[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JACQUELINE BAIRD
ŚLUB W GRECJI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Anglia w lutym, co za przeklęte miejsce! - zaklął pod nosem Leon Aristides, gdy
marznąca na szybach auta mżawka niemal zupełnie zasłoniła mu widok. Nie miał
jednak wyboru, zważywszy na list od londyńskiego notariusza, niejakiego Smytha,
który dotarł do niego wczoraj w Atenach.
Pan Smyth informował w nim, że tragicznie zmarła w wypadku jego siostra, Delia
Aristides, była jego klientką i pozostawiła testament, którego jest wykonawcą.
Pewnie czytał artykuł w „Financial Times", pomyślał Leon, wspominając rodzinną
tragedię - wraz z Delią bowiem zginął także ich ojciec.
Po rozmowie z notariuszem przekonał się, że musi działać bez zwłoki, inaczej tak
ceniona przez ród Aristidesów prywatność może doznać uszczerbku. Znalazł też
czas, by wreszcie przejrzeć bankową skrytkę siostry, a jej zawartość przyprawiła go
o zawrót głowy.
Była tam odziedziczona po matce biżuteria, a także sporządzony dwa lata temu
przez Smytha testament, unieważniający ostatnią wolę Delii, spisaną na życzenie
ojca w Atenach.
Treść testamentu sprawiła, że omal nie podarł go na kawałki, ale po rozmowie ze
swoim adwokatem wrócił do równowagi i umówił się na spotkanie w Londynie,
dokąd poleciał prywatnym odrzutowcem.
Po otrzymaniu od Leona potwierdzenia śmierci Delii, pan Smyth wysłał list do
niejakiej panny Heywood z informacją, że została jej spadkobierczynią, czyli
dziedziczką części fortuny bankierskiego rodu. Leon nie zdołał temu zapobiec,
otrzymał jedynie zapewnienie o dyskrecji notariusza.
Aristides wjechał wypożyczonym na lotnisku autem na podjazd. Zazwyczaj woził
go kierowca, lecz tym razem sprawa była tak poufna, że musiał prowadzić sam.
Zaparkował, ze zdumieniem obserwując obszerną willę, przycupniętą w rogu po-
sesji, na której stał luksusowy hotel. Jej znalezienie zajęło mu koszmarnie dużo
czasu.
Na parterze paliło się światło; na szczęście Helen Heywood była w domu. Nie
chciał wcześniej dzwonić, bo element zaskoczenia to niemal pewny sukces w
Anula & Polgara
bitwie, którą zamierzał wygrać.
Chyba że dostała już list od Smytha, w co wątpił, mając nadzieję, że opieszałość
poczty brytyjskiej jest taka sama jak greckiej. Jeśli tak, kobietę czeka niezły szok.
Stanowczym krokiem podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek.
Nadal nie ma sygnału. Helen wolno odłożyła słuchawkę. Jej najlepsza przyjaciółka
Delia Aristides była wiecznie zabiegana, ale dzwoniła regularnie raz w tygodniu i co
miesiąc ją odwiedzała.
Czasem zdarzało jej się zapomnieć o telefonie, ale teraz mijał już szósty tydzień
bez żadnej wieści. A przecież obiecała swemu synkowi Nicholasowi, że przyjedzie
do niego na Nowy Rok.
Malec był rano w przedszkolu, potem go odebrała i dała mu lunch, a teraz
drzemał. Obudzi się pewnie za godzinę, więc Helen wolała porozmawiać z Delią,
gdy spał. Miała tylko numer jej komórki, bo numeru rezydencji na jednej z greckich
wysp nie było w spisie telefonów. Nie miała pojęcia, co robić.
Sięgnęła po leżącą na stoliku pocztę, której nie miała czasu przejrzeć. Może Delia
napisała do niej list? Niemożliwe, przecież ograniczała się wyłącznie do telefonów i
e-maili.
Ktoś zadzwonił do drzwi, więc odłożyła listy i poszła otworzyć, ciekawa, kto
odwiedził ją o tej porze.
Leon Aristides. Helen zesztywniała, nie wierząc własnym oczom. Brat Delii stoi w
drzwiach!
- Witaj, Helen - rzekł niskim, gardłowym głosem.
- Dzień dobry, panie Aristides - odparła automatycznie.
Był bardzo wysoki. Wyglądał świetnie w ciemnym garniturze, białej koszuli i
jedwabnym krawacie. Od ich pierwszego spotkania przed laty niewiele się zmienił.
Ciemne oczy, kwadratowy zarys szczęki, długi prosty nos i szerokie usta sprawiały,
że wydawał się raczej twardzielem niż przystojniakiem. Jednak był atrakcyjny
fizycznie, zwłaszcza dla Helen, która poczuła dobrze znane mrowienie w żołądku.
Chyba się go nie boi, na Boga, ma przecież dwadzieścia sześć lat!
- Cóż za niespodzianka. Co pana tu sprowadza? - spytała.
Anula & Polgara
Spotkali się dziewięć lat temu, gdy pojechała z Delią na wakacje do jej rodzinnego
domu w Grecji. Było to niezapomniane przeżycie.
