[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytuł oryginału
THE TAMING OF A TIGRESS
Ilustracja na okładce
GERRY HEYLOCK
Redakcja merytoryczna
LUCJA GRUDZIŃSKA
Redakcja techniczna
WIESŁAWA ZIELIŃSKA
Korekta
DANUTA WOLODKO
Od Autorki
Copyright © Cartland Promotions 1989
Założycielem cyrku w pobliżu Westminster
Bridge był Astley. Z upływem czasu budowlę
przekształcono w amfiteatr o czterech kondyg
nacjach, ze sceną oraz areną cyrkową. Był to
istny ósmy cud świata. Przez niemal sto lat
wystawiano tam niezwykle interesujące sztuki
współczesne oraz dramaty klasyczne.
Klejnoty Dalekiego Wschodu są doprawdy
bajeczne. Ich liczba i uroda stanowi kanwę
legend. Wielu maharadżów i książąt ma własne
kopalnie drogocennych kamieni.
Maharadża Hajdarabadu, uważany za naj
bogatszego człowieka świata, dysponuje własną
kopalnią diamentów, którą miałam okazję
obejrzeć podczas zwiedzania miasta. Z tej
For the Polish edilion
Copyright © 1995 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-474-9
— 5 —
właśnie kopalni pochodzi największy diament
świata, kamień rozmiarów kurzego jaja. Koh-
-i-Noor znajduje się teraz wśród brytyjskich
klejnotów koronnych.
Niewiele mniej imponujące od hajdarabadz-
kich są bogactwa maharadży Badodary. Ulu
biony ogier władcy miał uprząż wysadzaną
szmaragdami.
Maharadża miasta Kapasan nosił na tur
banie broszę z trzema tysiącami diamentów
i pereł; maharadża Patijali przystrajał się w pięć
naszyjników z diamentów i szmaragdów oraz
w pas diamentowy, jego szarfę przytrzymywała
spinka ze szmaragdem o średnicy dziesięciu
centymetrów.
Dzieci władców grały w kulki szmaragdami
wielkości oczu pantery, a perły rozrzucały jak
konfetti.
Pewien hinduski książę nalegał, by jego żona
nosiła pas cnoty. Zgodziła się, postawiła jednak
warunek, że będzie diamentowy!
Rozdział 1
Rok 1826
lVlam rozumieć, że mi pani odmawia? —
W głosie księcia Wrexhama brzmiało krańcowe
niedowierzanie. Podobna możliwość nie mieś
ciła mu się w głowie.
— Przykro mi, jeśli pana nieprzyjemnie za
skoczyłam — rzekła Malvina Maulton — ale
moja odpowiedź stanowczo brzmi: nie!
Książę długo patrzył na dziewczynę w mil
czeniu.
— Cóż — odezwał się wreszcie — udało się
pani zrobić ze mnie ostatniego durnia!
Malvina nie odpowiedziała.
Mężczyzna podszedł do okna i nie widzącym
wzrokiem zapatrzył się na ogród.
- Wszyscy moi przyjaciele byli zupełnie
— 7 —
pewni, że przyjmie pani oświadczyny — powie
dział cicho, prawie do siebie.
— Ma pan na myśli tych niedowarzonych
młodzików, którzy przesiadują u White'a, piją
za dużo bordeaux i nie znają lepszego zajęcia
niż robienie bezsensownych zakładów? — spy
tała Malvina pogardliwie. — Zapewne był pan
ich największym faworytem.
— Byłem! — rzekł książę gorzko. — Po tym
jak Waddington dostał czarną polewkę, nie
mieli wątpliwości, że czeka pani na księcia.
— Mylili się, jak pan widzi. Może im pan
poradzić, by spróbowali zrobić z pieniędzy
lepszy użytek, zamiast tracić je w zakładach
o to, za kogo wyjdę za mąż! — Z tymi słowami
Malvina opuściła salon, głośno trzaskając
drzwiami.
