[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Heidi BettsZakazany owocTytuł oryginału: On the Verge of I DoROZDZIAŁ PIERWSZY– To mnóstwo pracy. Nie wiem, jak w ciągu jednego dnia dasz sobie ztym radę.Kara Kincaid zaśmiała się, przewracając stronę katalogu leżącego naczarnym lakierowanym stoliku.– A ja nie wiem, jak dajesz radę zarządzać sześcioma luksusowymihotelami. To ja już wolę pochylić się nad listą gości i menu z siedmiu dań –powiedziała do narzeczonego starszej siostry.Eli Houghton był wysoki i przystojny, miał brązowe oczy i włosy wkolorze kawy. Na jego widok każdej kobiecie serce biło szybciej.– Tanio się sprzedajesz, kochanie – oznajmił Eli. – Każde z nas jestobdarzone innym talentem, ale oboje osiągnęliśmy sukces.– Tyleżehotele Houghtona są warte miliony, a biuro mojej firmy mieścisię w domu.Siedzieli na czarnej skórzanej kanapie w gabinecie Eliego nadziewiątym piętrze, choć powinni prowadzić tę rozmowę w jej biurze, którepowstało z dawnej biblioteki na parterze pięknie odrestaurowanego domuprzy Queen Street, pochodzącego z tysiąc osiemset szóstego roku.Kara bardzo lubiła ten cichy dom z trzema sypialniami i trzemałazienkami,za duży dla samotnej kobiety. Czasami martwiła się,żeprowadzenie biura w domu robi na klientach złe wrażenie. Nie po razpierwszy pomyślała,żemusi poważnie rozważyć wynajęcie jakiegoś lokalu.Może nawet całego budynku, gdzie mogłaby przechowywać dekoracje, byich nie wypożyczać, organizować pokazy i degustacje. Mogłaby zatrudnićasystentkę, nawet więcej niż jedną. Dotąd samodzielnie prowadziła firmę.1LTRNieżałowała, żeciężko pracuje. Prestige Events było jej dzieckiem.Miło byłoby jednak choć raz za wszystko nie odpowiadać, mieć ludzi, doktórych mogłaby zwrócić się o pomoc, kiedy jej dwie ręce, dwie nogi, dwojeuszu i jedne usta nie wystarczają.– Spokojnie, kochanie – rzekł Eliłagodnymgłosem. – Rób dalej swoje,a założę się,żeza kilka lat będziesz organizowaćślubjednej z córek Obamy.Och, jej siostra to ma szczęście. Dobrze,żeKara siedziała, bo podwpływem uroku Eliego i ciepłych słów zachęty dosłownie się rozpływała.Odchrząknęła, wzięła głęboki oddech i usiadła prosto. To nie ta pora i nie tenmężczyzna. Na Boga, Eli jest narzeczonym Laurel. Za niespełna miesiąc siępobiorą.Tak, Eli się jej podobał. Dałaby głowę,żena każdej kobiecie wKarolinie Południowej robił wrażenie. A co tam, na całym wschodnimwybrzeżu!To prawda,żeod najmłodszych lat Kara się w nim podkochiwała. Niebyło w tym nic dziwnego. Wszystkie dziewczyny w szkole robiły do niegomaślane oczy. No, prawie wszystkie. Kara nie pamiętała, by w tamtych latachLaurel okazywała mu coś więcej niż przelotne zainteresowanie. Zawsze sięprzyjaźnili – wszyscy młodzi Kincaidowie i jedynak, który mieszkał wsąsiedniej rezydencji Youngów. Decyzja o zaręczynach Eliego i Laurel byłacałkiemświeżąsprawą.Kara szczerze cieszyła się ich szczęściem. Tyleżeplanowanieślubusiostry i mężczyzny, w którym przez lata się podkochiwała, nie było takieproste.Robiła jednak, co mogła. Odsunęła na bok emocje, które mogłyby jejprzeszkadzać w pracy, i skupiła się na organizacjiślubu,który w kręgachśmietankitowarzyskiej Charleston miał byćŚlubemRoku.2LTRKara sięgnęła po okulary. Właściwie ich nie potrzebowała, aledodawały jej pewności siebie, nie wspominając o tym,żestanowiłydodatkową barierę między nią a Elim.