[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zbigniew Nienacki
Pan Samochodzik i dziwne szachownice
ROZDZIAŁ PIERWSZY
CO TO JEST „KSIĘGA STRACHÓW" • TAJEMNICZE EMESY • CO SIĘ
STAŁO W RUINACH OBSERWATORIUM ASTRONOMICZNEGO •
POSTANOWIENIE O NOWEJ WYPRAWIE • DO CZEGO SŁUśYŁA
MOSIĘśNA TULEJKA
Tajemnicze i groźne wydarzenia, a przede wszystkim udział w nich osób dość
znanych w pewnych kręgach, skłoniły mnie do pominięcia kilku nieistotnych
szczegółów z tej pełnej niebezpieczeństw historii. Czytelnicy
Księgi strachów
nie
pogniewają się chyba na mnie o to, Ŝe nie wymieniłem prawdziwych nazwisk
tych osób oraz wybaczą mi zmianę nazwy miejscowości, w jakiej się te
dramatyczne zdarzenia odbyły. Zainteresowani i tak będą wiedzieli, o kim piszę,
a wielbiciele pięknego krajobrazu zapewne zdołają odnaleźć jezioro Jasień
(nawet jeśli okaŜe się, Ŝe w rzeczywistości nazywa się ono inaczej).
Historia ta zaczęła się dla mnie pod koniec lipca, gdy z obozu harcerskiego
powrócili do miasta moi trzej młodzi przyjaciele: Wilhelm Tell, Sokole Oko i
Wiewiórka
1
. Natychmiast po przyjeździe odwiedzili mnie w mym mieszkaniu,
aby opowiedzieć o swych wakacyjnych przygodach. W sierpniu kaŜdy z nich
jechał na pozostałą część wakacji razem z rodzicami, byli więc w mieście tylko
przez kilka dni i w tym to czasie niemal codzienne składali mi wizyty. Ja takŜe
miałem im co opowiadać, właśnie powróciłem z Pragi, gdzie wespół z czeskim
historykiem sztuki, panem Dohnalem, udało mi się rozwiązać zagadkę, którą
ochrzciliśmy kryptonimem „Tajemnica tajemnic", a o której być moŜe w
przyszłości napiszę. W sierpniu wybrałem się na zasłuŜony wypoczynek, choć
jaszcze nie byłem zdecydowany, dokąd skieruję swój samochód wypełniony
sprzętem turystycznym.
Obóz harcerski, na którym przebywali trzej moi młodzi przyjaciele, znajdował
się na Pojezierzu Myśliborskim, w przepięknej krainie bogatej w lasy, rzeki,
jeziora i stawy. Uroczy ten zakątek mieści się w najdalej wysuniętym na zachód
łuku Odry; bez trudu moŜecie go odnaleźć na mapie.
Chłopcy pokazali mi swoje wakacyjne zdjęcia: zobaczyłem lesiste brzegi jeziora
Jasień, pałac niemieckiego grafa — zamieniony na dom wypoczynkowy dla
zagranicznych turystów, oraz obóz harcerski — kilkanaście wielkich namiotów
zbudowanych tuŜ za kolonią domków campingowych.
Obejrzałem równieŜ brulion, na którym napisano wielkimi literami:
Księga
strachów.
ZauwaŜyłem w brulionie wklejone fotografie jakichś ruin porosłych
krzakami, zdjęcie wielkiego głazu narzutowego i rozstajów leśnych dróg, gdzie
stał pochylony krzyŜ. Pozostałe stronice brulionu zapisane zostały kształtnym
pismem Wilhelma Tella.
Oglądając zrobioną przez chłopców mapę okolicy dowiedziałem się, Ŝe jezioro
Jasień kształtem swym przypomina literę „S". Pałac leŜy po jednej stronie
wypiętego brzuszka tej litery, a po drugiej stronie znajduje się kolonia domków
campingowych. Tam takŜe, obok, był obóz harcerzy. Na mapie kilka miejsc
zaznaczono czerwonymi krzyŜykami i literkami MS.
— Nic z tego nie rozumiem — powiedziałem ze zdumieniem. — Co znaczą litery
MS? I co to za
Księga strachów?
— Nie słyszał pan nigdy o
Księgach strachów?
