[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne McCaffrey Jeźdźcy Smoków
. 10 .
Jeźdźcu smoków - znaj swą miarę:
Chciwość jest dla Weyru zgubą.
Czyń jak każą prawa stare,
Aby smoków kraj był chlubą.
F'lar przebudził się nagle. Przysłuchiwał się uważnie. Uspokoił się, gdy usłyszał zadowolony pomruk Mnementha. Spiżowy smok usadowił się na występie skalnym na zewnątrz weyr królowej. Poniżej, w kraterze panował spokój i porządek.
Było spokojnie, ale inaczej. F'lar odczuł to natychmiast dzięki oczom i zmysłom Mnementha. Przez noc zaszła w Weyr zmiana. F'lar pozwolił sobie na szeroki uśmiech zadowolenia z burzliwych wydarzeń poprzedniego dnia. Machnął ręką. Nie wszystko musiało pójść gładko.
Coś się zdarzyło, przypomniał mu Mnementh. Kto zawołał K'neta i jego z powrotem? F'lar zamyślił się. Mnementh powtórzył tylko, że został wezwany z powrotem. Dlaczego nie rozpoznał informatora?
F'lar się nagle zaniepokoił.
- Czy F'nor pamiętał, by... - zaczął głośno.
F'nor nigdy nie zapomina twoich poleceń, zapewnił go z rozdrażnieniem Mnementh. Canth powiedział mi, że dzisiaj o brzasku Czerwona Gwiazda pojawiła się na wierzchołka Skalnego Oka. Słonce wciąż pozostaje poza wierzchołkiem.
F'lar niecierpliwie przeczesał palcami włosy.
- Na wierzchołek Skalnego Oka. Czerwona Gwiazda jest wciąż bliżej i bliżej - dokładnie tak, jak przewidziały stare kroniki. A gdy promienie Szkarłatnej Gwiazdy zaświecą o brzasku na obserwatora poprzez Skalne Oko, zwiastuje to zbliżające się niebezpieczeństwo i... Nici.
Trudno dać inne sensowne wyjaśnienie tego, dlaczego tak starannie ułożono piramidę z gigantycznych kamieni na szczycie Benden. Ani uzasadnienie jej odpowiedników na wschodnich ścianach każdego z pięciu opuszczonych Weyrów.
Najpierw Skalny Palec, na którym wschodzące słońce balansuje krótko o świcie podczas zimowego zrównania dnia z nocą. Potem, dwie długości smoka za nim, olbrzymi, sięgający do piersi wysokiego człowieka, prostokątny Gwiezdny Kamień. Na jego wypolerowanej powierzchni wyryte były dwie strzałki: jedna wskazywała na wschód, ku Skalnemu Palcowi, a druga skierowana lekko na północny-wschód, wycelowana była dokładnie w Skalne Oko.
Pewnego ranka, niedługo już, obserwator spojrzy przez Skalne Oko i napotka zgubne migotanie Czerwonej Gwiazdy. A potem... Odgłosy energicznego pluskania przerwały refleksje F'lara.
Przypomniał sobie, że to Lessa bierze kąpiel. Pluskała się śliczna i naga... Przeciągnął się z rozkoszą, wspominając jak go Lessa przyjmowała w tej kwaterze. Nie miał się na co uskarżać. Cóż to za lot! Zachichotał cicho.
Ze swego legowiska na skalnym występie Mnementh skomentował, że byłoby lepiej, gdyby F'lar przyjrzał się dokładniej swojemu postępkowi z Lessą.
Doprawdy? - zdziwił się F'lar.
Mnementh enigmatycznie powtórzył swoje ostrzeżenie, ale F'lar wyśmiał go. Był tak pewny siebie.
Nagle coś zaalarmowało smoka.
Mnementh poinformował dowódcę skrzydła, że obserwatorzy wysłali jeźdźca, aby dokonał rozpoznania chmur pyłu, które było widać na równinie poniżej jeziora Benden.
F'lar pospiesznie wstał. Zebrał swoje porozrzucane odzienie i ubrał się. Zapinał właśnie szeroki pas jeźdźca, gdy uchyliła się zasłona od pomieszczenia kąpielowego. Naprzeciwko niego stanęła ubrana Lessa.
