[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZBIGNIEW DAMSKI
PERYSKOP
W GÓRĘ
| SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl |
WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ
1
„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/10
Zbigniew Damski
Okładkę projektował
Juliusz Rybicki
Redaktor
Wanda Stefanowska
Redaktor techniczny
Janusz Wiśniewski
Kolektor
Mieczysław Chrzanowski
Scan & OCR
blondi@mailplus.pl
© Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1972 r., Wydanie I
SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl 2009
Pięć tysięcy czwarta publikacja Wydawnictwa MON
Printed in Poland
Nakład 210.000+336 egz. Objętość 5,02 ark, wyd.; 4,25 ark druk. Papier druk. sat. VII kl 65 g z roli 63 cm.
Głuchołaskie Zakłady Papiernicze w Głuchołazach. Oddano do składu w październiku 1971 r. Druk ukończono w
czerwcu 1972 r. Wojskowe Zakłady Graficzne w Warszawie. Zam. nr 4167 z dnia 10.XII.1971 r.
Cena zł 5.-
A-100
2
„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/10
Zbigniew Damski
SPIS TREŚCI:
3
„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/10
Zbigniew Damski
ROZDZIAŁ I
— Peryskop w górę!
Zamlaskał hydrauliczny podnośnik, a kiedy w chwilę później z głębi studzienki
wynurzyła się głowica peryskopu, szczęknęły rozkładane na boki rączki i kapitan
Borys Karnicki przywarł do okularu.
Przez mgnienie widział tylko szmaragdową zieleń — oko peryskopu nie
sięgnęło jeszcze nad powierzchnię morza. Potem obraz rozjarzył się migotliwymi
błyskami, aż wreszcie runęły w oczy potoki światła.
Karnicki czujnym wzrokiem omiótł horyzont i niebo. Nic. Teraz już spokojniej
powtórzył manewr, dając sześciokrotne powiększenie Obracał i się wolno,
przepatrując uważnie połyskliwą powierzchnię morza, póki w jego polu widzenia
nie ukazały się poszarpane, skaliste zbocza niedalekiego wybrzeża. Wiódł po nich
wzrokiem, aż do tego miejsca, gdzie skały rozstępowały się i uciekały w głąb lądu,
odsłaniając wejście do zatoki.
Tam, w głębi, leżał port Navarino, cel podwodnej wyprawy ORP „Sokół”.
W okularze peryskopu rysował się wyraźny obraz, nasycony słońcem.
Najpierw mała, skalista wysepka Ali-Baba, na prawo od niej i nieco głębiej druga,
Kafeteria, i kanał prowadzący prosto do wejścia do portu. Sam port leżał dalej.
Jego urządzenia i mury miasteczka ledwo rysowały się na tle stromych zboczy.
Wyglądał stąd jak wymarły; żadnej krzątaniny, żadnego ruchu Trudno było
uwierzyć, iż jest tam jakikolwiek choćby statek — a co dopiero cały konwój
chroniony przez eskortę!
Dowódca puścił rączki peryskopu i zniechęconym gestem rozprostował plecy.
— Peryskop w dół!
Po ulewie tamtego słonecznego światła blask elektrycznych lamp w centrali
wydawał się półmrokiem. Panująca dookoła cisza sprawiała wrażenie napiętej
czujności Okręt czaił się zawieszony w bezruchu pod powierzchnią. Kapitan
Karnicki przysiadł przed rozłożoną na stoliku mapą. Po raz któryś już z rzędu
analizował sytuację
Miał teraz przed sobą tamten widziany przed chwilą na powierzchni obraz, ale
płaski, oglądany z lotu ptaka Worek zatoki Navarino ucinał się głęboko w ląd, obie
wysepki wyglądały tak, jakby strzegły wejścia. Kanał jest na pewno trałowany,
więc bezpieczny, ale po bokach obrzeżają go dwie mielizny. Tu, na południe od
mielizn mogą być miny...
Tak, kanał jest na pewno bezpieczny. Przecież tędy musi przejść ów włoski
konwój, który schronił się do portu przed alianckimi samolotami — trzy duże
statki z zaopatrzeniem i eskortujące je niszczyciele. Takie informacje otrzymał
kapi tan Karnicki w swoim macierzystym porcie La Valetta na Malcie od
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]