[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Catherine MannOdurzeniwspomnieniamitytuł oryginału:Forthe Sake of Their SonROZDZIAŁ PIERWSZYElliot Stare od dzieckażyłw poczuciu zagrożenia. Ojciec miał ciężkąrękę, a syna nie oszczędzał. Później, gdy został kierowcą Formuły 1 ipodróżował poświecie,wiele ryzykował, zdobywając informacje dlaInterpolu.Jednak nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło,żemoże zostaćuprowadzony.Kiedy wreszcie się ocknął, był wściekły. Zwłaszcza gdy uzmysłowiłsobie,żema skrępowane ręce. Daremnie próbował je oswobodzić i jakoś siępozbierać.Nie był w stanie zebrać myśli. Ostatnie, co pamiętał, to wieczórkawalerski w Atlancie w Georgii. Później była już absolutna pustka. Teraz maręce w kajdankach, zawiązane oczy. Co się dzieje, do cholery? Najprawdo-podobniej znajduje się w samochodzie, luksusowym i wykończonym skórą,sądząc po zapachu. Po dźwiękach niewiele mógł wywnioskować, dobiegał gojedynie delikatny pomruk silnika. Po chwili usłyszał odgłos otwieranej puszkii bardzo niewyraźną muzykę, najpewniej ze słuchawek.– Obudził się – dobiegł go stłumiony szept, zbyt cichy, by rozpoznaćmówiącego.LT1R– Niech to diabli! – syknął ktoś.– Hej! – zawołał Elliot, lecz z jego gardła wydobył się tylko chrapliwyszept. Odchrząknął i ponowił próbę. – Nie wiem, o co chodzi, ale możemypogadać o okupie.Od razu rozpoznał ten przeciągły dźwięk: zamknięto wewnętrzną szybęoddzielającą kabinę od kierowcy. Zrobiło się cicho. Jest sam, nie ma do kogosię odezwać w tym.Może to limuzyna? Ale kto bierze limuzynę,żebykogoś uprowadzić?Gdy się zatrzymają, będzie gotowy do akcji. Niech tylko odsłonią muoczy. Da sobie radę nawet ze skrępowanymi rękami. Jest doskonalewyszkolony, zna siedem różnych sposobów samoobrony. Może posłużyć sięstopami, ramionami i masą ciała.Nie ma mowy, by poddał się bez walki.Autostradę opuścili jakieś dwadzieścia minut temu, teraz jechali bocznądrogą. Nie potrafił ocenić, czy jadą na północ, południe czy na zachód. Możebyć gdziekolwiek, poczynając od Florydy przez Missisipi do KarolinyPołudniowej. Wrogów ma wszędzie, na całymświecie.Przysporzył ich sobieco niemiara misjami dla Interpolu i zwycięstwami w wyścigachsamochodowych.Poza tym jeszcze ta cała rzesza wkurzonych byłych dziewczyn...Skrzywił się mimowolnie. Zbyt dużo tych reminiscencji. W zasadziewszystkie mało przyjemne – z wyjątkiem jednej. Lucy Ann Joyner. Jednaknawet to schrzanił.Dość tego. Czas wrócić do teraźniejszości. Pierwsze promienie słońcazaczynały przeświecać przez opaskę zasłaniającą oczy. Jedno jest pewne:samochód ma doskonałe amortyzatory. Inaczej szczękałby zębami na tejpełnej kolein drodze, choć ze złości zaciskał je z całej siły.Nie mógł pojąć, jak dał się tak zaskoczyć. Wieczór kawalerski RowanaBoothe’a odbywał się w kasynie w Atlancie. Chciał tylko sięgnąć po butelkęwhisky, lecz nim dotknął szkła, ktoś przywalił mu w głowę.Dlaczego go porwano? Czy porywaczom chodzi o pieniądze? A możektoś odkrył jego tajne powiązania z Interpolem? Jeśli tak, to czy zamierza jew jakiś sposób wykorzystać?2LTRŻyłpełną piersią, chciał nadrobić czas stracony w młodości.