Wciąż się dziwił, że jest taka szczupła. Nieodpowiednia powłoka fizyczna dla takiej siły umysłu. Świeżo umyte włosy spadały Lessie na czoło. W jej oczach nie było śladu wzbudzonej przez smoki namiętności, której doznali razem wczorajszego dnia. Nie było też w niej żadnej życzliwości. Ani trochę ciepła. Czy to jest to, co miał na myśli Mnementh? O co chodziło tej dziewczynie?
Mnementh znowu zaalarmował swego jeźdźca. F'lar zacisnął szczęki. Intelektualne porozumienie, które muszą osiągnąć, będzie musiał odłożyć aż do czasu, gdy wszystko się uspokoi. Ze swej strony przeklinał R'gula za tak bezceremonialne obchodzenie się z Lessą. Ten człowiek nieomal zniszczył władczynię Weyr, podobnie jak niemal zrujnował Weyr.
W porządku, teraz F'lar, jeździec spiżowego Mnementha, jest władcą Weyr i wszystko zmieni. Tyle jest przecież do zmienienia. Tyle jest do zmienienia, sucho potwierdził Mnementh. Lordowie posiadłości zbierają siły na równinie nad jeziorem.
- Mamy kłopot - oznajmił Lessie na powitanie F'lar. Nie wydawała się wcale tym zatrwożona.
- Lordowie przybyli, aby zaprotestować? - zapytała zimno. Pomimo że podejrzewał ją o doprowadzenie do tego, to jednak podziwiał jej zimną krew.
- Byłoby lepiej, gdybyś mnie pozostawiła prowadzenie najazdów. K'net jest wciąż jeszcze chłopcem i trzeba go trzymać z dala od zabawiania się takimi rzeczami.
Lessa uśmiechnęła się tajemniczo. F'lar zastanawiał się przez chwilę, czy dziewczyna aby wszystkiego nie przewidziała. Gdyby Ramoth nie wzniosła się wczoraj, dzisiaj wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Czy i w tym maczała palce?
Mnementh uprzedził go, że R'gul jest na występie skalnym. Zachowuje się arogancko i jest oburzony - skomentował smok. Uważa, że jego autorytet został zachwiany.
-Jeśli mu pozostała choć krztyna autorytetu-warknął na głos F'lar, całkowicie przebudzony. Był zadowolony z wydarzeń, pomimo że przebiegały zbyt szybko.
- R'gul?
W tym co robi jest bardzo bystra, pomyślał F'lar.
- Chodź dziewczyno. - Gestem wskazał jej weyr królowej. Scena, którą miał rozegrać z R'gulem, powinna wyrównać rachunki za ten wstydliwy dzień, w Sali Obrad, dwa miesiące temu. Zarówno Lessa jak i on wspominali ten dzień z upodobaniem.
Skoro tylko weszli do weyr, z przeciwnej strony wpadł z hałasem R'gul. Za nim dreptał podekscytowany K'net.
- Poinformował mnie obserwator - zaczął R'gul - że do tunelu zbliża się wielka masa uzbrojonych ludzi z chorągwiami wielu posiadłości. Obecny tu K'net - R'gul był wściekły na chłopaka przyznaje się, że systematycznie rabował; zachowywał się wbrew wszelkiemu rozsądkowi i wbrew moim rozkazom. Oczywiście, zajmiemy się nim później - obiecał złowieszczo - to znaczy, jeśli pozostanie cokolwiek z Weyr po tym, jak dotrą do nas lordowie. Odwrócił się w stronę F'lara. Skrzywił się, gdy zobaczył, że F'lar uśmiecha się do niego szeroko.
- Nie stój tak - ryknął R'gul. - Nie ma się z czego śmiać. Musimy się zastanowić, jak ich sobie zjednać.
- Nie R'gulu - zaprzeczył F'lar, wciąż uśmiechając się. - Dni zjednywania lordów skończyły się.
- Co? Czyś ty stracił rozum?
- Nie. Ale ty straciłeś szacunek dla prawa - powiedział F'lar, jego uśmiech raptownie zniknął, a twarz stała się surowa.
R'gul gapił się osłupiały na F'lara, nic nie rozumiejąc.
- Zapomniałeś o pewnym bardzo ważnym fakcie - kontynuował bezlitośnie F'lar. - Polityka zmienia się, gdy zmienia się władca Weyr. Ja, F'lar, jeździec Mnementha, jestem teraz władcą Weyr.
