[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
BarbaraHambly
DzieciJedi
2
DZIECI JEDI
BARBARA HAMBLY
Annie
3
R O Z D Z I A ý
BarbaraHambly
DzieciJedi
4
dynkuołagodnej,wdzięczniezaokrąglonejformie?Dlaczegozamieniałosiętoznóww
koszmar?Dlaczegodziałosiętakzewszystkim?
MęŜczyznazacząłgrzebaćwkieszeniluźnegokombinezonu,poczymwyciągnął
zabrudzonyŜółtozielonykawałekflimsiplastu,naktórymktośmoŜeonsamnapisał:
1
HANSOLO
ITHOR
CZASSPOTKANIA
CzywidziałeśtojuŜkiedyś?
HanSolo,opartyjednąrękąoparapetowalnegookna,pokręciłgłową.
KiedyśpoleciałemnajednoztakichSpotkań,zorganizowanychgdzieśwgłębi
nachprzestworzy,mniejwięcejwpołowieodległościmiędzyJamamiPloomyaObrze
ŜemGalaktykiodparł.Troszczyłemsięjednaktylkooto,Ŝebymniezostałdostrze
ŜonyprzezsystemyczujnikówIthorian.MiałemwówczasdostarczyćWorrtowiGram
bieprawiestokilogramówbiałejjakkośćsłoniowaskałyiwynieśćsięstamtąd,zanim
dopadnąmnieimperialnicelnicy.UwaŜam,Ŝetobyłonajbardziej...azresztą,niewiem.
Wykonałlekkiruchręką,jakbyzakłopotanytym,Ŝezostałprzyłapanynazabawiew
sentymenty.Imponująceniejestodpowiednimsłowem.
Nie.LeiaOrganaSolowstałazfotelaustawionegoprzedterminalemkomunikato
raipodeszładomęŜa.Białyjedwabpłaszczaciągnąłsięzanią,układającwidealnie
prostejlinii.Dlaprzemytnika,którymbyłwtamtychczasach,mogłotobyćosiągnięcie
„imponujące"podwzględemnawigacyjnym,amoŜeinietylkotakim.Leiawidziała
jednakkiedyś,jakwielkieithoriańskielatającemiastaoazygromadząsię,manewrując
międzypolamideflektorówinnychmiastzeswobodąiwdziękiemławicysrebrzystych
rybek.Obserwowała,jakłącząsięzesobą,niewahającsięchwilidłuŜejniŜpalcepra
wejrękipragnącezłączyćsięzpalcamilewej.
Dzisiajchodziłojednakocoświęcej.
PrzyglądającsięSpotkaniu,jakiewyznaczononadzielonąithoriańskądŜunglą,
LeianiepotrafiłaokreślićgoinaczejniŜ„pełneMocy":ŜyjąceMocą,przesiąknięte
Mocą,poruszającesięwrytmoddechuMocy.
Itakpiękne,Ŝetrudnobyłobyopisaćjesłowami.
Grubawarstwadeszczowychchmurzaczynałasięprzerzedzać,rozstępować.Pa
dająceukośniepromieniesłońcazalewałyjasnymblaskiembaldachimdŜungli,niemal
muskanyprzeznajniŜejszybującemiasta.Odbijałysięodkamiennych,gipsowychi
marmurowychścian,uwypuklającmozaikędziesiątkówodcieniŜółtych,róŜowychi
brązowych powierzchni. Padały na osłony antygrawitacyjnych generatorów i za
chwaszczoneogrody,pełnebłękitnolistnychroślin,tremminówiogromnychpaproci.