Żałowałtylko jednego – przyjaźni z Lucy Ann. Znali się od dziecka, byli najbliższymiprzyjaciółmi. I nagle ta przyjaźń się rozpadła, co było stokrotnie gorsze odfatalnego wypadku na torze, który w zeszłym roku przytrafił mu się podczasAustralian Grand Prix...Samochód ostro zahamował. Elliot musiał zaprzeć się stopami, by niezlecieć na podłogę. Starał się wyglądać na rozluźnionego, aby zmylićporywaczy. Lepiej by myśleli,żenadal jest nieprzytomny.Był przygotowany do walki. Niech tylko nadarzy się sposobność, a daim popalić. Jako współpracownik Interpolu musiał przejść wszechstronneszkolenie, a jazda na torze dodatkowo wyostrzyła mu refleks. Nie ma szans,by porywaczom poszło z nimłatwo.Miał za sobą trudne dzieciństwo, potem cudem uniknął schroniska dlanieletnich i wylądował w szkole wojskowej. Przyjaźnie, które tam nawiązał,przetrwały lata. Znalazł ludzi podobnych do siebie, wyobcowanych inieprzystosowanych dożyciaw społeczeństwie, odrzucających obowiązującenormy i kierujących się własnymi zasadami. Potem każdy z nich poszedł innądrogą, lecz ich kontakty się nie urwały, zwłaszczażewszyscy dorywczowspółpracowali z Interpolem. Co okazało się mało przydatne, skoro zdołanoporwać go z przyjęcia, na którym byli wszyscy kumple.Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, ktoś pochylił się nad nim.Przemknęło mu przez myśl,żechyba zna tego człowieka, lecz nim zdążył sięzastanowić, zdjęto mu z oczu przepaskę.Zamrugał i się rozejrzał. Czarna limuzyna, tak jak sądził. Za to widokporywaczy był niesamowitym zaskoczeniem.– Cześć, Elliot – zagadnął Malcolm Douglas, kumpel ze szkolnejławy.To on posłał go po butelkę doskonałego trunku. – Już nieśpisz?3LTRConrad Hughes – kolejny druh, który okazał się zdrajcą – poklepał gopo policzku.– Dla mnie wyglądasz na obudzonego.Elliot zmełł pod nosem przekleństwo. Porwali go z imprezy w kasynie,a on uważał ich za przyjaciół.– Może ktoś zechce mnie oświecić, co się dzieje?Patrzył na nich badawczo. Jeszcze wczorajświetniesię bawili, dopóźnej nocy. Terazświatłoporanka padało na ich twarze, w tle jaśniały wsłońcu potężne dęby. Powietrze było przesycone aromatem jaśminu. Po co gotutaj przywieźli?– No więc? – zagadnął, nie doczekawszy się odpowiedzi. – Do cholery,co wy knujecie? – zapytał, z trudem hamując złość. Najchętniej dałby imdobrego kopa.– Mam nadzieję,żeprzywieźliście mnie na to odludzie z naprawdęistotnego powodu.Conrad klepnął go po plecach.– Sam się zaraz przekonasz.Wygramolił się z samochodu, stanął na pokrytej kurzem kamienistejdrodze. Wokół ciągnął się las dębów i sosen. Zupełne odludzie.– Mówcie, i to już, bo inaczej spuszczę wamłomot.Malcolm oparł się o bok limuzyny.– Zapomniałeś,żemasz skrępowane ręce? Mów tak dalej, a długopoczekasz, aż cię rozkujemy.– Bardzo zabawne. – Zacisnął zęby. – Wydawało mi się,żeto panmłody jest narażony na psikusy.Conrad uśmiechnął się szeroko.– O to się nie martw. Rowan chyba właśnie się obudził i zobaczył swój4LTR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]