[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Kelly HunterHotel rozkoszyTytuł oryginału: What the Bride Didn't KnowPROLOGSiedemnastoletnia Lena West ponownie przebiegła wzrokiem pytanie.Chyba chodzi o coś związanego ze wzorem Eulera i płaszczyznamizespolonymi, jednak nic więcej nie przychodziło jej do głowy. Z jękiemzasłoniła oczy, by nie patrzeć na błękitny ocean w dali. W lecie trudnozmusić się do nauki, zwłaszcza gdy za domem jest plaża. Starszy brat jużtam pobiegł, bo fale kuszą.To naprawdę niesprawiedliwe,żeJared nie ma problemów z matmą.znaleźliby odpowiedź na szóste pytanie. Czternastoletnia Poppy chętnie byjej pomogła, gdyby tutaj była. Niestety, jako członkini doradczego zespołumatematycznego Uniwersytetu Queensland większość czasu spędzała wodsiadywał karę za złe zachowanie. Dawał się nauczycielom we znaki i niesposób było go nie zauważyć.Westchnęła, znów wbiła wzrok w pytanie. Niby takie proste, każde z jejrodzeństwa odpowiedziałoby na nie z zamkniętymi oczami.– Dureń – wymruczała ze złością.– Kto? – Tuż za jej plecami rozległ się przyjemny głęboki głos. Lenapodskoczyła, bo nie usłyszała,żektoś wszedł. Z ponurym grymasemodwróciła się i popatrzyła na Adriana Sinclaira. Mieszkał dwa domy dalej iod przedszkola był najlepszym kumplem Jareda. – Nie umiesz pukać? –Skrzywiła się jeszcze bardziej. Po co pyta? Adrian nie musi pukać, bo staleu nich siedzi.1TLBrisbane. Trzynastoletniego Damona też nie mogła spytać, bo po lekcjachJej to nie groziło, czym zresztą wcale się nie przejmowała.RDwójka młodszego rodzeństwa też była genialna – oni błyskawicznie– Nie chciałem przeszkadzać ci w myśleniu.– Jednak to zrobiłeś. Adrian uśmiechał się lekko.– Powiedziałaś „dureń". Myślałem,żeto do mnie.– Dureń.– No widzisz?Trudno nie uśmiechnąć się na widok jego roześmianych brązowychoczu.– Tymi krzywymi uśmieszkami nic nie wskórasz.– Różnie bywa. Jared jest w domu?– Nie, już go tam poniosło. – Gestem wskazała na ocean. NadalCzemu z nim nie poszedłeś?– Miałem zamiar – odparł. – A ty dlaczego tu siedzisz?– Jutro mam test z trygonometrii. – Popatrzyła na niego przebiegle.Adrian i Jared byli klasę wyżej. – Wiesz coś o wzorze Eulera ipłaszczyznach zespolonych?dłonie, mocne palce, miejscami zgrubiała skóra od godzin spędzonych nakitesurfingu.Ogarnęła ją niezdrowa pokusa, by nakryć dłonią jego rękę, poczuć jejsiłę i ciepło...TL– Z którym pytaniem masz problem?– Z szóstym.2Adrian pochylił się nad jej ramieniem.– Dodatkowym? Nie wiesz,żemożesz je sobie darować?– Powiedzmy,żetaka możliwość odpada.– Dobra. – Sięgnął po podręcznik i zaczął przerzucać kartki. DużeRniebieski i kuszący. Jared, z deską w ręku, właśnie wychodził z wody. –Adrian położył książkę i wskazał znaleziony rozdział. Musnął torsem ojej ramię i... zrobiło się gorąco.– Nie chcesz usiąść? – zapytała, czując,żelepiej zwiększyć odległośćmiędzy nimi.– Nie, wysiedziałem się przez cały dzień. Poruszyła się niespokojnie.Otaczał ją znajomy zapach, orzeźwiającoświeżyi korzenny, a przecieżAdrian był po całym dniu szkoły. Czyżby wziął prysznic? To raczej bezsensu, skoro po lekcjach zawsze biegł surfować.– No więc... – Jego głos brzmiał jakby bardziej szorstko niż zwykle. –Pytanie numer sześć.– Próbowałam znaleźć...– Co się dzieje? – rozległ się głos Jareda. Zdziwiona popatrzyła nazwężone oczy brata. Byli do siebie bardzo podobni. Jared, tak jak ona, miałczarne niesforne włosy; jej były dłuższe i w większym nieładzie. Jego oczybyły niebieskie, jej, w zależności odświatła,przybierały bardziej szaryodcień. Oboje mieli sportowe sylwetki.Żałowała, żenie ma bardziejkobiecych kształtów, ale cóż. Skrzywiła się podobnie jak brat.– Co cię ugryzło? Za mało wielbicielek przyszło na plażę? – Jared niemógł narzekać na brak powodzenia. Zauroczone nim panienki przyjaźniłysię z Leną w nadziei,żesię do niego zbliżą. Jared jednak zmieniałdziewczyny jak rękawiczki i te przyjaźnie zwykle szybko się kończyły.– Ich strata – pocieszał Lenę, gdyżaliłasię,żema coraz mniejkoleżanek. Tym stwierdzeniem trochę poprawiał jej nastrój, jednak przezniego traciła znajomych. Jared chyba miał wyrzuty sumienia i z litości nieodganiał jej od siebie.TL3RWłaśnie. Pytanie numer sześć.Zżymała się na tę jego litość, lecz cóż, jak się nie ma, co się lubi, to sięlubi, co się ma.– Pytałem, co się dzieje – powtórzył chłodno.– Zadanie z trygonometrii – odparła. Jared przeniósł wzrok naAdriana.– Aha, masz teraz nauczyciela. Spec od trygonometrii. Pan Trig.Adrian spokojnie wytrzymał spojrzenie Jareda.– Jak masz jakiś problem, to wal.Jared jeszcze raz popatrzył na siostrę i na Adriana.– Znasz zasady – rzucił szorstko.– On myśli,żesię do ciebie dowalam – odezwał się Adrian po chwilimilczenia. – To mało przyjemne.– Co takiego? – zdumiała się Lena. Czy to możliwe,żemu się podoba?No i... – Jared, chcesz mi wypłoszyć potencjalnych adoratorów? Jeśli tak... –Zwęziła oczy. – To dlatego Chester nie zaprosił mnie na szkolny bal? Wiem,żemiał taki zamiar, a jednak tego nie zrobił.– To przez ciebie – odrzekł Jared. – Pewnie się bał,żew rewanżuzaprosisz go na lotnię. On podobno ma lęk wysokości.– I boi się kociaków – dodał Adrian. – Chyba nawet własnego cienia.– Może to byłaby miła odmiana – mruknęła Lena. – Może chciałamzobaczyć, jakżyjąspokojni przystojni faceci. – Nie przesadzała, takie byłyfakty. Chester był niesamowicie przystojny. Chętnie spędzałaby z nim czas,choć nie do końca był w jej stylu.– Zjadłabyś gożywcem– dodał Jared.TL4R– Znam zasady? – zapytała. – Jakie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]