Pomiędzy miastami przerzucono mnóstwo pomostów. Dziesiątki takich konstrukcji
łączyłoantygrawitacyjneplatformy,poktórychciurkałystrumykiIthorian,odzianych
wróŜnobarwneszatyiprzypominającychkwiaty.Szkarłatneibłękitneproporcetrzepo
tałynawietrzejakŜagle.NakaŜdymbogatorzeźbionymbalkonie,kaŜdejklatcescho
dowej,kaŜdymstabilizatorzeimaszcie,anawetwkaŜdymplecionymkoszu,których
Znieba,poktórympłynęłyprzesyconekwasemchmury,lałysięstrugiulewnego
deszczu.Uciekającyłowcasiępotknął.Pragnącodzyskaćrównowagę,przebiegłnie
pewniekilkanaściemetrów,poczymznówusiłowałprzycupnąćpodjakimśdachem.
MyślałmiałnadziejęŜeznalazłsięnaprogujakiegośdomu,aleposekundziepo
czuł,ŜeogarniagoprzeraŜenie.Wydałomusię,Ŝebudowlaozaokrąglonychkształtach
unosisię,zaczynawićjakwąŜizmieniawpełnąostrychzębówczeluść,zktórejwnę
trzawypływaczerńcuchnącawymiocinamiignijącymikośćmi.Mógłbyprzysiąc,Ŝe
węŜemackiwijącesiękończynywyciągająkuniemucoś,cobyłozakończone
maleńkimidłońmibarwychlorkukobaltawego...alekropleognistegodeszczunadal
wypalałydziurywjegociele,awięcrzuciłsięwgąszczmacek.Pochwilijednak
oprzytomniałiwówczaszorientowałsię,Ŝemackisątylkoporośniętyminiebieskimi
kwiatamipędamidzikiegowina.
MimoiŜswądpalonegociałanieprzestawałdraŜnićnozdrzy,aognistekrople
nadalwypalałydziurywdłoniach,niewidziałśladówŜadnychobraŜeń.Widocznie
rzeczywistośćiurojeniamieszałysięmuwmózguniczymkartywtalii.CzymoŜliwe,
Ŝebyciałojegodłonizostałospalonedosamejkości?Czynadalmiałnapalcachkilka
pierścieniozdobionychkryształamiandurytu,apodpaznokciamiresztkisilnikowego
smaru?
Wjakiejrzeczywistościtepalcebyłyzwinneisilne?Dlaczegownastępnejsekun
dzieodnosiłwraŜenie,Ŝesąposkręcanejaksuchekorzenieizakończonezakrzywio
nymipaznokciamipodobnymidoszponówrankora?
Niewiedział.Okresy,kiedymógłtrzeźwomyśleć,następowałycorazrzadzieji
rzadziejiztrudemprzypominałsobiepodczaskolejnegoprzypływuświadomości,co
właściwieczułpoprzednio.
Łup.Zdobycz.Szukałkogoś.Musiałgoodnaleźć.
Byłłowcąprzeztewszystkiewypełnionewrzeszczącymmrokiemlata.Zabijał,
rozszarpywał,nawetjadłociekającekrwiąmięso.Terazmusiałjednakodnaleźć...mu
siałodnaleźć...
Dlaczegoprzypuszczał,Ŝeten,któregoposzukiwał,przebywawłaśniewtym...w
tymmiejscunieustanniezmieniającymkształty?Będącymwjednejchwilirozwrzesz
czanązębatądziurąwmurze,awnastępnejporośniętymidzikimwinemścianamibu
5
mnóstwozwisałonapodobieństwokorzenipodkaŜdągigantycznąlatającąwyspą,wi
daćbyłotłumyIthorian.
Aty?zapytałHan.
LeiauniosłaszybkogłowęispojrzałanamęŜczyznęstojącegoujejboku.Tu,po
nadciągnącymsięjakokiemsięgnąćgąszczemdrzewbafforrtworzącychdŜunglę,
powietrzebyłociepłeirześkie,przesyconearomatamiroślinikwiatów,akonstrukcje
projektowanychprzezIthorianpomieszczeńzwiewneilekkie,podobnedostruktury
rafykoralowej.HanijegoŜonastali,otoczenikwiatamiiskąpaniwblaskusłońca.
