzę tego!! - zawołała Ginny, gdy wynurzyła się jako pierwsza z kominka w pubie przy ulicy Pokątnej.
- Nie ty jedna... - dodała Hermiona, idąc tuż za nią.
- Dość marudzenia - powiedział Harry, starając się powstrzymać śmiech. - Gdzie najpierw?
- Książki - powiedziała Ginny. - Potem składniki do eliksirów i tak dalej... No i... - spojrzała na list, który dostała od dyrektorki. - suknia??
- Co? - spytała zdziwiona Hermiona.
- Tu jest napisane, że w tym roku będzie potrzebna szata wyjściowa.
- Super! - zawołał Ron. - Impreza się szykuje!
- Tylko ciekawe z jakiej okazji... - Hermiona się zamyśliła.
- Nie interesuje mnie to za bardzo - odrzekł Ron.
- Wiecie co? Tak sobie myślę - zaczęła Hermiona. - Że te zakupy mogą nam zająć cały dzień, jeśli nie więcej.
- Więc co proponujesz? - spytał Harry.
- Może ja z Ginny pójdziemy po podręczniki, wy idźcie po resztę, a później spotkamy się i pójdziemy na lody. Na końcu po szaty wyjściowe.
- OK -zgodzili się.
Zakup podręczników dla siebie i chłopaców, dziewczynom zajęło zaledwie parę minut. Obładowane książkami skierowały się do lodziarni, w której umówiły się z chłopcami.
BUM!
Hermiona upadła na ziemię, a wszystkie pakunki leżały porozrzucane na ziemi.
- Przepraszam... - usłyszała znajomy głos. Chłopak wstał i dopiero po chwili zauważył na kogo wpadł. - O, szlama na zakupach - powiedział ze swoim słynnym perfidnym uśmieszkiem.
- Nie twoja sprawa - odrzekła Hermiona, podnosząc swoje rzeczy.
Malfoy spojrzał na nią z góry i poszedł w swoją stronę.
Brązowo-włosa złapała się na tym, że przygląda się jego plecom. Po chwili się opamiętała.
- Poczekaj, pomogę ci - usłyszała głos Ginny, który wyrwał ją z zamyślenia. - Nie warto się nim przejmować.
- Wiem - powiedziała tylko i obie doszły do miejsca , w którym miały być już chwilę temu.
- Co tak długo? - spytał Ron. - Kolejki?
- Nie... - odpoweidziała Ginny. - Malfoy...
- Co on zrobił? - spytał rudzielec zaciskając pięści.
- To co zwykle - odrzekła szybko Hermiona. - Ale nie warto o tym mówić. Szkoda sobie psuć humor w taki ladny dzień.
- Racja - powiedział Harry.
- Poczekajcie chwilę - powiedziała ruda. - Zaraz wrócimy, idziemy zamówić coś.
- Nie musicie, zamówienie zaraz przyjdzie - powiedział Potter. - Wszystko na mój rachunek - zaśmiał się.
- To w takim razie korzystamy - zaśmiały się dziewczyny.
- Wszystko co dobre szybko się kończy - powiedziała Ginny pół godziny później. - Trzeba iść szukać szat.
- Racja - odezwała się Hermiona. - Znowu się rozdzielamy?
- Po co? U Madame Maryss są szaty i dla kobiet i dla mężczyzn -powiedział Ron.
- Więc chodźmy.
Przyjaciele doszli do sklepu, który wyróżniał się od pozostałych. Był o wiele większy od sklepików, znajdujących się w jego pobliżu. Weszli do środka.
- To wy w prawo, my w lewo - powiedziała Hermiona do chłopców i razem z Ginny poszły do działu sukien na każdą okazję.
- Ta jest piękna! - zawołała po chwili Ginny, trzymając w rękach długą zieloną sukienkę.
- Idź ją przymierz - zaproponowala brązowo-wlosa. - Ja tu cały czas będę.
- OK.
- To chyba przeznaczenie, że widzimy się już po raz drugi w ciągu jednego dnia - usłyszała za sobą i automatycznie się obróciła.
- Nie bądź śmieszny Malfoy - zakpiła i wróciła do poprzedniej czynności.
Malfoy stanął obok niej i również przegrzebywał suknie.
- O widzę, że też szukasz kreacji dla siebie - zadrwiła Hermiona.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Wiesz, nie bardzo ci wyszła ta kpina.
Hermiona nie odpowiedziała.
- Bardzo ładna sukienka... - powiedział, nie patrząc nawet na dziewczynę, po czym wyszedł ze sklepu.
Hermiona zerknęła jeszcze za siebie, czy aby na pewno wyszedł i podeszła do sukienki, która mu wpadła w oko.
Brązowa sukienka z gorsetem. Nie mogła się powstrzymać i pobiegła z nią do przymierzalni. Gdy ją zakładała powtarzała sobie w duchu: "To nie dlatego, ze mu się podobala, to nie dlatego, ze mu się podobała..."
- Biorę ją! - powiedziała sama do siebie, podziwiając się w lustrze.
- Myślałem, ze zaraz zwariuję! - zawołał Ron, gdy dziewczyny wyszły ze sklepu z pakunkami w rękach. - Godzina wybierania sukienki...
- Nie przesadzaj - uśmiechnęła się do niego Hermiona.