— zdziwili się chłopcy. — To
przecieŜ bardzo dobrze znana zabawa harcerska. Polega ona na tym, Ŝe na
mapie okolicy, gdzie przebywa druŜyna harcerska, zaznacza się wszystkie
miejsca, w których rzekomo straszy. MS to właśnie miejsce, w którym straszy.
Potem robi się
Księgę strachów
i zapisuje się w niej wszystkie legendy o róŜnych
miejscowych strachach. A następnie poszczególne zastępy odwiedzają nocą owe
eMeSy i po stwierdzeniu, Ŝe Ŝadnych strachów się nie spotkało, harcerze zo-
stawiają tabliczkę z napisem:
Sprawdzono. Strachów nie ma.
— Bardzo ładna zabawa. I zapewne pełna emocji — przyświadczyłem. —
Oczywiście odwiedziliście wszystkie te zaznaczone na mapie eMeSy i nigdzie
strachów nie napotkaliście.
— Bo Ŝadnych strachów nie ma. Nie wierzę w duchy ani w upiory — stwierdził
Wilhelm Tell, a Sokole Oko przytaknął mu głową.
Tylko Wiewiórka odwrócił twarz w stronę okna, jak gdyby nagle zainteresował
się latającymi po niebie gołębiami. Wydało mi się, Ŝe chłopiec nie chce się
wypowiedzieć ani na „tak", ani na „nie".
— A ty, co o tym myślisz? — zapytałem go. Wzruszył ramionami.
— UwaŜam, Ŝe zdarzają się jednak sprawy, które nie tak łatwo wyjaśnić przy
pomocy rozumu. Zresztą — znowu wzruszył ramionami — pan mi tak samo nie
uwierzy jak cała nasza druŜyna.
— Ty znowu swoje zaczynasz? — oburzył się Sokole Oko. — Przez ciebie nasz
zastęp stał się pośmiewiskiem druŜyny. Po prostu zemdlałeś w ruinach starego
obserwatorium i miałeś przykre majaki.
— To wcale tak nie było — bronił się Wiewiórka.
— Znaleźliśmy cię zemdlonego czy nie znaleźliśmy? — zapytał go surowo
Wilhelm Tell.
— Ja zemdlałem potem, przedtem zaś zdarzyła mi się ta straszna historia —
tłumaczył Wiewiórka. — A ten mosięŜny przedmiot, który leŜał obok mnie? Co
to jest takiego? Proszę, niech pan zobaczy...
Wiewiórka pogrzebał w kieszeniach spodni i podał mi mosięŜną tulejkę.
— Duchy nie zostawiają tego rodzaju przedmiotów — drwił Sokole Oko.
— Bo ja wcale nie mówię, Ŝe spotkałem ducha — odparł zaczepnie Wiewiórka.
— Stwierdzam tylko, Ŝe widziałem tajemnicze sprawy. Więcej na ten temat nic
nie powiem, bo i tak mi nikt nie uwierzy. A ja swoje wiem i przekonać się nie
dam.
— Ten przedmiot leŜał tam zapewne na długo przed naszą wizytą. Tylko go
przedtem nie zauwaŜyliśmy — pogardliwie rzekł Wilhelm Tell. — W starym
obserwatorium astronomicznym z pewnością moŜna znaleźć wiele róŜnych
dziwnych przedmiotów.
Kłócili się jeszcze czas jakiś, a ja oglądałem mosięŜną tulejkę stanowiącą
przedmiot sporu. Starałem się nadać swej twarzy wyraz obojętności, z trudem
jednak hamowałem ogarniające mnie podniecenie. Wreszcie oddałem Wiewiórce
tulejkę i zapytałem:
— CóŜ to za ruiny obserwatorium astronomicznego? I jak to właściwie było z
tym zemdleniem?
Wiewiórka był obraŜony na swoich kolegów.
— Nic więcej nie powiem. ZłoŜyłem zeznania zapisane w
Księdze strachów
i nie
zamierzam ich odwołać, choćbyście się ze mnie śmiali przez kilka miesięcy.
Wilhelm Tell podsunął mi brulion.
— W
Księdze strachów
znajdzie pan dokładny opis całego zdarzenia. Jeśli pan
chce, moŜemy
Księgę
zostawić panu do jutra. Potem musimy ją zwrócić druŜynie.
Czym prędzej schowałem brulion do szuflady biurka.
— Kiedy znaleźliście tulejkę? — zwróciłem się do Sokolego Oka.