W tym momencie do sali weszli S'lel, D'nol, T'bor i S'lan. Znieruchomieli, nie rozumiejąc jeszcze, co zaszło.
F'lar cierpliwie czekał. Wkrótce dotrze do nich, że to on jest teraz władcą Weyr.
- Mnementh - powiedział na głos - wezwij wszystkich zastępców dowódców skrzydeł oraz brunatnych jeźdźców. Mamy do ogłoszenia kilka zarządzeń, zanim nasi... goście przybędą. Ponieważ królowa śpi, proszę was do Sali Obrad. Prowadź, władczyni Weyr.
Zrobił krok w bok, pozwalając minąć się Lessie. Zauważył, że lekko się zarumieniła. Nie umiała jeszcze panować nad swoimi emocjami.
Gdy zajęli miejsca za stołem obrad, do sali zaczęli napływać brunatni jeźdźcy. F'lar zaobserwował subtelną różnicę w ich postawach. Byli bardziej wyprostowani. Wiszące w powietrzu podniecenie zastąpiło atmosferę klęski i frustracji. Poza tym nic się nie zmieniło, a dzisiejsze wydarzenia powinny przywrócić dumę z Weyr i racje ich istnienia.
Dużymi krokami weszli F'nor i T'sum, jego osobiści zastępcy. Nie było wątpliwości cu do tego, że są pełni dumy i w doskonałych humorach. Patrzyli wokół, prowokując każdego do próby podważenia ich zaszczytnej pozycji; T'sum zatrzymał się w łukowato sklepionym przejściu, a F'nor pomaszerował szybko wokół sali na swoje miejsce za tronem F'lara. F'nor zatrzymał się, aby złożyć dziewczynie pełen szacunku, głęboki ukłon. F'lar zauważył, że zarumieniła się i spuściła oczy.
- Któż to przybywa do naszych bram, F'norze? - zapytał uprzejmie nowy władca Weyr.
- Lordowie z Telgar, Nabol, Fort i Keroon, by wymienić tylko główne chorągwie - odpowiedział w podobnym tonie F'nor. R'gul podniósł się gwałtownie ze swojego krzesła, ale zauważył groźny grymas na twarzach brunatnych jeźdźców. Z jękiem opadł z powrotem na krzesło. Siedzący za nim S'lel zaczął coś mruczeć.
- Ilu ich?
- Więcej niż tysiąc. Karni i dobrze uzbrojeni - zrelacjonował obojętnie F'nor.
F'lar posłał swojemu zastępcy karcące spojrzenie. Dobrze, że jest pewny siebie, ale widać przecież, że sytuacja jest bardzo ciężka.
- Przeciwko Weyr? - sapnął S'lel.
- Czy jesteśmy jeźdźcami smoków czy tchórzami? - warknął, zrywając się D'nol. Walnął pięścią w stół. - To jest ostateczna zniewaga.
- W istocie tak jest - zgodził się z ochotą F'lar.
- To musi zostać ukrócone. Za wiele sobie pozwalają - ośmielony postawą F'lara kontynuował wzburzony D'nol. - Trochę zionięcia płomieniem...
- Wystarczy - twardym głosem powiedział F'lar. - Jesteśmy jeźdźcami smoków! Pamiętajcie o tym. Pamiętajcie także, że ta wspólnota została zaprzysiężona do ochrony - wycedził dokładnie, przygważdżając każdego mężczyznę surowym spojrzeniem. Czy ktoś sądzi inaczej? - Rzucił na D'nola pytające spojrzenie. Dzisiaj nie ma czasu na bohaterskie, płomienne przemówienia.
- Nie potrzebujemy smoczego kamienia - kontynuował. Był pewien, że D'nol doskonale zrozumiał, o co mu chodzi - aby rozproszyć tych głupich lordów. - Przechylił się do tyłu. - W trakcie Poszukiwania zauważyłem, a jestem pewien, że wy również, iż zwykły dzierżawca nie utracił ani trochę ze swego... powiedzmy... respektu dla smoczego rodzaju.
Jeden z jeźdźców zachichotał na samo wspomnienie, a T'bor uśmiechnął się szeroko!