Szła plażą, gdy czyjś niski głos zawołał po grecku, pytając, kim jest. Mając krótki
wzrok, ledwo rozpoznała na brzegu sylwetkę wysokiego mężczyzny. Jako gość Delii
miała prawo przebywać na prywatnej plaży, więc podchodząc bliżej, odkrzyknęła
coś w odpowiedzi, uśmiechając się i wyciągając dłoń na powitanie. Jej ręka zawisła
w powietrzu...
Był wysoki, opalony na brąz i świetnie zbudowany, z ręcznikiem owiniętym wokół
bioder.
Patrzył na nią tak, aż zabrakło jej tchu, a serce zaczęło bić szybszym rytmem.
Tkwiła tam jak sparaliżowana, a wówczas przemówił z jawnym sarkazmem, co
pamiętała do dzisiaj:
- Pochlebia mi twoje zainteresowanie, ale jestem człowiekiem żonatym.
Powinnaś mnie najpierw o to spytać, zamiast pożerać mnie wzrokiem. - Odwrócił
się i odszedł, zostawiając ją w koszmarnym zakłopotaniu.
- To chyba oczywiste. - Dźwięk jego głosu przywołał ją do rzeczywistości. -
Musimy porozmawiać.
Helen wcale nie chciała z nim rozmawiać. Na samą myśl przeszedł ją dreszcz.
Wtedy, po spotkaniu na plaży, przez resztę pobytu w Grecji starała się go unikać.
Nie było to trudne. Zresztą wkrótce przybyła jego piękna żona Tina, a Helen
zastanawiała się często, co przemiła, beztroska Amerykanka widzi w tak
powściągliwym i niesympatycznym mężczyźnie.
Delia wyjaśniła jej, dlaczego znalazła się w angielskiej szkole z internatem. Ojciec i
brat chcieli rzekomo, by poprawiła swą znajomość języka, choć tak naprawdę
chodziło o dyscyplinę szkoły dla dziewcząt. Ponoć przyłapano ją w Grecji na
paleniu i flirtach z synem rybaka. Nie był to prawdziwy powód; Delia uważała, że
chodzi tu raczej o chęć pozbycia się jej z domu, bo ojciec skrycie obwiniał ją o
śmierć matki, która popełniła samobójstwo, gdy Delia miała niespełna dwa lata.
Zdaniem Delii, jej ojciec i brat byli ultrakonser-watywnymi bankierami skupionymi
wyłącznie na pomnażaniu majątku. Widzieli w kobietach swego życia jedynie
środek do celu.
Delia nie zamierzała wychodzić za mąż dla korzyści rodzinnego interesu jak jej
Anula & Polgara
matka i bratowa. W wieku dwudziestu pięciu lat planowała uniezależnienie się od
ojca dzięki odziedziczeniu majątku po matce.
Helen myślała o tym wszystkim, patrząc na stojącego przed nią mężczyznę, który
ani na moment nie przestał roztaczać aury władzy.
- Zaprosisz mnie do środka? Chyba nie masz zwyczaju trzymać przemarzniętych
gości w progu. - zakpił.
Och... przepraszam - wyjąkała. Przepuściła go i starając się opanować, wycedziła
chłodno: - Nic mam pojęcia, o czym mielibyśmy ze sobą rozmawiać, panie
Aristides.
Czyżby Delia w końcu powiedziała rodzinie o wszystkim? Jeśli tak, to czemu do niej
nie zadzwoniła? Helen poczuła ukłucie niepokoju.
- O Nicholasie.
- Więc pan wie! Delia powiedziała panu o wszystkim.
Zawsze wiedziała, że w którymś momencie Delia wyjawi prawdę o swoim synku,
ale miała nadzieję, że nie stanie się to wcześniej niż za pół roku. Nie spodziewała
się też ukłucia bólu na myśl, że jej rola w życiu malca tak bardzo się zmieni.
- Nie - zaprzeczył krótko. - Prawnik.
W głowie Helen trwała gonitwa myśli. Chcąc zyskać na czasie, otworzyła drzwi do
dużego przytulnego salonu z ogniem płonącym w kominku i wskazała gościowi
miejsce na sofie.
- Zaparzę kawy, pewnie pan zmarzł. I przyniosę ręcznik - dodała na widok kropli
deszczu, ściekających mu po policzku. Głos jej drżał ze zdenerwowania, podobnie
jak całe ciało. Odwróciła się na pięcie i wyszła do kuchni.
Leon Aristides zauważył jej wzburzenie, podobnie jak każdy najdrobniejszy
szczegół od chwili, gdy otworzyła mu drzwi. Miała na sobie dopasowane dżinsy i
obcisły niebieski sweterek, który podkreślał jej piersi. Jej włosy znacznie dłuższe
niż wtedy, kiedy się po raz pierwszy spotkali, lecz poza tym prawie się nie zmieniła.
Pamiętał, że przyjechał do domu późnym wieczorem, a rano poszedł popływać
nago w morzu. Wychodził właśnie z wody, gdy zobaczył jej śliczną buzię w
obramowaniu jasnych kręconych włosów. Miała na sobie skromną, długą do
kostek białą suknię z rękawami, która w promieniach padającego zza jej pleców
Anula & Polgara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]