Czwórka przyjaciół skierowała się do pubu, z którego mieli wrócić do Nory.
- Akurat zdążyliście na obiad - przywitała ich pani Weasley.
- To dobrze, zgłodniałem - odrzekł Ron.
###
- Dziękujemy pani Weasley, to było wyśmienite - powiedziała Hermiona.
- Nie ma za co, moja droga. Idźcie teraz na górę odpocząć jak chcecie.
- A może pogramy w miniquidditcha? - zaproponowała ruda. Chłopcy się do razu zgodzili, zaś Hermiona powiedziała:
- Ja jestem trochę zmęczona... Wybaczcie, ale pójdę odpocząć.
- Jasne - odpowiedzieli, a brązowo-wlosa wspięła się schodami do sypialni Ginny. Od razu rzuciła się na łózko.
Jej myśli zaczęły krążyć wokół wysokiego, przystojnego blondyna. Jego pięknych stalowych oczu.
- Dość! Przestań! - zawołała sama do siebie. - To Malfoy! A nie chłopak dla ciebie!
- Hermiona... Hermi... Obudź się...
- Co... Coś sie stało? - spytała brązowo-wlosa nieprzytomnie, siadając na łóżku.
- Przysnęłaś.
- Ile spałam? - spytała przecierając oczy dlonią.
- jakieś trzy godziny. Za niecałą godzinę mama robi kolację. - Ginny usiadła obok przyjaciółki. - jak się czujesz?
- Dobrze - Hermiona uśmiechnęła się a ruda odwzajemniła uśmiech i zagadała.
- nawet mi nie zążyłas pokazać swojej sukienki.
- Więc się odwróć - powiedziała hermiona wyciągając sukienkę. Ruda posłusznie wykonała polecenie. - Już - odezwała się po chwili brązowowłosa.
- Uuuuuaaaauuuu - wydusiła z siebie Ginny na widok przyjaciółki.
Podziw dziewczyny był jak najbardziej uzasadniony. Hermiona miała na sobie nową sukienkę, która wyglądała jakby była na niej szyta. Długa brązowa kreacja uwydatniała jej kobiece kształty. Nie mogła się powstrzymać przed myślą, co spowodowało jej zainteresowanie ową suknią. Starała się jednak o tym nie myśleć.
- Ona jest cudna dodała ruda z szeroko otwartymi oczami.
- Wiem - zaśmiała się Gryfonka. - Jednak gorset mnie troch....jakby to powiedzieć... odrzuca... Ale cała suknia jest piękna.
- Ten gorset to właśnie największy jej atut! - zawołała Ginny, patrząc na przyjaciółkę, jak na wariatkę.
- No, ale.. - Hermiona zawahała się przez chwilę. - Masz rację - uśmiechnęła się szeroko. - A teraz, w tył zwrot! Chcę się przebrać.
*****
- Dlaczego to, co najlepsze trwa tak krótko... - zdychała Ginny, gdy razem z przyjaciółmi i rodzicami czekała na King's Cross.
- Wakacje... - mruknął w odpowiedzi Ron. - W sumie ostatnie, co nie Ostatni rok w Hogwarcie...
- Ten czas strasznie szybko upływa... - dodał Harry.
- Macie rację - odezwał się pan Weasley. - A teraz niestety musicie juz lecieć. zaraz pociąg rusza.
Przyjaciele pożegnali się z państwem Weasley i udali się do pociągu.
- To jak? - zagadał Harry, gdy znaleźli się już w szkolnej lokomotywie. - Szukamy przedziału?
- No niestety... - mruknął Ron. Ja muszę iść do przedziału prefektów, a Hermiona jako prefekt naczelny musi obchodzić korytarze z drugim prefektem naczelnym, co nie? - zwrócił się do przyjaciółki, która niechętnie pokiwała głową.
- Ale najpierw muszę się stawić w przedziale prefektów, by wysłuchać dokładne instrukcje - wyrecytowała. - Do zobaczenia.
- Cześć - odpowiedziała Ginny.
- Nie mogę w to uwierzyć - zagadał Ron. - Ostatni rok... Zbyt wiele wspomnień się wiąże ze szkołą.
- Prawda, ale niestety taka jest kolej rzeczy...
Nim się obejrzeli byli już na miejscu. Ron otworzył drzwi przedziału i wpuścił najpierw dziewczynę, po czym wszedł za nią. Była już tam profesor McGonnagall i pozostali prefekci.
- Witam - zagadała nauczycielka. - Jak już wiecie, jesteście na siódmym roku, więc wśród was musiałam wybrać dwójkę prefektów naczelnych, którzy będą musieli dopilnować porządku w szkole.
Uczniowie pokiwali głowami, co miało oznaczać, że zrozumieli jej slowa.
Hermiona rozejrzala się po pomieszczeniu. Wędrowała wzrokiem po wszystkich, aż zatrzymał się na dłużej na pewnym blondynie.
Po chwili się opamiętała i spuściła wzrok, a nauczycielka kontynuowała:
- Chciałabym wam oznajmić, że spośród was wybrałam Hermionę Granger - dziewczyana się zarumieniła, a tą wiadomośc powitano oklaskami. - Zaś drugim prefektem naczelnym będzie pan Draco Malfoy.
- Co?! - zawołał Ron, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. ...