- Och, poddani skwapliwie naśladują swoich lordów, upajani przez nich płynnymi przemówieniami i dużą ilością młodego wina. Ale muszą zdawać sobie sprawę, że spotkanie ogromnego i opanowanego smoka to już nie przelewki. Nie mówiąc już o tym, że czym innym jest piechota na zewnątrz muru, a czym innym w obrębie schronienia. - Wszyscy jeźdźcy przytaknęli głowami. p znów ludzie dosiadający wierzchowców będą zbyt zajęci swoimi zwierzętami, aby nadawali się do jakiejkolwiek poważnej walki - dodał ze zduszonym śmiechem, a większość ludzi w sali zawtórowała mu.
- Sytuacja nie jest więc aż tak tragiczna, a mamy jeszcze więcej atutów po naszej stronie. Wątpię, aby dobrzy lordowie posiadłości znali swoje słabe punkty. Podejrzewam - rozejrzał się po swoich jeźdźcach ze złośliwym uśmiechem - że prawdopodobnie zapomnieli o nich... tak, jak zapomnieli wiele ze smoczej wiedzy... i tradycji.
- Mamy okazję, aby zrobić im małą powtórkę- dodał po chwili. Odpowiedział mu szmer aprobaty.
- Spójrzcie, są już przy naszych bramach. Podróżowali długo i forsownie, aby dotrzeć do odległego Weyr. Niektóre oddziały musiały maszerować tygodniami. F'norze - powiedział nie odwracając głowy - przypomnij mi, by przygotować jeszcze dziś plan patroli. Zapytajcie sami siebie, jeźdźcy smoków: jeśli lordowie są tutaj, to kto pilnuje za nich posiadłości? Kto trzyma straż w schronieniu, wokół tego wszystkiego co lordowie tak kochają?
Usłyszał, jak Lessa zachichotała złośliwie. Była inteligentniejsza od wszystkich spiżowych jeźdźców. Tego dnia w Ruatha dokonał dobrego wyboru, nawet jeśli oznaczało to śmiertelny pojedynek podczas poszukiwań.
- Nasza władczyni Weyr zrozumiała mój plan. Szczegółami zajmie się T'sum. - F'lar wypowiedział to polecenie oschle. T'sum skłonił się i podśmiechując się pod nosem, odszedł.
- Nic nie rozumiem - poskarżył się zmieszany S'lel.
- Pozwól, że ci wyjaśnię - szybko wtrąciła Lessa niebezpiecznie słodkim tonem. F'lar zorientował się, że Lessa chciała odegrać się na S'lelu.
- Ktoś powinien tu coś wyjaśnić - mamrotał S'lel. - Nie podoba mi się to, co się tu dzieje. Lordowie na drodze przez tunel. Pozwolenie na użycie smoczego kamienia przez smoki. Nic nie rozumiem.
- Ależ to takie proste - zapewniła go słodko Lessa nie czekając na pozwolenie F'lara. - Czuję się zakłopotana, że muszę to wyjaśniać.
- Władczyni Weyr! - F'lar przywołał ją ostro do porządku. Lessa nie spojrzała na niego, ale przestała drażnić S'lela.
- Lordowie pozostawili swoje posiadłości bez ochrony _ powiedziała. - Jak się zdaje, nie wzięli pod uwagę tego, że smoki potrafią błyskawicznie przemieszczać się w pomiędzy. T'sum, o ile się nie mylę, poleciał, aby dostarczyć tu wystarczającą liczbę zakładniczek. To nam da gwarancję, że lordowie uszanują świętość Weyr. - F'lar skinął potwierdzająco głową, a Lessa kontynuowała z gniewnym błyskiem w oczach. - Nie jest błędem lordów, że utracili szacunek dla Weyr. Weyr...
- Weyr - przerwał jej ostro F'lar. Musi bardziej pilnować tej szczupłej dziewczyny. Nie doceniał jej. - ...Weyr ma właśnie zamiar domagać się respektowania swoich tradycyjnych praw i przywilejów. Zanim streszczę dokładnie, w jaki sposób będziemy nasze prawa egzekwować czy mogłabyś, władczyni Weyr, powitać naszych nowo przybyłych gości? Kilka słów mogłoby przydać się, by nie poszły na marne efekty tej poglądowej lekcji, jakiej udzielimy właśnie dzisiaj wszystkim Pernianom.
Lessie na samą myśl rozbłysły oczy. Uśmiechnęła się z tak wyraźną satysfakcją, że F'lar zastanowił się, czy dobrze zrobił, każąc jej zająć się bezbronnymi zakładniczkami.