Kiedybyłammałaimiałampięć,amoŜesześćlat,ojcieczabrałmnienaCzas
SpotkaniajakoprzedstawicielimperialnegoSenatuodparłaLeia.UwaŜał,Ŝepowin
namtowszystkozobaczyć.
Przezchwilęmilczała,przypominającsobiepulchnądziewczynkęowłosachsple
cionych w grube warkocze i ozdobionych niewielkimi perłami. Pamiętała takŜe
uśmiechniętegomęŜczyznę,któregoiteraznieprzestawałauwaŜaćzaprawdziwego
ojca.Uprzejmegonawetwówczas,kiedyczasaminieopłacałosiębyćuprzejmym;
mądregowtedy,kiedyniewystarczałanajwiększamądrość.BailaOrganę,ostatniego
księciaAlderaanu.HanotoczyłŜonęramieniem.
TeraztakŜetujesteśpowiedział.
Leiauśmiechnęłasięzprzymusem.Dotknęłaperełzdobiącychjejdługiekaszta
nowatewłosy.
Jestempowtórzyła.
Odstronystojącegozaichplecamiterminalakomunikatoradoleciałcichyświst
sygnalizującypojawieniesięcodziennegoraportuzCoruscant.Leiaspojrzałanawodny
zegarskładającysięgłówniezeszklanychbaniekitryskającychfontann.Doszłado
wniosku,ŜemoŜepoświęcićtrochęczasu,abyprzynajmniejzerknąćnato,cowydarzy
łosięwstolicyNowejRepubliki.Gorzkiedoświadczenienauczyłoją,Ŝeniewielkie
anomaliemogączęstozwiastowaćkatastrofy.
Albopomyślała,przeglądającpodsumowaniairaporty,atakŜezapoznającsięz
mniejlubbardziejciekawymiopisamiróŜnychzdarzeńmogąpozostaćniewielkimi
anomaliami.
No,ijakpowiodłosięPancernikompodczasmeczuubiegłejnocy?Hanpod
szedłdoszafy,bywłoŜyćodświętną,ciemnozielonąwełnianąmarynarkę.Pasowałana
niegojakulał,aszkarłatnobiałypasek,jakimzostałaobszyta,jeszczebardziejpod
kreślałszerokośćjegobarkówigibkośćciała.SugerowałspręŜystośćisiłę,alewtaki
sposób,Ŝebymarynarkaniekojarzyłasięzwojskowąbluzą.LeiazauwaŜyłakątemoka,
jakHanprzeglądasięwzwierciadle.Starannieukryłalekkiuśmiech.
Czysądzisz,ŜewynikimeczówsmeczpiłkarskichwywiaduznałzawaŜniejsze
odraportównatematkryzysówmiędzyplanetarnychczydoniesieńoostatnichposunię
ciachimperialnychlordów?
Leiawłaśniezaglądałanakoniecraportu,gdziewywiadnaogółumieszczałtakie
informacje.
JasneodparłpogodnieSolo.PrzecieŜniezakładalisięowynikitychkryzy
sów.
DzieciJedi
6
RozjuszoneDzikusywygrałydziewięćdodwóchrzekłaLeia.
Rozjuszone...cotakiego?RozjuszoneDzikusytobandatchórzliwychpółgłów
ków!
ZałoŜyłeśsięzLandem,ŜewygrająPancerniki?Leiaodwróciłasięibłysnęła
zębamiwszerokimuśmiechu,alekiedyponowniespojrzałanaekran,nawiadomość
umieszczonątuŜnadwynikamimeczu,najejczolepojawiłasięgłębokazmarszczka.
StinnaDraesingeShazostałazamordowana.
Kto?zainteresowałsięHanSolo.
Kobieta,któranauczaławInstytucieMagrody'egoodparłaLeia.Byłanawet
kiedyśstudentkąsamegoMagrody'ego.ToonauczyłaCrayMinglę.