Po szerokich pięknych schodach ruszyła na
górę, do sypialni.
Sytuacja zaczynała się stawać trudna do
zniesienia. Najwyraźniej męska część londyń
skiej arystokracji nie miała ciekawszego zajęcia
niż spekulacje na temat, komu ona, Malvina,
odda rękę.
Wszystko przez to, że była bogatą partią.
Jakiś czas szła długim korytarzem, aż
w końcu otworzyła drzwi do buduaru. Wie
działa, że zastanie babkę odpoczywającą po
obiedzie.
Wdowa po hrabim Daresbury siedziała na
sofie pod oknem. Nogi miała otulone przecud
nie haftowanym chińskim szalem.
Usłyszawszy wchodzącą wnuczkę, podniosła
wzrok i powitała ją uśmiechem.
— I jakże tam? — spytała. — Mogę ci
pogratulować?
— Oczywiście, że nie! Oznajmiłam księciu,
iż nie jestem zainteresowana jego tytułem. Teraz
chyba nareszcie zabierze się z powrotem do
Londynu.
Hrabina krzyknęła z cicha.
— Odmówiłaś mu? Malvino, jesteś szalona!
Dziewczyna usiadła na kobiercu przy sofie.
Słoneczne promyki wpadające przez okno prze
tykały złotem jej połyskliwe włosy.
Hrabina przyglądała się wnuczce. Całkiem
niepotrzebnie rozrzutny los łaskawie obdarzył
dziewczynę wyjątkową urodą. W parze z tak
bajeczną fortuną wydawało się to aż niespra
wiedliwe.
MaMna milczała, więc po dłuższej chwili
babka odezwała się cicho:
— Moje drogie dziecko, masz już dwadzieś
cia lat. W dodatku cały ostatni rok minął ci
w żałobie. Powinnaś się wreszcie zdecydować.
— Dlaczego? — spytała Malvina buńczu
cznie.
Hrabina wyglądała na zdziwioną.
— 8 —
— 9 —
— Przecież na pewno chcesz wyjść za mąż?
— Oczywiście — przytaknęła dziewczyna —
ale nie poślubię żadnego z tych zubożałych
wielmożów, którzy widzą we mnie jedynie
grube miliony zarobione ciężką pracą taty.
Hrabina zacisnęła usta.
Zawsze uważała za niefortunny zbieg oko
liczności, że jej zięć, choć bez wątpienia dżen
telmen, nie był jednak arystokratą. Jego ma
jątek zrodził się na odległym Wschodzie, w do
datku dzięki tak prozaicznemu zajęciu jak
handel.
Nikt do końca nie wiedział, w jaki sposób
ojciec Malviny osiągnął pozycję wielkiego ar
matora, poważanego kupca i bezsprzecznego
geniusza finansowego. W żartach nazywano
go Panem Dziesięć Procent, gdyż co najmniej
tyle zwykle zyskiwał na każdym nowym przed
sięwzięciu.
I w tym właśnie tkwił szkopuł, ponieważ
takich cech nikt nie oczekiwał po prawdziwym
dżentelmenie.
Hrabiostwo byli głęboko rozczarowani, gdy
ich córka, zakochana bez pamięci, postanowiła
bezwzględnie postawić na swoim i wyjść za
mąż za Magnamusa Maultona. Co prawda,
poznawszy kandydata na zięcia, hrabina mu
siała szczerze przyznać, iż był wyjątkowo at
rakcyjnym mężczyzną: nie dość, że roztaczał
wokół siebie aurę prawdziwej męskości, lecz na
dodatek, jak mawia służba, „potrafił każdego
sobie przygadać".
Połączenie takich cech nieuniknienie musiało
zauroczyć młodą dziewczynę, nic więc dziw
nego, że Magnamus wywarł na Elizabeth wra
żenie doprawdy piorunujące.
Ku szczeremu zmartwieniu hrabiny pobrali
się w dużym pośpiechu, po czym Magnamus
zabrał żonę na Wschód, gdzie w szczęściu żyli
długi czas.