— To było w przeddzień naszego wyjazdu z obozu. LeŜała w pobliŜu zemdlonego
Wiewiórki, w ruinach starego obserwatorium.
— Ach tak? Więc od tej chwili upłynęły zaledwie cztery dni — liczyłem głośno.
Wilhelm Tell zerknął na mnie uwaŜnie.
— Zainteresowała pana ta sprawa? Odpowiedziałem wykrętnie:
— Po prostu chcę poznać istotę waszego sporu. Dlatego chętnie przeczytam
Księgę strachów.
I juŜ więcej nie nawiązywałem w rozmowie do tej sprawy. Opowiedziałem
chłopcom o swych przygodach w Pradze i nawet radziłem się, czy napisać o nich
nową ksiąŜkę. Lecz gdy tylko zamknęły się drzwi za moimi przyjaciółmi, szybko
wróciłem do biurka, połoŜyłem na nim
Księgę strachów
i zagłębiłem się w
lekturze.
Tej nocy światło bardzo długo nie gasło w moich oknach. O drugiej po północy
sięgnąłem na półkę, gdzie trzymałem przewodniki z róŜnych okolic Polski, i
rozłoŜyłem mapę Pojezierza Myśłiborskiego. Wiedziałem juŜ, dokąd skieruję
swój wehikuł i gdzie spędzę urlop. Nad Jasieniem, tam gdzie jeszcze przed
kilkoma dniami obozowali moi przyjaciele. Ale nie wolno mi było o tym mówić,
zapowiadała się bardzo niebezpieczna przygoda, więc wolałem, aby chłopcy
spędzili sierpień ze swoimi rodzicami. Gdybym wtajemniczył ich w moje pode-
jrzenia, zmusiliby mnie do zabrania ich ze sobą. A tego właśnie chciałem
uniknąć.
Nazajutrz oddałem im
Księgę strachów
i powiedziałem, Ŝe trudno mi jest
wypowiedzieć się na temat niezwykłych przeŜyć Wiewiórki. Potem szybko
poŜegnałem ich, gdyŜ — jak powiedziałem i co było zresztą prawdą — nadeszła
pora mego wyjazdu na urlop. Dokąd? „Gdzieś w Polskę, bez Ŝadnego celu" —
rzekłem p ściskając ich dłonie.
Naprawdę zaś juŜ nazajutrz chciałem być w Jasieniu. Albowiem domyślałem się,
jak to było naprawdę z przygodą Wiewiórki. Opowiedziała mi o tym mosięŜna
tulejka, którą znaleźli obok niego.
Była to łuska naboju do... pistoletu gazowego. Kilkakrotnie oglądałem taki
pistolet, widziałem naboje do niego.
Moi trzej przyjaciele poszli nocą do starego obserwatorium, aby stwierdzić, czy
tam straszy. I do jednego z nich, Wiewiórki, ktoś strzelił z gazowego pistoletu,
oszałamiając go i powodując krótkie o-mdlenie. JuŜ sam taki fakt wystarczyłby,
aby skierować mój wehikuł w tamte okolice. Interesujących faktów było jednak
więcej, znalazłem je właśnie w
Księdze strachów.
I tym wydarzeniom poświęcam tę ksiąŜkę.
ROZDZIAŁ DRUGI
KSIĘGA STRACHÓW (fragmenty)
(...)
Nasz obóz harcerski zbudowany został na brzegu pięknego jeziora Jasień, w
okolicy niezwykle malowniczej, na Pojezierzu Myślibor-skim. Otaczają jezioro
lesiste wzgórza pełne jarów i wąwozów, przez które płyną małe rzeczki. Na jednym
końcu jeziora, od strony południowej, rozciąga się wieś ze starym kościółkiem, a na
drugim końcu jeziora znajduje się zrujnowany młyn. O dwa kilometry od wioski, na
brzegu jeziora, stoi pałac z dwiema strzelistymi wieŜami i wielkim tarasem. Dookoła
pałacu rozciąga się wielki i dziki park. Cała ta okolica
—
jeziora, wielkie lasy i pola
uprawne za wsią
—
naleŜała niegdyś do rodu hrabiów von Haubitzow.