TęsamąCray,którastudiujeterazwakademiiLuke'a?Hanpodszedłdotermi
nalaistanąłzaplecamiLeii.Blondynkęztaaakiminogami?
LeiawymierzyłamukuksańcawŜebra.
MoŜeniewiesz,aletablondynkaztaaakiminogamijestjednąznajbardziejbły
skotliwychprogramistekzdziedzinysztucznejinteligencji.Niewieletakichjakona
objawiłosięwciąguostatniegodziesięcioleciapowiedziała.
HanwyciągnąłrękęponadramieniemLeiiiposłuŜyłsięklawiaturą,Ŝebyzapo
znaćsięzdodatkowymiinformacjaminatentemat.
NocóŜ,toniezmieniafaktu,Ŝenadaljestblondynkąztaaakiminogami...za
czął.Todziwne.
Cotakiego?zapytałaLeia.To,Ŝektośzamordowałemerytowanąspecjalistkę
odteoriiprogramowaniaandroidów?
Coinnego.Dziwnejestto,Ŝedozamordowaniatejemerytowanejspecjalistki
ktośwynająłsamegoPhlygasaGrynne'a.Hanprzemieściłpodświetlonypasekna
ekraniewtakisposób,ŜebyukazywałrubrykędanychpersonalnychDomniemanego
Sprawcy.PhlygasGrynnejestjednymznajlepiejopłacanychmorderców,jakichmoŜ
nawynająćwsystemachgwiezdnychrozrzuconychwokolicachjądragalaktyki.Za
wykonaniezleceniadostajezazwyczajstotysięcykredytów.KtomógłbyaŜtakznie
nawidzićtębiednąprogramistkę?
Leiaodsunęłafoteliwstała.Byłowidać,ŜerzuconaprzezHanazdawkowauwaga
uderzyłająjakobuchem.
TozaleŜyodtego,coprogramowała.
Hanwyprostowałsię,aleujrzawszyzmianę,jakazaszłanatwarzyjegoŜony,nie
odwaŜyłsięodpowiedzieć.
JejnazwiskoniefigurowałonaŜadnejliścieodezwałsiędopierowówczas,kie
dyLeia,starającsięniedaćposobieznać,jakbardzojestwstrząśnięta,podeszłado
lustrawszafie,byprzypiąćkolczyki.
ByłajednązestudentekMagrody'egopowtórzyłaLeia.
PodobniejakstopięćdziesięcioroinnychludzizauwaŜyłłagodnieHan.Zorien
towałsię,ŜeodŜonypromieniujezdenerwowanie,podobnedopromienigammawydo
bywającychsięzotchłaniczarnejdziury.TaksięzłoŜyło,ŜeNasdraMagrodynauczał
wczasach,kiedyImperatorbudowałswojąGwiazdęŚmierci.Onijegostudencinale
BarbaraHambly
7
Ŝeliwówczasdonajlepszychspecjalistówwswoimfachu.KogóŜinnegomiałbyza
trudniaćPalpatine?
Wiesz,nadalkrąŜyplotka,ŜetojajestemodpowiedzialnazazniknięcieMagrod
y'ego.LeiaodwróciłasiędomęŜa.Zacisnęłausta,conadałojejtwarzywyrazgorzkiej
ironii.Oczywiście,ludziemówiątaktylkowówczas,kiedytegoniesłyszędodała
szybko,niemalwidzącwoczachmęŜaiskrygniewu,anajegoustachpytanie:„Ktotak
mówi?"Czyniesądzisz,Ŝepowinnamzawszewiedziećnawetto,coszepczesięza
moimiplecami?PoniewaŜtowszystkodziałosięjeszczezanimzaczęłambyćkimś
waŜnympośródRebeliantów,twierdzono,Ŝekazałamswoim„przyjaciołomprzemyt
nikom"zamordowaćinaukowca,ijegorodzinę,apóźniejukryćzwłoki,takbynikt
nigdyichnieznalazł.