- Polegam na twojej roztropności - powiedział z naciskiem i inteligencji, liczę zresztą, że one same pomogą ci zręcznie uporać się z wyznaczonym zadaniem - czekał, aż skinie głową, że zrozumiała. Gdy Lessa wyszła, przekazał wiadomość uprzedzając Mnementha, aby miał ją na oku.
Mnementh odpowiedział, że nie potrzeba szpiegować Lessy. Czyż nie okazała ona więcej rozsądku niż ktokolwiek inny w Weyr? Lessa jest rozwaźna i nie zrobi błędu.
Wystarczająco rozważna, aby przewidzieć dzisiejsza inwazję, przypomniał swojemu smokowi F'lar.
- Ale... ci... lordowie - bełkotał R'gul.
- Och, zamarznij - wzruszył ramionami K'net. - Gdybyśmy ciebie nie słuchali, moglibyśmy teraz spokojnie spać. Wpakuj się w pomiędzy, jeśli ci się to nie podoba, ale teraz F'lar jest władcą Weyr. I słuchaj, co mówi. Powinieneś dawno to zrobić!
- K'net! R'gul! - ryknął na nich F'lar, by ich uspokoić. - Oto są moje rozkazy - powiedział, gdy się uspokoili. - Oczekuję, że zostaną dokładnie wypełnione.
Rozejrzał się po wszystkich mężczyznach, aby upewnić się, czy nie ma jakichś dodatkowych wątpliwości odnośnie jego autorytetu. Potem zwięźle i szybko streścił swoje plany, widząc z satysfakcją, jak niepewność zostaje zastąpiona przez pełen podziwu szacunek.
F'lar upewnił się, czy każdy jeździec dobrze zrozumiał plan. Potem poprosił Mnementha o najświeższy raport.
Armia lordów nieprzerwanym potokiem wlewała się poprzez równinę nad jeziorem, a główne oddziały posuwały się po drodze przez tunel, jedynym naziemnym wejściu do Weyr.
Mnementh dodał, że kobiety lordów odniosły już korzyści z pobytu w Weyr.
W jaki sposób? - zapytał natychmiast F'lar.
Mnementh zagrzmiał smoczym odpowiednikiem śmiechu. Dwa z młodych zielonych smoków pasą się, to wszystko. Ale z jakiegoś powodu to normalne zajęcie wytraciło kobiety z równowagi.
Ta kobieta jest diabelnie bystra, pomyślał sobie F'lar, starając się, aby Mnementh nie wyczuł jego niepokoju. Ten spiżowy klown jest tak samo zamroczony władczynią jak królową. W jaki sposób tak zafascynowała ona spiżowego smoka?
- Nasi goście są na równinie nad jeziorem - powiedział do jeźdźców smoków. - Znacie swoje stanowiska. Rozkażcie swoim skrzydłom wyruszać.
Wymaszerował nie oglądając się do tyłu. Ledwie się opanował, by nie popędzić na skalny występ. Nie chciał, aby zakładniczki były bez powodu straszone.
Kobiety ulokowano w dolinie, nad jeziorem, pod strażą czterech najmniejszych zielonych jeźdźców - wystarczająco jednak dużych dla niewtajemniczonych. Kobiety były prawdopodobnie jeszcze zbyt przestraszone porwaniem, aby zauważyć, że wszyscy czterej jeźdźcy zaledwie przekroczyli okres dorastania. F'lar zauważył szczupłą postać władczyni Weyr, siedzącej z boku głównej grupy. Usłyszał przytłumiony płacz. Spojrzał poniżej nich, ku pastwiskom i zobaczył zielonego smoka wybierającego kozła i pędzącego go w dół. Obok inny smok pałaszował z typowym smoczym niechlujstwem swoją zdobycz. F'lar wzruszył ramionami i dosiadł Mnementha. Zrobił na występie skalnym miejsce dla unoszących się w powietrzu smoków, które oczekiwały, aby zabrać swoich jeźdźców.
F'lar był zadowolony, gdy lustrował błyszczące ciała smoków i wypróbowanych jeźdźców. Udany lot godowy Ramoth i obietnica walki wyraźnie podniosły morale wszystkich.
Mnementh parsknął.
F'lar nie zwrócił na niego żadnej uwagi, gdyż obserwował R'gula zbierającego swoje skrzydło. Ten ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]