We wsi Jasień, która nazwę bierze od jeziora, mieszka przewaŜnie ludność
napływowa, przybyła zza Bugu lub z Polski centralnej, ale jest takŜe kilka rodzin
Ŝyjących tutaj z dziada pradziada, tak zwani autochtoni, czyli Polacy, którzy, mimo
Ŝe długo przebywali pod jarzmem niemieckim, nie dali się zgermanizować.
W czasie działań wojennych w 1945 roku pałac Haubitzow został częściowo
zrujnowany, ale w niedługim czasie odbudowano go i, ze względu na piękną
okolicę, przeznaczono na ośrodek wczasowy dla turystów polskich i zagranicznych.
PrzyjeŜdŜają tu goście z RFN, Anglii, Szwecji
,
Francji, Szwajcarii, Rosji, Czech i
Słowacji. Na brzegu jeziora zbudowano przystań z wypoŜyczalnią sprzętu
sportowego.
W parku pałacowym, w najodleglejszym jego zakątku, na szczycie duŜego wzgórza
znajdują się ruiny dziwacznej budowli zarośnięte krzakami i młodymi drzewami. Są
to pozostałości prywatnego obserwato-
rium astronomicznego zbudowanego przed dziewięćdziesięciu laty przez ówczesnego
dziedzica tej ziemi, grafa Volkmara von Haubitza, który pasjonował się astronomią
i podobno miał w tej dziedzinie nawet duŜe sukcesy, stał się odkrywcą jakiejś
gwiazdy czy teŜ planety. Był on jedną ze światlejszych postaci swego rodu, za jego
Ŝycia polskim chłopom Ŝyło się stosunkowo dobrze. Ale jego synowie nie podzielali
zainteresowań swego ojca, nie pasjonowali się astronomią, starali się zrobić karierę
wojskową w pruskiej armii i wszelkimi siłami dąŜyli do zgermanizowania ludności
w swej okolicy, rugowali z ziemi polskich chłopów, a na ich miejsce sprowadzali
kolonistów niemieckich. Pozwolili oni, aby czas obrócił w ruinę obserwatorium ich
dziada, które dziś stanowi tylko malowniczy zabytek odwiedzany przez turystów.
(...) Jeśli chodzi o strachy i upiory, to miejscowa ludność na ogół nie wierzy w nie i
na nasze pytania zazwyczaj odpowiadano wzruszeniem ramion lub Ŝartobliwymi
uwagami, Ŝe wszystkie miejscowe strachy wyniosły się razem z hitlerowcami. Mimo
to jednak udało się nam nakłonić pewnego człowieka do wskazania miejsc, gdzie
straszy. Zrobiliśmy mapę tych okolic i postanowiliśmy je zbadać, aby ostatecznie
rozwiać wiarę w upiory.
A oto miejsca, w których podobno straszy:
1. Młyn Topielec. Taką dziwną nazwę noszą ruiny młyna na końcu jeziora.
Podobno przed trzydziestu laty był to najpiękniejszy w okolicy młyn z wielkim kołem
poruszanym przez spiętrzone wody niewielkiego strumienia spływającego do jeziora.
Właścicielem młyna był straszliwy skąpiec, który nawet własnej Ŝonie Ŝałował
jedzenia, tak Ŝe wkrótce zmarła. Młynarz nie oŜenił się powtórnie, a w miarę upływu
łat stawał się coraz bardziej skąpy. Nie wiadomo było, dla kogo gromadzi swoje
bogactwo, bo nie miał dzieci. Pewnego dnia utopił się albo teŜ wpadł do wody przed
stawi-dłem. Od tego czasu młyn stał się ruiną, a, jak opowiadają starzy ludzie, w
księŜycową noc w jeziorku koło młyna moŜna zobaczyć straszliwego topielca. Jest to
młynarz, który pokutuje za swoje skąpstwo.
2. Kamień Diabelski przy leśnej drodze okrąŜającej jezioro. Jest to ogromny głaz
narzutowy, zapewne przyniesiony tu przez lodowiec. Legenda mówi jednak, Ŝe
zrobił to diabeł na rozkaz grafa Hermana von Haubitza, który sprzedał piekłu swoją
duszę w zamian za to, Ŝe diabeł będzie mu pomagał w jego przedsięwzięciach. Było
to przed stu laty, gdy ród Haubitzów jeszcze nie był tak moŜny jak później. To
właśnie od rządów Hermana von Haubitza wzrósł on w bogactwo i znaczenie.