Ludziezawszewygadująbzduryotych,którzysprawująwładzę.Hanwyczu
wałbólŜony,kryjącysięzapancerzemopanowania.Wjegochropawymgłosiebrzmiał
jednakgniew.ZpewnościącośtakiegomoŜnabyłopowiedziećnatematsamegoPa
lpatine'a.
Leianieodpowiedziała.Jejspojrzenieskierowałosięnachwilękuodbiciu w
zwierciadle.Kobietanajpierwwygładziłafałdypłaszcza,apotempoprawiłazaplecione
puklewłosów.Kiedyruszyładowyjścia,Hanchwyciłjązaramionaiobrócił,pragnąc
spojrzeć w jej oczy. Ujrzał szczupłą i drobną kobietę, niespełna trzydziestoletnią:
księŜniczkęRebeliantów,którazostaławybranaprzywódczyniąNowejRepubliki.
Niemiałpojęcia,cochciałbyalbomógłbypowiedzieć,Ŝebyprzynieśćjejukoje
nie.PrzyciągnąłLeiędosiebieipocałował,aleuczyniłtoowieledelikatniej,niŜpo
czątkowozamierzał.
NajgorszewtymwszystkimjesttoodezwałasięcichoŜekaŜdegodniaroz
myślam,czyjednaktegoniepowinnamzrobić.
Obróciłasię,nadaltrzymającjegodłońwswoich.NatwarzyLeiipozostałjednak
wyrazchłodnejzawziętości.Hanwiedział,ŜeŜonaskrywawtensposóbból,którego
istnienianiemoŜezdradzićnawetjemu.Lataprzymusowegopoleganiatylkonawła
snychsiłachinieujawnianiaprzednikimwłasnychuczućwycisnęłynajejtwarzynie
zatartepiętno.
Mamtelistyoznajmiła.Wiem,ktopracowałnapokładachGwiazdyŚmierci,
kogoPalpatinezatrudniałwswoimsztabienaukowcówiktonauczałnapokładziekrą
ŜącejwokółOmwatedukacyjnejorbitalnejsfery...idobrzewiem,Ŝeciwszyscyludzie
pozostają w tej chwili poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości Nowej Republiki.
Wiemjednakito,jakłatwomogłabymwysupłaćkredytyzeskarbca,bywynająćza
bójcówpokrojuPhlygasaGrynna,DannikaJerycha,czyktóregokolwiekz„przyjaciół
przemytników",októrychsiętakczęstomówi.śebykazaćimodnaleźćtychludziipo
prostu...sprawić,Ŝebyzniknęli.Bezprocesu.Bezzadawaniajakichkolwiekpytań.Bez
moŜliwościuwolnienianapodstawiezawiłychkruczkówprawnych.Jedyniedlatego,Ŝe
jawiem,iŜsąwinni.PoniewaŜjatakchcę.
Westchnęła,alekiedyponowniespojrzałanaHana,byłowidać,Ŝezjejoczuznik
nęłaczęśćbólu.
BarbaraHambly
DzieciJedi
8
Luketwierdzi,ŜeciemnastronaMocydajewielkąwładzęciągnęłapochwili.
Mocniejestjedynąrzecząmającąciemnąstronę,Hanie.Anajbardziejzdradliwącechą
kaŜdejciemnejstronyjestłatwość,zjakąmoŜnasięniąposługiwać...ito,Ŝezapewnia
ciwszystko,czego,twoimzdaniem,pragniesz.
Wspięłasięnapalceipocałowałago,jakbychciałamuwtensposóbpodzięko
wać.Wiejącyzaoknamiwiatrprzyniósłdźwiękikurantów.Wydawałosię,Ŝeponiebie
rozlewasięniezwykłajasność.
Leialekkosięuśmiechnęła.
JuŜczaspowiedziała.