Wrócili do Anglii dopiero przed sześciu laty.
Magnamus kupił żonie piękny przestronny
dom na tyle blisko Londynu, że mógł trzymać
rękę na pulsie wydarzeń i bez przeszkód pil
nować zamorskich interesów.
Nim dotarł do kraju, wyprzedziły go po
dobne baśniom opowieści o jego niezmie
rzonej fortunie. Na dodatek za żonę miał
przecież córkę hrabiego Daresbury, zatem
każde drzwi w Mayfair stały dla niego ot
worem.
Przed rokiem nagła tragedia, jak grom z jas
nego nieba, odmieniła szczęście Magnamusa
Maultona.
Ukochana jego żona zmarła złożona nie
znaną gorączką.
Bezradni doktorzy przypisywali chorobie
raczej wschodnie niż angielskie pochodzenie
— 10 —
-11-
i rzeczywiście, jakiś czas później wyszło na jaw,
że taka sama gorączka dziesiątkowała ludzi
w dokach. Bez wątpienia zawitała do stołecz
nego portu na jednym ze statków z Dalekiego
Wschodu wraz z wonnymi korzeniami, jed
wabiem i dziesiątkami innych zamorskich to
warów.
Najpewniej w londyńskich dokach Magna-
mus Maulton, po tylu latach pobytu na Wscho
dzie, zaraził się tą samą gorączką, która zabiła
jego żonę.
Malvina została sierotą.
Długo opłakiwała rodziców gorzkimi łzami,
osamotniona w wielkim pustym domu. Prag
nęła umrzeć, by znów być z matką i ojcem.
Dopiero babka, owdowiała hrabina, uświa
domiła dziewczynie, jak cennym darem jest
życie. Zwłaszcza dla bogatej dziedziczki, a prze
cież ojciec zostawił Malvinie wszystko, co
posiadał.
Hrabina opuściła Dower House, w którym
mieszkała na stałe, odkąd jej syn odziedziczył
po ojcu tytuł, i wprowadziła się do wiejskiej
posiadłości Magnamusa, Maulton Park, by
roztoczyć opiekę nad Malviną. Tam we dwie
spędziły długie miesiące żałoby.
Malvina zabijała czas jeżdżąc na wspaniałych
wierzchowcach wybranych jeszcze przez ojca.
Po wstrząsającym przeżyciu, jakim była dla
niej śmierć rodziców, dzień po dniu na nowo
oswajała się ze światem.
W końcu babka i wnuczka postanowiły
przeprowadzić się do Londynu, na Berkeley
Square, do domu kupionego przez Magnamusa
Maultona.
Malvina natychmiast stała się prawdziwą
sensacją wszelkich spotkań towarzyskich. Mó
wiono wyłącznie o niewiarygodnym bogactwie
jej ojca. Wszyscy się zgadzali, że dziedziczka
takiej fortuny będzie atrakcyjną partią, nieza
leżnie od urody. Nikt się nie spodziewał ujrzeć
w osobie Malviny najpiękniejszej panny w Lon
dynie.
Młodzi panicze o pustych kieszeniach rychło
pośpieszyli zawierać z nią znajomość.
W ciągu pierwszych kilkunastu dni pobytu
w stolicy dziewczyna otrzymała pięć propozycji
małżeństwa. W następnych dniach ich częstotli
wość ustaliła się na irytująco wysokim poziomie.
Przychodzili baroneci, parowie, hrabiowie...
Przez pełne dwa tygodnie stawiano na pew
nego markiza. Miał on niemałe trudności z jed
noczesnym utrzymaniem koni wyścigowych,
psów do polowania na lisy i łożeniem na
bardzo wymagającą kochankę.
Malvina odmawiała wszystkim, ale dopiero
ów markiz powiedział głośno to, o czym inni
tylko myśleli.
— 12 —
— 13 —
[ Pobierz całość w formacie PDF ]