[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Robyn GradyBez pamięciTłumaczenie:Julita MirskaROZDZIAŁ PIERWSZYA jednak anioły istnieją.Jeden o burzy złocistorudych loków odsłaniających uszy,w których połyskiwały piękne szmaragdy, stał boso na drabinie podłukiem ozdobionym lśniącymi amorkami. Kolczyki, ciemnaspódnica, jedwabna bluzka w kolorze brzoskwini oraz czarne butyczekające na podłodze tworzyły elegancką całość.Daniel McNeal oparł się o framugę drzwi i zmrużył oczy.Zawiesiwszy ostatniego amorka, dziewczyna zaczęła schodzić.Nagle zachwiała się. Wymachując rękami, usiłowała złapaćrównowagę. Daniel skoczył na ratunek. Na szczęście zdążył.– Dziesiątki razy wchodziłam na tę drabinę – powiedziała, kierujączielone oczy na swego wybawcę – i nigdy nic się nie stało. Niewiem, jak panu dziękować.– Idąc ze mną na kolację.– Nawet nie znam pana nazwiska.– Daniel McNeal.– Twórca serwisu społecznościowego Waves? Pan jestAustralijczykiem, prawda?– Prawda. A pani to Scarlet Anders?Scarlet Anders i Ariella Winthrop prowadziły DC Affairs, znanąwaszyngtońską firmę organizującą przyjęcia. Ariellę niedawnookrzyknięto owocem miłości nowo wybranego prezydenta Morrowa.Informację tę podał na balu inauguracyjnym dziennikarz AmericanNews Service.– Przyszedł pan w sprawie wesela, panie McNeal?– Tak, ale nie swojego.Scarlet uśmiechnęła się, jakby ucieszyła ją ta wiadomość. Pochwili, zreflektowawszy się, że wciąż tkwi w ramionach obcegomężczyzny, zaczęła się wiercić. Nie miał wyjścia, musiał ją postawićna ziemi. Odgarnęła za ucho kosmyk włosów, obciągnęła spódnicę,włożyła buty.– Tak jest lepiej. – Uniosła głowę i skrzyżowała ręce na piersi. –Teraz możemy porozmawiać.– Wcześniej też było dobrze.Zaczerwieniła się.– W czym mogę pomóc, panie McNeal?– Jestem drużbą Maxa Graysona.Podniecona jak dziecko na widok prezentów pod choinkązacisnęła palce na naszyjniku z pereł. Gdyby nie wpajane jej odmałego zasady dobrego wychowania, pewnie rzuciłaby sięDanielowi na szyję.– Max to narzeczony mojej przyjaciółki, Caroline Cranshaw! Obiez Ariellą chcemy, aby ich wesele było wyjątkowe.– Ja również tego pragnę.– Zatem bardzo mi miło pana poznać, panie McNeal. – Wyciągnęłana powitanie dłoń.– Proszę mówić mi po imieniu. Daniel.– Scarlet.Uwolniła rękę, po czym podeszła do jednego z trzech stołów, naktórym leżały próbki materiałów.– Zastanawiałam się, jaki powinien być kolor wiodący. Chodzi mio obrusy, kwiaty, dekoracje…Pogładziła delikatnie kilka skrawków. Daniel wbił spojrzenie w jejlewą dłoń. Nie było na niej pierścionka.– Panna młoda zawsze pięknie się prezentuje na tleprzydymionego różu…– Niestety tego samego nie można powiedzieć o panu młodym.– Cara podsunęła mi kilka pomysłów. Mamy parę tygodni, żebywszystko zgrać. – Scarlet obróciła się, trzymając w ręce różowąpróbkę. – Miło, że wpadłeś. Zobaczymy się ponownie na próbnejkolacji.– Będzie bardzo oficjalnie?– Mam nadzieję, że nie.– To świetnie.Ponieważ wciąż stał, przyglądając się jej z uśmiechem,zmarszczyła czoło.– Masz jakieś pytania, sugestie?Owszem, na przykład czy Scarlet Anders pija na śniadanie kawęczy sok pomarańczowy i czy sypia w koronkowej koszuli czy nago.Podrapał się po brodzie.– Przyjaźnimy się z Maxem od lat, znamy się jak łyse konie.Zdziwiłem się, kiedy powiedział mi, że zakochał się i się żeni.Dotychczas miłością jego życia była praca.Scarlet wzruszyła ramionami.– Priorytety się zmieniają.– Najwyraźniej. Kiedy poznałem Carę, przestałem się dziwić.Cieszy mnie zarówno ich ślub, jak i ciąża Cary. Szczęściarz z Maxa.Na twarzy Scarlet pojawił się wyraz rozmarzenia.– A z ciebie romantyk.Uniósł brwi. Romantyk? Chyba nie.– W każdym razie zależy mi, aby dzień ich ślubu zapadł wszystkimw pamięć – dodał.– Mnie również.– To dobrze, bo będę potrzebował twojej pomocy. Chciałbympowagę uroczystości przełamać australijskim humorem.Scarlet zmarszczyła brwi.– I wpuścić do sali kangury z muchami pod szyją?– Myślałem o tym, żeby przetransportować z Kakadu parkękrokodyli.Wytrzeszczyła oczy. Dopiero po chwili zorientowała się, że Daniel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]