Oazyzbierałysięwwielkiestada.Miastałączyłysię,byutworzyćjedengigan
tyczny, bogato zdobiony zielenią organizm, wzniesiony z róŜnobarwnych kamieni,
ciemnegodrewnaibłyszczącegoszkła.Segmentowanepomostystykałysię,jakbywy
ciągałydosiebiedługieręce,bypołączyćplatformęjakiegośklanuzplatformąinnego;
jedennapowietrznydomzdrugim.Wprzestrzeninadplatformamiroiłosięodbalonów
ilatawców.Arborale,brzytwodziobyiinneokazyithoriańskiejfauny,Ŝyjącewgęstwi
nie liści najwyŜszych pięter dŜungli, siadały beztrosko na krawędziach plecionych
wielkichkoszywiszącychtuŜnadwierzchołkamidrzew.Ćwierkałyiszczebiotały,nie
wiedząc, Ŝe w tym czasie Ithorianie zaczynają gromadzić się na centralnym placu
„ChmuryMatki".
„ChmuraMatka"stadosłynącezeszpitaliihutszkłazostałowybranejakoofi
cjalnemiejscepowitaniaprzedstawicielirozmaitychświatówRepubliki,główniedlate
go,Ŝedysponowałonajwiększymilądowiskamidlawahadłowcówinajlepszymipo
mieszczeniamidlaprzybywającychgości.Gdybyktośchciałpowiedziećcałąprawdę,
musiałbytakŜewspomnieć,iŜŜadneinneniebyłotakiepiękne.KiedyLeiastanęłana
najwyŜszymstopniuschodówwiodącychnawielkąplatformęrecepcyjną,skąpanąw
słonecznym blasku, odniosła wraŜenie, Ŝe ogromna kwadratowa przestrzeń jest po
brzegiwypełnionaistotamiodzianymiwróŜnobarwnestrojeiwymachującymipękami
kwiatów.Ujrzałamorzenieforemnych,podobnychdoskórzanychgłów,ikierujących
naniąłagodne,wielkieoczy.
OdstronytłumuIthorianzaczęłonapływaćtowznoszącesię,toopadającezawo
dzenieświadcząceopodziwieizachwycie.Przypominałośpiewmilionówptakówwi
tającychnadejścienowegoświtu.Ithorianiemachaliszarfamiikwiatami,aleruchyich
rąkniebyływcalechaotyczne.Przywodziłynamyślłagodniefalującątaflęwody.Nie
którzyludzieuwaŜaliichzaistotyniezgrabneczynawetstraszne,aletu,narodzimym
świecie,tubylcówcechowałodziwacznepiękno.Leiauniosłaręcewgeściepozdrowie
nia.Ujrzała,ŜejejmąŜtakŜezaczynamachaćręką.Stojącezanimitrzyletniebliźnięta:
JaceniJainapuściłydłonieWinteriposzływśladyrodziców.Wprzeciwieństwiedo
nichmałyAnakin,niewypuszczającdłoniJainy,stałnieruchomo.Szerokootworzyw
szyoczy,spoglądałwprawoilewo.
PochwiliodtłumuoderwałasięgrupaprzywódcówstadakilkanaścieistotróŜ
negowzrostu,mającychnaogółoddwóchdotrzechmetrów.Członkowiedelegacji
róŜnilisiętakŜebarwąskóry.Niektórzymielikarnacjęciemnozieloną,innizaśjaskra
9
woŜółtą,podobnądobarwyupierzeniaptakapellata.Długieszyjeispłaszczonegłowy
nadawałyimwyglądliteryT,alewszerokorozstawionychoczachkryłysięmądrośći
wielkispokój.
WaszaWysokość...UmwawMoolis,ithoriańskaprzedstawicielkawSenacie,
pochyliłagłowęirozłoŜyłaszerokoręcewgeściepełnymszacunkuioddania.W
imieniustadIthorwitamcięnaCzasieSpotkania.WitamtakŜeciebie,generaleSolo,i
ciebie,mistrzuLuke'uSkywalkerze...