– Kiedy zdecydujecie, jakie produkty białkowe wybieracie na przyjęcie,łatwiejbędzie ograniczyć wybór. Zanim zaplanujemy ostateczne menu,wszystkiego spróbujecie.Eli oparł się wygodnie i założył nogę na nogę.– Chyba powinniśmy zostawić to Laurel. Nie chciałbym,żebyśmypodczas przyjęcia odbyli pierwszą sprzeczkę tylko dlatego,żezamiast okraby, prosiłem cię o kurczaki.Kara zerknęła na zegarek. Siostra spóźnia się już dwadzieścia minut.Celowo umówili się w gabinecie Eliego, by nie przewracać mu do górynogami dnia pracy, ale wyglądało na to,żetak właśnie się stanie.– Powinna być lada chwila – rzekła Kara.– Na pewno. – Eli z powagą kiwnął głową.Mówił z taką pewnością... i spokojem. Na jego miejscu Kara nie byłabyaż tak cierpliwa.Prawdę mówiąc, jako organizatorkaślubówzwykle miała do czynieniaz przejętymi, roztrzepanymi, a nawet zepsutymi i wymagającymi pannamimłodymi. Nigdy nie urządzała wesela dla tak nieobecnej i na pozór nie–zainteresowanej osoby jak jej siostra.Co prawda ostatnio w ich rodzinie wiele się działo. Niedawno ojcieczostał zamordowany w swoim gabinecie przez nieznanego osobnika, któryupozorował samobójstwo. Pośmierciojca dowiedzieli się,żeprowadził onpodwójneżyciei ma syna z inną kobietą... Ich matka, wdowa po ReginaldzieKincaidzie, została z kolei oskarżona o zabicie męża. Niezależnie od tego, coojciec ukrywał ani jak bardzo zraniona jego zdradą była matka, Kara3LTRwiedziała,żeElizabeth Winthrop Kincaid pająka by nie zabiła, nie mówiąc opostrzeleniu w głowę mężczyzny, z którym spędziła niemal czterdzieści lat.To absolutnie niemożliwe. W przeciwieństwie do prokuratorówKincaidowie byli pewni,żematka jest niewinna. Na szczęście właśnie na jawwypłynęła informacja na temat tajemniczego mężczyzny, który owegotragicznego wieczoru wszedł do biurowca firmy. To wystarczyło, byElizabeth Kincaid została za kaucją wypuszczona z więzienia.Nic dziwnego zatem,żeLaurel – najstarsza z córek – ma na głowie coinnego niż zbliżające się wesele. Mimo wszystko Kara nie pojmowała,żesiostra nie ma jasnej wizjiślubu.Zwykle kobiety wyobrażają to sobie zeszczegółami. Większość dziewczynek od około ósmego rokużyciadoskonalewie, jak ma wyglądać ich wymarzonyślub.Kara nie spotkała też dotąd panny młodej, która nie wybrałabywcześniej gamy kolorystycznej dekoracji czy rodzaju sukni. Laurel miaławystąpić w tradycyjnej sukni z lat dwudziestych w kolorze wanilii tylkodlatego,żeKara ciągnęła ją na przymiarki i domagała się decyzji. Kara niespotkała także kobiety, która spóźniałaby się na każde spotkanie dotyczącekwiatów, daty wieczoru panieńskiego, próbnego przyjęcia weselnego czysamej ceremoniiślubnej.Zastanawiała się, czy Eli zauważył szczególne – w opinii Kary –zachowanie narzeczonej, a jeśli tak, czy podobnie jak ją wprawia go to wkonsternację.Uznała jednak,żealbo niczego nie zauważył, albo ciągłe spóźnieniaLaurel nie robią na nim wrażenia.Zdawało się też,żenie przejmuje się kosztamiślubu.Tradycyjnierodzina panny młodej płaci rachunki. Kincaidów było na to stać, wziąwszyjednak pod uwagę trudną sytuację, w jakiej się znaleźli, Eli poprosił, by się4LTR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]