[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Michelle CelmerCzysta przyjemnośćTytuł oryginału: Carosell'is Christmas BabyPROLOG– Giuseppe, jako twój przyjaciel i prawnik uważam,żeto zły pomysł –oznajmił Marcus Russo.Giuseppe Caroselli siedział w wygodnym, skórzanym fotelu, któryżona–świećPanie nad jej duszą – podarowała mu na osiemdziesiąte piąteurodziny. Wiedział,żeMarcus ma rację. Ale cóż, był starym człowiekiem, aczas uciekał. Pewnie mógłby nic nie robić, biernie czekać, lecz wolał nieryzykować.– Nie ma wyjścia – rzekł stanowczym tonem. – Moja cierpliwość sięskończyła.– Nie wiem, co będzie gorsze. – Marcus podszedł do okna, z któregorozciągał się widok na jesienny park. – Jeżeli ci odmówią czy jeżeli sięzgodzą.– Nie zostawili mi wyboru. Robię to dla dobra rodziny.Dziedzictwo Carosellich zawsze było dla Giuseppego najważniejsze.Dlatego podczas drugiej wojnyświatowejuciekł do Stanów, z paromadolarami w kieszeni i wyrytym w pamięci przepisem babci na pralinki. Nieznał słowa po angielsku, ale wiedział,żenazwisko Carosellich musiprzetrwać.Harował odświtudo nocy, aż uzbierał dość pieniędzy, by w centrumChicago otworzyć swój pierwszy zakład cukierniczy: Caroselli Chocolate.Od tej pory minęło sześćdziesiąt lat, nazwisko Carosellich stało się znane nacałymświecie,lecz wszystko wskazywało na to,żenie przetrwa. Wprawdziekażdy z jego trzech synów spłodził syna, jednakżadenz wnuków nieprzejawiał chęci do ożenku.1LTRTak więc Giuseppe postanowił przejąć sprawy w swoje ręce i złożyćwnukom propozycję nie do odrzucenia.Rozległo się pukanie, po chwili w drzwiach pojawił się wysoki chudylokaj, niemal tak stary jak jego pan.– Przyszli.Giuseppe uśmiechnął się. Punktualni jak zawsze. Byli też bardzoambitni, dlatego miał nadzieję,żewszystko pójdzie po jego myśli.– Dziękuję, Williamie. Poproś ich.Parę sekund później weszli do gabinetu: najpierw czarującycharyzmatyczny Nicolas, za nim poważny skupiony Robert, na końcunajstarszy, niezawodny Antonio junior.Pokonując ból w stawach, Giuseppe wstał.– Dziękuję, chłopcy,żeprzyszliście. –Usiądźcie, proszę. Na pewno jesteście ciekawi, dlaczego was wezwałem.– I dlaczego to spotkanie mamy zachować w tajemnicy – rzekł zzatroskaniem Nick. – Co tu robi Marcus?– Czy coś się stało? – spytał Tony. – Jesteś chory?– Nie, czuję sięświetnie– odparł Giuseppe, dodając w myślach: jak nadziewięćdziesięciodwuletniego starca z artretyzmem. Zajął ponownie miejscew fotelu. – Chcę z wami o czymś pomówić.LT2RWskazał na kanapę. –– Firma ma kłopoty? – zaniepokoił się Rob, który rodzinny biznesstawiał na pierwszym miejscu. Gdyby nie był tak zaaferowany pracą, pewniemiałby już rodzinę.– Nie chodzi o firmę, chodzi o nazwisko. Jeśli nie ożenicie się i niespłodzicie synów, ród Carosellich skończy się na was.Wszyscy trzej wznieśli oczy do nieba.–Nonno,już o tym rozmawialiśmy – odrzekł Nick. – Nie dojrzałem dozałożenia rodziny. Moi kuzyni też nie. Kolejny twój wykład tego nie zmieni.– Wiem. Dlatego mam coś na zachętę.– Co? – spytał podejrzliwym tonem Tony.– W specjalnym funduszu umieściłem trzydzieści milionów dolarów.Dostaniecie po dziesięć, kiedy ożenicie się i urodzi się wam syn.Wnukowie oniemieli. Pierwszy otrząsnął się Nick.– Mówisz poważnie? Chcesz każdemu z nas dać dziesięć milionów,żebyśmysię chajtnęli?– I spłodzili syna. Ale parę innych warunków też musi być spełnionych.– Nie interesuje mnie aranżowane małżeństwo z jakąś miłą włoskądziewczyną – stwierdził Rob.– Nie mam zamiaru niczego aranżować. Możecie poślubić, kogochcecie.– Więc gdzie tkwi haczyk?– Po pierwsze, nikomu nie możecie o tym powiedzieć, ani rodzicom, anirodzeństwu, ani nawet swoim wybrankom. Jeżeli któryś złamie warunki, jegoudział przypadnie pozostałym dwóm.– Po drugie...?– Po drugie, jeśli umrę w ciągu dwóch lat, ażadnemuz was w tymczasie nie urodzi się syn, fundusz będzie rozwiązany, a pieniądze wrócą dowspólnej puli.– Czyli zegar tyka – mruknął Nick.– Niekoniecznie, bo mogę dożyć setki. Cieszę się znakomitymzdrowiem, ale ryzyko istnieje.– A co z Jessicą? – spytał Nick. – Ma czwórkę dzieci...– Kocham twoją siostrę, Nick. Kocham wszystkie moje wnuczki, ale ichpotomstwo nie nosi nazwiska Caroselli, a ja bym chciał,żebynasz ród3LTRprzetrwał. Jestem to winien rodzicom, dziadkom i pradziadkom. Nie chcęjednak,żebywasze siostry przeze mnie cierpiały, dlatego proszę was odyskrecję.– Mamy coś podpisać? – Tony zwrócił się do Marcusa.– Uważam,żepowinniście, ale Giuseppe się sprzeciwia.– Nie będzie podpisów, musicie mi wierzyć na słowo.– Oczywiście,żewierzymy,nonno.–Nick posłał kuzynomostrzegawcze spojrzenie. – Nigdy nas nie okłamałeś.– Wy mnie też. Dlatego wystarczy ustne porozumienie.Tony zmarszczył czoło.– A jeśli umrzesz? Wtedy rodzina się o wszystkim dowie.– Nie dowie się. Pieniądze znajdują się w specjalnym funduszu, niewchodzą w skład masy spadkowej. Tylko Marcus, jako mój prawnik iwykonawca testamentu, będzie miał do nich dostęp.– A jeśli nie jestem gotów założyć rodziny? – spytał Rob.Giuseppe wzruszył ramionami.– Wtedy dziesięć milionów przechodzi ci koło nosa, a Tony z Nickiemdostają po piętnaście.Mężczyźni popatrzyli po sobie.– Teraz mamy dać ci odpowiedź?LT4R– Nie, ale byłoby mi miło, gdybyście obiecali,żesię nad tym poważniezastanowicie.Mężczyźni skinęli głową.– Oczywiście,nonno.Starzec odetchnął z ulgą. Miał uczucie, jakby z jego ramion zdjętowielki ciężar. Wprawdzie chłopcy niczego mu nie przyrzekli, ale i nieodrzucili jego propozycji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]