Leianiemalzapomniała,ŜeLukerównieŜzostałzaproszonynaSpotkanie.Musiał
zejśćnaplatformętuŜzanią.Stałterazzpochylonągłową,odpowiadającnapowitanie.
LeiamogłaodnieśćwraŜenie,iŜjejbratjestotoczonyszczelniecisząjakopończą.Ce
chowałgogłębokismutekwynikającyzeświadomościbyciamistrzemJediikoniecz
nościwędrowaniatrudnymiszlakami,związanymiztymfaktem.Dopierokiedysię
uśmiechnął,Leiazobaczyłaponownietegosamegopodnieconegojasnowłosegowiej
skiegochłopca,który,odzianywbłyszczącybiałypancerzszturmowca,wdarłsiędojej
więziennejcelinapokładzieimperialnejGwiazdyŚmierciipowiedział:„JestemLuke
Skywalker"...
WcieniuwspierającegosięnakolumnachportykusalirecepcyjnejLeiamogłado
strzec innych, którzy zjawili się na uroczystości. Mignęła jej sylwetka Wookiego
Chewbaccy,drugiegopilota,mechanikainajlepszegoprzyjacielaHanazczasów,kiedy
byliprzemytnikami.Chewie,ponaddwumetrowykudłacz,przybyłnaSpotkanieze
starannieuczesanąrudobrązowąsierścią.LeiadostrzegłatakŜezłocistybłyskpancerza
protokolarnegoandroidaSeeThreepia,atakŜekopułkęArtooDetoo,jegoniŜszego
druha,baryłkowategorobotaastronawigacyjnego.
Potychwszystkichbitwach...pomyślałaLeia,odwracającsiętyłemdoithoriań
skiejdelegacji.Potychbitwach,toczonychnaplanetach,którychnazwyledwiepa
miętała,mimoiŜwkoszmarachsennychnadalczułachłód,gorącoiprzeraŜenie...A
jednak,potychwszystkichniebezpieczeństwachizagroŜeniach,Republikaistniała.
Rosławsiłę,pomimoknowańróŜnychlordów,satrapówstarejwładzy,atakŜeplanet,
któretakbardzoukochaływolność,ŜeterazniechciaływchodzićwskładŜadnejfede
racjiiniezgadzałysięnanicopróczcałkowitejniepodległości.Pławiącsięwblasku
promienisłońcaicieszącabsolutnymspokojemtegoświata,niemoŜnabyłonieod
czuwaćradościnamyślotym,Ŝejednakodnieśliwielkisukces.
Leiaujrzałanagle,ŜeLuke,jakbyusłyszałjakiśdźwięk,raptowniesięodwrócił,
poczymzacząłprzyglądaćsięotaczającymsalęrecepcyjnądwupiętrowymarkadom.W
tejsamejchwiliijąogarnęłoprzeczuciestraszliwegoniebezpieczeństwa...
Solo!
Głosprzypominałraczejkrzyk,jakimógłwydrzećsiętylkozudręczonejpiersi.
Solo!
ZgórnegobalkonuarkadzeskoczyłnaglejakiśmęŜczyzna.Uczyniłtobezzasta
nowienia,zszybkościązwierzęcia.WylądowałwpołowieschodówirozłoŜywszysze
rokoręce,zacząłbiecwichstronę.ZaskoczeniIthorianiezachwialisię,kiedyprzeci
skałsięmiędzynimi,alepóźniej,przeraŜeniiwstrząśnięci,zaczęlirozstępowaćsięna
boki.LeiazwróciłauwagęnabiałkaoczumęŜczyzny,którysprawiałwraŜenieszaleń
BarbaraHambly
DzieciJedi
10
ca.Ujrzałakropelkiślinynajegozmierzwionejbrudnejbrodzie,alewtejsamejchwili
pomyślała,ŜeprzecieŜnieznajomyniejestuzbrojony.Wnastępnymułamkusekundy
uświadomiłasobiejednak,ŜenienaleŜyondotakich,którzybysiętymprzejmowali.