Wszystko, czego się tknął ów Herman, zamieniało się w złoto i dostatek. Ludność
okoliczna zaczęła wierzyć, Ŝe pomaga mu diabeł.
Herman von Haubitz wygrał ciągnące się od wieków procesy z okolicznymi grafami
i znacznie poszerzył swoje posiadłości; na jego połach rodziła się niezwykłe dorodna
pszenica; miał największe w okolicy zbiory ziemniaków; mnoŜyły się stada krów,
owiec i koni. On to rozbudował pałac nad jeziorem i uczynił go wspaniałą
rezydencją. Aby uzyskać duszę Hermana, diabły orały na jego polach, pasły jego
stada. Ale graf Herman stawiał ciągle nowe Ŝądania diabłom i wcale nie śpieszył się
z oddaniem im swojej duszy, choć juŜ był bardzo stary. Pewnego razu rozkazał
diabłu przynieść ogromny kamień, który miał posłuŜyć do budowy grobli przez
jezioro. Jednocześnie zaŜądał od diabła eliksiru nieśmiertelności, aby w ten sposób
zabezpieczyć się przed oddaniem piekłu swej duszy. To Ŝądanie tak rozwścieczyło
diabła, Ŝe porzucił kamień i porwał jadącego konno grafa, Ŝywcem zanosząc go
przed oblicze Lucyfera. Porzucony przez diabla kamień nosi ślady jego pazurów.
3. Obserwatorium astronomiczne na skraju pałacowego parku. Z miejscem tym
nie wiąŜe się Ŝadna legenda ani opowieść o upiorach. Niemniej niektórzy sądzą, Ŝe i
tam zjawiają się nocami strachy. Zapewne duŜe znaczenie ma fakt, Ŝe ruiny
obserwatorium znajdują się w mało uczęszczanym i prawie dzikim zakątku,
porośnięte są drzewami i krzakami. Gdy się tam zawędruje, ogarnia przybysza
nastrój tajemniczości i grozy. JakŜe strasznie muszą wyglądać te ruiny podczas nocy
księŜycowej. Wydaje się więc, Ŝe trzeba koniecznie odwiedzić nocą ruiny obser-
watorium i po dokładnym spenetrowaniu tego miejsca przybić tabliczkę z napisem:
„Strachów nie ma", aby w ten sposób zachęcić wszystkich do zwiedzania uroczego
zakątka równieŜ nocą.
Stary kościół z tajemniczą szachownicą. W wiosce Jasień istnieje stary
trzynastowieczny kościółek, a na jego kamiennym murze, tuŜ przy drzwiach
wejściowych, widnieje wyryta w kamieniu szachownica. Takich szachownic jest
podobno jeszcze kilka na kościołach w pobliskich okolicach.
Znak szachownicy miał równieŜ w swym herbie ród grafów Hau-bitzów i, jak
twierdzą niektórzy ludzie, ten znak pozostawili oni na kościołach, które ufundowali
w swoich rozległych dobrach. Twierdzenie to jednak budzi wątpliwości, gdyŜ, jak
nam mówił miejscowy nauczyciel, kościoły te
są znacznie starsze niŜ ród Haubitzów.
UwaŜa on, Ŝe to juŜ raczej Haubitzowie przyjęli do swego herbu ów znak, gdy
przybyli w te okolice i wzięli w posiadanie dobra wraz z kościołami, na których wid-
niała szachownica.
Ze
znakiem szachownicy związana jest takŜe bardzo ciekawa historia sprzed więcej
niŜ czterdziestu laty.
Było to na początku 1945 roku, kiedy nad Odrę zbliŜała się Armia Czerwona i I
Armia Wojska Polskiego. Wówczas to stary Johann von Haubitz, który był
zwolennikiem Hitlera i w armii hitlerowskiej miał swego jedynego syna, Konrada,
postanowił ukryć w tajnym schowku najcenniejsze swoje rzeczy. Wsiadł w
samochód i objechał dobra Haubitzów, zabierając z kilku dworów i pałacyków
wspaniałą kolekcję obrazów, srebrne zastawy stołowe, świeczniki i tym podobne
przedmioty. Wszystkie te rzeczy przywiózł następnie do pałacu w Jasieniu i ukrył w
schowku w ruinach obserwatorium astronomicznego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]