IthoriańscyprzywódcystadazaczęliotaczaćmęŜczyznę,aleichodruchymiały
szybkośćcharakterystycznądlatysięcypokoleńistotroślinoŜernych.Napastnikznalazł
sięoniespełnapółmetraodHana,kiedyLukewłączyłsiędoakcji.Niespieszącsię,
przeszedłobokprzyjacielaipochwyciłrękęnieznajomegotuŜpowyŜejdłoni,zakoń
czonejrozczapierzonymipalcami.BezwidocznegowysiłkuprzerzuciłmęŜczyznęnad
głową,poczymschwyciłwlocieinieczyniącŜadnejkrzywdy,łagodnieułoŜyłna
kamiennejposadzce.Han,którycofnąłsięokrok,byułatwićmistrzowiJediprzerzuce
nienapastnika,podszedłterazdoleŜącegonieznajomego,Ŝebypomócgoobezwładnić.
Zrównympowodzeniemmógłbystaraćsiępowstrzymaćoszalałegorankora.Było
cośodraŜającozwierzęcegowsposobie,wjakimęŜczyznaszarpałsięimiotał,usiłując
uwolnićzuchwytupalcówHanaiLuke'a.Przezcałyczasnieprzestawałwrzeszczeć
jakszalony.Udałobymusięwyrwać,gdybynapomocnienadbiegłChewbaccawto
warzystwiekilkuIthorian.
Zabićwas!Zabićwas!krzyczałnapastnik.KiedyHan,Wookieikilkutubylców
ciągnęłogopoposadzce,jegobrudneporanioneręce,szarpanekonwulsyjnymidrgaw
kami,usiłowaływyrwaćsięzuściskuichpalców.Zabićwas!Pozabijaćwaswszyst
kich!Solo!Solo!
Ostatniokrzykprzypominałzwierzęcewycie.Wtejsamejchwilizbokusalire
cepcyjnejwyskoczyłokilkuithoriańskichlekarzy.PodbieglidomęŜczyznytakszybko,
ŜeaŜpowiewałyichpurpuroweszaty.Jedenprzytknąłdoszyiwylotaparatuinfuzyjne
goiwstrzyknąłdawkęjakiegośśrodkauspokajającego.Napastnikotworzyłszeroko
usta,jakbychciałchwycićpodwójnąporcjępowietrza,awjegooczachodmalowałsię
straszliwyból.Pochwilizwiotczałiprzytrzymywanyprzezkilkapardłoninaraz,osu
nąłsięnaposadzkę.
PierwszymodruchemLeiibyłochwycenierękiHana.Naglejednakdwametry
platformy,jakiedzieliłyichodsiebie,zamieniłysiędosłowniewbarykadęciałItho
rian, górujących nad nimi, gwałtownie gestykulujących i wydających melodyjne
dźwięki.Mogłobysięwydawać,Ŝesłychaćodgłosynieprawdopodobniezgranejorkie
stry, w której wszystkich muzyków naszpikowano mózgoskrętem albo yarrockiem.
PrzeztłumtubylcówjuŜprzeciskałasięUmwawMoolis.
WaszaEkscelencjo,jeszczenigdywhistoriitegostada,anawettegoświata,nie
wydarzyłosięcoś,cochoćbyprzypominałotęniezwykłąnapaść...
Ztrudempowstrzymywałasię,byniezepchnąćdostojnychgościnabok.
TymczasemLukeudałsięprostodomiejsca,zktóregozeskoczyłnieznajomy.
Podskoczywszy,pofrunąłzplatformynabalkon,astamtądzacząłobserwowaćiko
lumnadę,iwidocznypodnimkwadratplatformy.
Dzieci!
Leiazaczęłaprzeciskaćsięprzeztłum,zmierzającwstronęwyjścia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]